Thursday 12 May 2016

przetasowania w stadninie

RIP Gary Fisher Marlin, 2002.

Raz-dwa, raz-dwa... Kilka słów nad odchodzącym nie ze starości realnej, ale "moralnej", tj. z racji zmian standardów -- dźgnięty w plecy nieubłaganą ręką rynku. Rama owa w kolorze żółtym (niestety nie yellow-bahama), jest literalnie upstrzona naklejkami z rozmaitych przejechanych przełęczy. Służyła niżej podpisanemu wierzchowo w sezonach 2002, 3, 5, 6, 7, 14 i 15 w Alpach oraz kilkakrotnie w sytuacjach awaryjnych na ulicach miasta stołecznego. W sezonie 2004 zaliczyła tzw. orła przez ogrodzenie na niedohamowanym, źle poskładanym i nie w tę mańkę wyprofilowanym zakręcie. "Wykaz", czy też żniwo, jest iście imponujący, choć jeśli przypomnieć sobie styl zdobywania niektórych, należy go (z należnym pionierskim czasom szacunkiem) określić mianem oblężniczego... Być może po odkopaniu uda się wrzucić teksty z przeszłych podróży i trochę zdjęć. Lata dziecinne i naiwne, proszę Czytelników...



Do rowerka wyjazdowego (rama Schauff '88) z Gary'ego siodełko, piasty i bagażnik i być może klotzki hamulcowi; więc część i ciała i ducha starej maszyny będzie jeździć także w tym roku. Na nalepki z przełęczy raczej nie będzie kasy, zresztą wątpię, czy cokolwiek nowego znajdę. Może kilka sztuk. Mogę być przecież anonimem udającym, że ja tu tylko sprzątam i w ogóle pierwszy raz, nie że jakiś stary wyjadacz asfaltu...

Rowerek na miasto zaś to hybryda i kundel. Rama, widelec i kierownik nabyte od Pana Sylwestra ostatnio, a przednia piasta, stożki, kulki i zaciski są wprost z ZZR, czyli z pierwszej połowy lat 70tych; kaseta i łańcuch właśnie z owego GF po zeszłym sezonie, a piasta tylna Exage odzyskana z kurierki darowanej w stanie agonii przez Familię... Koła z Schauffa, ale nie oryginalne.

A czy i co z kurierki wyjńdzie, ni wim. Złom zimowy, ale gdzie miałbym toto pomieścić, też zakrawa na wielką tajemnicę braku wiary.


Ozdrowienia zasyłam dla umęczonego zawirowaniami dziejowymi Kraju i wracam do zasłuchiwania "Diabolus In Musica" (wersja nieco starsza niż Slayer).


wasz drogi wuj.

No comments:

Post a Comment