Friday 27 September 2019

M$, drugie starcie, cz. 2

ilu userów ma Win10?


Gadka z dzieciństwa dziadka, ew. kombatanckie opowieści.

Dostałem maszynę z jednym kontem. Nazwa brzmi groźnie: "admin". Z rad oświeconych na Sieci wynikało, że VS mam puszczać z prawami administratora. No to jak admin, to admin - klik i idzie. Niby root to root, ale jak się okazało - nie do końca, bo dalej jest opcja "run in Administrator mode". Dopiero parę dni później - po czyimś stwierdzeniu: nie przejmuj się, ten system jest tak dziurawy, że i tak nie ma różnicy, czy jesteś rootem czy nie - kto inny oświecił mnie, że ów "admin" to tyle co "Zosia", czy "sekretariat69" czy inny pospolity użytkownik.

Co śmieszniejsze - jak już utworzyć "normalne konto" i puszczać to i owo jako "Administrator", system pyta o hasło użytkownika... "admin". Developers, developers, developers, developers.

Wisienka na torcie: dokumentacja języka siszarp. Po angielsku zacnie:

#if (C# Reference).

Ale tytuł strony już nie słucha "przeczytaj w języku angielskim" i daje "#Jeśli dyrektywa preprocesora". Ciekawe, że taka sama wtopa dotyka #define, ale #else już nie. A przecież fajnie by wyglądało "#W przeciwnym przypadku". Albo "Koniecjeśli". Co jeszcze zabawniejsze, rzecz dotyczy chrome'a, a FF już nie. Oh, the mess we're in.

"Cymbalstwo się tu zagnieździło i średniowiecze" - W. Mann w "Pozytywnej deformacji kraju" :)


rowerowo!

Jeszcze jedna porcja profesjonalizmu. Tkłem się z ciekawości czyjegoś rowerka, a uznawszy, że jest w stanie załamującym - przyjąłem do naprawy grzecznościowej, tj. za szkło z nealko w ilości litra.

Co się okazało?

* wyczuwalne luzy w tylnej piaście, łożysko po kapitalnym przeglądzie, jeździ.

* łańcuch jak z wyprawy w piach roponośny, podczas czyszczenia nie schodziły jakieś niesamowite ślady jakby pokoagulowanego oleju na placki czy co? kilka wygrzań w wosku i benzynie i zawoskowanie. Chodzi. UG-51, żeby nie było... Jak twierdzą sieciowe autorytety, modelina, a HG40 - plastelina.

* luzy w sterach, rozkręcone, wyczyszczone, nasmarowane, skręcone, działa.

* niewchodzące biegi - jako tako dopasowane, patrz niżej czemu nie w pełni.

* zapyziała kaseta - Miche, co ciekawsze, ze śladami walki o życie na 28-zębowej koronce. Kuźwa, rypię taką regularnie i jakoś żyje, no ale lepszym łańcuchem. Skończyła w postaci pięknej 13-25, bo akurat miałem 16T na zbyciu.

* zapyziałe rolki przerzutki - na zewnątrz warstwa przetłuszczonego piachu, smaru i stali w proszku, w środku chyba pustynia - poniższe powinno być z zewnątrz walcowe, jest letko wyrobione. zęby rolek też raczej "rekin" - wymienione.



* opony 35C nie mają 2mm do rurek widelca i nie przechodzą przez szosowe
(Exage!) hamulce bez zdjęcia linki,

* w tylnym kole część nypli pasuje do klucza "13", część do "15".

* podparciałe dętki tak przysmażone do opon, że zahaczało. Wymienione, z talkiem wlazły równo.

* linka do przyzwoitej (Tiagra) szosowej przerzutki w dwóch pancerzach do linki  hamulcowej, czyli straty na dokładności są i póki co być muszą.

* jest manetka oryginalna, ale życzenie było, że "gripszift" na kierownicy, taki od górala, 8s.

* z przodu jeden blat, w stanie db/db-, chodzi. 42T. Źle wygląda, kiedy tył jest na największej koronce, bardzo źle...

* oś przedniego koła po wyjęciu ledwo chodzi w łożysku, stożek  stanie takim-se:



Oryginalny pan majster, co 4 lata temu owo cudo złożył, ponoć się oburzył, że pojazd trafił do kogo innego. "Rower jeździ, dopóki jeździ". Tak. Sprzęt z duszą. Kochajmy "Syrenki". "A to sam napisałeś tu z tyłu?" (napis "dżojtek, chyba poprzednio przykryty brudem).

Czemu tutaj o tym? Bo okolica się podkłada. W tej okolicy biznes dla konserwatorów zabytków jest zapewiony przez piasek i osobliwą sympatię lokalsów do jazdy po piachach. A kilka egzemplarzy widziałem takich, że odprowadzenie do serwisu, podparcie ściany, przejechanie po łańcuchu tłustą ścierą i powiedzenie "w porządku" i zainkasowanie dutków jest smutną normą. Choć ignorancja użytkowników aż zachęca.

No to tyle. Ja nic nie sugeruję, ani nie nazywam okolicy po imieniu. Ale jeśli ktoś się dopatrzy aluzji do "Warszawy Obok Torów", to niewiele się pomyli. Drżyjcie, leserzy!


Życzliwy. 



Friday 26 July 2019

M$. drugie starcie.

Wrażenia z pracy w Win10.


Potrzebuję skompilować "projekt" w VS, obok jakiegoś API. Okapi. Bywa; klik. 373 błędy -- nie może biedak utworzyć jakiegoś katalogu i pokopiować do niego stosownych dll-i. Trudno, choć, dalipan, nie ogarniamy, po kiego grzyba mu to. Czytamy s.o. -- dobrzy ludzie sugerują np. zmieniać prawa dostępu, uruchamiać VS jako root etc. Próbujemy tego i tamtego -- w zasadzie prawa VS są (?) właściwe, boć to cały czas przecie jako "admin" tamoj figurujem. No to prawa dostępu -- klik w docelowy katalog, Properties i - jak byk przysłowiowy bez płachty - stoi, że read-only! No to odhaczamy, potwierdzamy "Continue", pokazują nam zielony pasek po(d)stępu z gradientem, że tyle to a tyle tysięcy plików się już przeprocesowało. Bo samego katalogu bez zawartości jednak przerobić nie chciał -- opcja martwa, taka na szaro oznaczona. No i xuj -- dalej 373 błędy, dokładnie te same. To może nie ten katalog, tylko rodzic -- w ten sposób dochodzimy do ProgramFiles (x86); jest taki. Miętosi to (z paskiem zielonym postępu) przez grube parę minut (i7 i ssd i zaporowa ilość RAMu), więc szybko -- nie twierdzę, że wolno). Strach myśleć, czy i ile to oznacza "kompromisu" dla szeroko pojętego (nie)bezpieczeństwa; ale nieistotne -- potrzebuję mieć to i tamto na zaraz, mogę się odłączyć od sieci, a przynajmniej taką mam nadzieję i jakieś zaufanie. Znów gówno. Przeładować VS. Nic. Ubić jakiś proces -- nie ma. Restart kompa. Nic. Co śmieszniejsze -- restart nie jest restartem -- antycypując użytkowniczą niemoc zapamiętuje od razu stan desktopu i uruchamia np. przeglądarkę i owo nieszczęsne VS. Ok, przeżyję, choć nie lubię takich klimatów. Problem wraca. Ostatecznie sprawdzam, czy odhaczenie "read-only" cokolwiek zmienia. Bingo 1: niczego, kurwa jego pierdolona w dupę mać! Ale: mizia dysk, pokazuje progressbar i umyka człowiekowi trochę czasu i nadziei. Odkrywamy w VS możliwość "run as administrator". Bingo 2 -- skompilowało się i wykonało na czysto, status zero. Otake Polske!...

Kurwa, nie wiem, z kim (ew. czyim) oni się w tym pojebanym redmądzie na łby pozamieniali, ale zaprawdę powiadam, trudne jest życie linuxowca. Zbędnych i czepialskich pytań w rodzaju "po chuj komu progresbary itp. skoro nic się nie zmienia przy takim cehamodzie, i z czyimi, do kurwy nędzy, uprawnieniami chodziło wcześniej VS, skoro jestem zalogowany jako admin" -- oszczędzę. Developers, developers, developers, developers... Mam uczyć się składać klocki zamiast je pisać. Słusznie, bo nie umiem, a napisano pierdyliardy. Lepiej niż ja bym to zrobił, wiem. Ale czemu składanie jest tak cholernie trudne na tak wczesnym etapie jak pierwsza kompilacja (po ściągnięciu przykładu użycia API, odpakowaniu, umieszczeniu tu i tam i wstępnej konfiguracji w VS) -- nie rozumiem.

Po klęskach z Win98, po przesiadce na przełomie 2000/2001, nie zaznawszy XP nawet na sekundę -- koszmaru ciąg dalszy.


wuj, dziś wyjątkowo gniewny

Wednesday 24 July 2019

Alpy 2019, foto

Widok z pierwszej nory.

Chyba za Zell am See i zrąbek Kitzsteinhorna, ale cholera wie.

Z Gerlospass

"Koza nostra, udój mój"

Wieczór w Kematen.

Takoż

JW

JW

JW

Na Timmelsjoch/Rombo

JW

JW

Zjazd z Timmelsjoch, nocleg nad przepaścio

Chmury, chyba Prato

Tirano albo Tresenda. Zbiera się.

"Chmury mamuty"

Sturm und Drang

Alien

Lago di Como. Rzut oka w kier. Bregaglia, tj. NE

Monte Viso z płaskacizny przed Saluzzo.

Kotek!

Drugi kotek!

Kotka!

Początek przygody - Mte Viso zza Piasco, w drodze na Agnello

Zjazd z Agnel do Francji

Mte Viso z Agnello

Pod Agnello. Tradycyjne dla twórczości renesansowych rzeźbiarzy włoskich formy utrwalone w asfalcie.

Droga z Agnello z powrotem

ja tylko przechodzę...

Lombarde, spiesz się w dół, bo zmokniesz

Bonette

Bonette i okolice

Niebieski kwiatek

Bonette i okolice

Misio!

Kawałek za Col Bayard

Tamże,

Z "żelaznego krzyża" (Col de la Croix de Fer)

Stado. Z Col du Glandon

Piesio!

Piesio, ale chyba zmęczony

chyba z Madeleine

Misio!

Nieustraszeni strażnicy kurnika

Jarzyny

Kurka wodna?! Maszynohurt?!

Jezioro, łabędzie

Monte Rosa


Centralne ogrzewanie plus


Szczurek albo krecik

Menaggio - z "plaży"

dol. Innu, ostatki Szwajcarii