Tuesday 31 January 2017

zapiski leminga, XLIV

Broszy nawilżanie



GaPol postanowił uskutecznić wzmiankowany proceder wobec jakże szanownej i samodzielnej premierzycy Bolandy. Jak rozumiemy, Margolcia Taczer przewraca się w truchle razem z pieczarkami, co je była w Supersamie czy w Koszykach zakupiła bodaj w 1988 czy 1989. Pamiętamy jak dziś z małego ekranu, a nawet znalazło to reperkusję w ZCDCP w odcinku "Polska światu" zawiasem nota bene mówiąc znakomitego. Że niby Becia twarda jak owa ironiczna Małgorzata -- wunglownicy i insze gwarki, bójcie się. A już taczki na nazwiśnika p.o. prezydenta tym bardziej szykujcie. Chyba, ze jakoweś Falklandy zawojujem... Antoni! Czy Antoni rozpakował żołnierzyki? Niech się bawi, bo automobile i areoplany Antoniemu szkodzą... I niech nie zjada! Ołów wszak... A co będzie analogiem utraty statku i kto wyszczeli jakiego Exoceta? Ha, tego nasza kryształowa kula (o której chodzimy) nie mówi.


wuj

Sunday 29 January 2017

zapiski leminga, XLIII

Czas




upływa ponoć pod znakiem wypadku pana Antoniego, imprezy pana Bartłomieja w mieście pana Krzysztofa i ciążącego nad Rzeczplitą zmogu z Wawylu. Wypadki zapewne są czymś w rodzaju próby generalnej, choć w kwestii urywania się z miejsca kolizji* raczej są powtórką z rozrywki -- smok przecie musi się upomnieć o szwagra czarownicy... 'He voz ran ovar by zi Berlyn express...  ...It voz an axident...' 'Of course, Herr Flick...', czy jakoś tak to szło w dawnym serialu. Skoro już o SS się zahaczyło, to sensacja ze świata exspecsłużb -- grafomani jacyś ustalili, że to Wałek podpisywał się pod donosami "Bolka". Wałek dalej zaprzecza. Jesteśmy powściągliwi zarówno w wierze, jak i w ocenach -- bo misiom z SB wierzą czynownicy z IPN, a Wałęsie... ech. Nie musi kłamać ani mataczyć, bo tego, kim jest i tak nie zasłoni -- za bufonowaty i za głupi przecie; ale przynajmniej z jakimś prawdopodobieństwem ustalono, że piśmienny. A może prowadzącemu obiecał, że nie powie. A może Mieciu coś wie? Tak czy siak, humor w narodzie jest i hece o wygranej przez braci K. bitwie pod Grunwaldem słusznie spychają na dalszy plan czyjeś skoki przez płot, czy zupełnie czyjeś inne transfery ze skoków gdzie indziej.

Co do smogu: błysnął pan błękitnokrwisty -- że niby jarający fajki głosu w sprawie tej mieć nie powinni. Przyklaskujemy, choć wystąpienie palacza w tem temacie pamiętamy jedno; został zje*any tak doszczętnie, że zapewne musiał pójść na szluga, dla ukojenia skołatanych nerw; sprawa do środków musowego przykazu** chyba nie wniknęła, ale może kontakty pana Kostka "sięgają głębię" niż nam się tu zdaje.

Gadają o jakimś uchu cały czas. Jeszcześmy nie oglądnęli w resorcie, techniczny w ciemni dopiero kopiuje, ale opił się z flashki spirytusu do czyszczenia osi optycznych soczewek*** w obiektywie Obskurkammery.

Mrą klasycy. Paru grajków (w tym niejaki Koen, którego kilku godzin w samochodzie w 2008 albo w 2009 nie zapomnimy do końca życia -- dęte to było i beznadziejne, kompletnie nie jak "Sacrifice" Venomu czy "Lepper Mesjasz" panów wąsaczy, ale chyba lepsze niż Misiudżekson i insze Barbigerl). Jakiś czas temu odeszedł Wajda, niedawno Bauman, którym przecież częściowo (gospodarczo) gada dziś duża część jego (polityczno-historycznych) wrogów. Ujadają przy tym, więc chichot ponurego losu jest niepełny. My tu w resorcie cieszymy się, ze w "NIE" pisuje prof. Werblan. I że żyją (wg wiki) generałowie Baryła**** i Żyto, o których (a także o gen. Oliwie) kiedyś ktoś "niepokorny" pedział, że "nazwiska jakieś takie z czworaków", samemu nosząc nazwisko błękitnokrwiste.








Pan Kijowski został szefem regionu Mazowsze Solidur.., eee, wróć... KODu. Może i tak, choć naszym tutaj, wicie-rozumicie, zdaniem, powinien mniej więcej jak Hanna wziąć bety, d-ę w przysłowiowe troki i posmakować życia np. pół roku na śmieciówce, jako i my smakujemy. Pisoskie pisaki na forum GW mają rację, że Naczelnik powinien wysłać typowi list z gratulacjami. Cieszymy się natomiast, iż kolega Ł., od którego nazwiska zgodnie z wyrokiem sądu bynajmniej nie wzięła się nazwa wiadomego procederu spinaczkowego, stoi na stanowisku bardziej pryncypialnym niż ów zjazd, któren jednak pana Kijowskiego wziął i wybrał.*****




Tyle nowości z najweselszego baraku w obozie. Kończymy niniejszy komunikat prasowy wraz z obszernymi omówieniami i sucharami z powodu wyższej konieczności ugotowania oraz spożycia kaszy gryczanej oraz jajecznicy. Do następnego. Smacznego!



wuj

* geniusz Endrju Zybertowicz po paru dniach wypuścił zacne uzasadnienie sprawy z cyklu "a gdyby tu było nagle przedszkole, w przyszłości" -- tj. że nie trza się było zatrzymywać, bo a nuż to zamach. Brawo, a nawet Brawogrill.

** chyba autentyk, chyba z czasów stanu wojennego. A nawet jak nie, to brzmi dobrze.

*** autentyk -- zamówienie z 96jeżoH z lat 70tych, zaksięgowane przez nielubianego intendenta. Plotka głosi, że ów razu pewnego zabrany został przez łapiduchów z sercem w stanie zawału. Na tę wiadomość X na posiedzeniu miał machinalnie odwrócić się do okna, stać kilka sekund, po czym z kamienną twarzą odwrócić się i wycedzić "bardzo jest nam wszystkim przykro". Podejrzenia były jednak takie, że do firanki X szczerze się uśmiał, bo intendenta nie lubiano.

**** anekdota z życia wzięta -- siedzi (a może kima "na dzięcioła") lekko pod kacem oficer dyżurny w jednostce w X. Telefon z warty. Wizytacja. "Kto?" "wizytacja, gen. Baryła..." lekko skacowany oficer dyżurny: "Spierdalaj, też jestem generał..."; już od następnego dnia kontynuował pono służbę w Y. Wsk.: Y = Orzysz.

***** z ostatniej chwili -- koloratkowy funkcjonariusz profesor chodzenia po wodzie i doktor niepokalanego poczęcia, niejaki Bortkowski (nb. doradca p.o. prezydenta -- kontynuacja ks. Cybuli, czy jak?) o opozycji raczył był się wyrazić mało przychylnie, czyli po polo-katolicku.  Znaczy wszystko w normie.

Thursday 19 January 2017

zapiski leminga, XLII

wszystko idzie ku lepszemu...

Przytoczono w GW* wypowiedź niejakiego Bielana, nie Dimy bynajmniej, ino Adama, ze Senatu. Onże (Adam, nie Senat) zapodał, iż Naczelnik jest okazem zdrowia, w tym także psychicznego, gdyby adresaci przekazu dnia nagle mieli nabyć jakichś (nieuzasadnionych przecież) wątpliwości. 

Biorąc pod uwagę huczące po Stolicy plotki oraz postępki dawne i nie tak dawne pana kojarzącego się z czarnymi okularami, długą brodą i gitarą na misiu, sugerowalibyśmy lekarzom z Szaserów emigrację. Ew. zaopatrzenie się w szczoteczkę do zębów na szóstą rano. Bo jeśli oficjalnie taki zdrów, a plotki nagle okazałyby się prawdą -- ani chybi trąci to na wiorstę podłym spiskiem...


wuj.


PS Żartobliwi międzyżeglarze stworzyli mapkę państewka zapodanego przez Wicia. Nam tu w resorcie najbardziej spodobała się wioska Ensalada Cristina i Vina Tusca, a także pytania szacher-macher'owców o Mixnico. Pocieszające, że lapsus wiadomego pana został przemieniony w komerszjal, można nawet pono koszulkę sobie zakupić. Choć my byśmy woleli Venom czy coś w podobie, gwoli zachowania starej tradycji hutniczej.

* http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,21267329,kaczynski-jest-w-doskonalej-kondycji-psychicznej-i-fizycznej.html#BoxNewsImgZ21

zapiski leminga, XLI

obchody rocznicowe bez dekomunizacji



Donoszą nam kontakty z terenu, usytuowane podejrzanie blisko miejsca sławetnego ułaskawienia z 2004 bodajże roku, iż do ronda imienia brata dochodzi ulica jego matki. Tj. nie tylko jego, bo brata tego brata też*. Z materiałów foto przekazanych BPM-em naszemu wysłannikowi na drezynie (działającemu pod legendą zastępcy członka lokalnego klubu miłośników retro PKP) wynika jasno, iż tablicę (z kompromatem) umieszczono na miejscu z datą 17. stycznia roku bieżącego, tj. 2017 po umownym, nieprawdaż, przyjściu na świat przysłowiowego Dżoszły Krajsta, później znanego w kręgach Mossadu jako figurant w sprawie "czyste ręce", o ps. Mesjasz.

Odetchnęliśmy z ulgą, że ul. 17. stycznia w mieście stołecznym powyżej 1. mln mieszkańców nie ulegnie wobec powyższego tzw. dekomunizacji.

Rocznicę obeszliśmy skromnie, raz czy drugi usiłując ją przypominać -- nikt nie pamięta, a może się nie przyznają, a niektórzy chcą zapomnieć. Nas to tutaj w resorcie dziwi -- przecie fakt wywalenia hitlerowskiego najeźdźcy z pozostałości po Warsiawie faktem jest i basta. A że "Londyn" długo myślał w kategoriach dwóch frontów -- tyż fakt.

Zakańczamy więcej zacną cytatą z jednego takiego, o którym już zapomniano:

...tam doczekałem wraz z kolegami dnia 18 stycznia 1945 roku, dnia - a raczej nocy - wyzwolenia. W nocy bowiem Armia Czerwona dotarła w okolice Krakowa.
No i tak to. Bo to życie to tylko taka metafora...


wuj wszystkich wujów.


* gadają, że to już ulicą Matki Boskiej trąci. Poprawiamy nieostrożnie gadających, iż dwóch bliźniaków jako owoc żywota onej pani Jadwigi stałoby w rażącej sprzeczności z dogmatem "1 = 3". Więc z boskości nici, i to grube.

Saturday 14 January 2017

zapiski leminga, XL

strzelcom wyborowym!



-- Składamy niniejszym najszczersze, gorące, z resortowego serca miodem i mlekiem płynące podziękowania dla kumotrów Zero i Wytołda za w najśmielszych marzeniach naszych niewyśnione, jakże celne strzały w stopę ugrupowania Posady i Stołki. Choć komu z ich elektoratu to przeszkadza...

Thursday 12 January 2017

zapiski leminga, 39

Ma-de-ra, ekstazy, emołszyns, ooło.



Obyczajówka. Skandal wybuchł, pono ku radości głosłów platformianych, z rajdu Ricarda z koleżanką z ław głoselskich -- kanikułę na czas puczu wybrali letnią, a nie zimową, jak ten, co to nazwiska nie pomnę. Nb. Gregorio Screttino też na nartkach się taczał, tak przynajmniej twierdzi nasz TW Poliszynel Zdzisław. Może i tak, nam tu w resorcie nic do tego, czy i kto gdzie jeździ na wakacje. A kto też fotkę zrobił w areoplanie i za usłużnego zrobił -- e, nawet śmy ciekawi nie są. Śpicy, jak widać, z ochotniczego naboru. Małość, panie dzieju.

Drugi skandal albo dmuchana sprawa to faktury i zarobki pana Kijowskiego za robotę dla KODu. Zabawne: Rzepa coś pisze, człowiek zaprzecza, w KODzie jest ktoś, kto te papiery widział. No, to na nasz tępy łeb jest albo-albo: człowiek coś niejasnego sknocił i będzie się tłumaczyć, organizacja straci na wizerunku albo wszystko jest na czysto, ino kret się zalęgł, a Rzepa drukuje jego lewiznę. Okaże się. Ale póki co chwyt jest całkiem niezły, np. my tutaj, wicie, rozumicie, wpływy do resortowego budżetu mamy istotnie mniejsze niż jakże skromna dyszka miesięcznie, więc jest nam tu cokolwiek nieswojo, bo jakoś ciężko uwierzyć w ową "informatyczność" roboty* wokół KODu -- przy całej sympatii dla zjawiska. Zresztą, gdyby imidżowi zjawiska zaszkodziła postawa osoby je firmującej (z kilkoma wpadkami, co jest, nomen omen, wliczone w koszta), a nie daj Nieistniejący, gdyby się okazało, że istnieje formalny punkt zaczepienia -- można zawsze na miejscu organizacji zastosować chwyt jak z pijanym spadochroniarzem z niezapomnianego obrazu kinematograficznego pt. "Ciało", cyt. (za przeproszeniem) "WYPIERDOLIĆ!!! PRZETRZEŹWIEJE W LOCIE!!!", koniec cyt. -- i jeśli pan Kijowski zamiaruje zostać się politykiem, no to start ma fatalny, bo na taką mocno niechodliwą kwotę. Gdyby, przykładem niektórych, coś cegiełko-stoczniowego albo skocznego na grubsze miliony skręcił, można by spokojnie uznać, że jest uczciwy.

Dokonaliśmy symbolicznego załamania rąk nad pismactwem panów felietonistów Marcina i Zbigniewa na łamach pisma pana Tomasza. I pomyśleć, że pan Zbigniew kiedyś (1996? 1997? na Wspólnej w każdym zrazie) nam wręczał osobiście pierwszy piecuch, nie Henryk bynajmniej... Chyba Laboga LR-1... I nie bez kozery śmy nie wiedzieli, kto zacz, jako że z polsroka ino stare Piersi, Bigcyca i kilka innych rzeczyśmy kojarzyli, ale przecież nie jakiś tam Perfekt czy inszy Blady Pank i Dudkę Sufleta... Trzeba się szanować! A panowie Marcin i Zbigniew za jednym pociągnięciem pióra (sznura? jak w górnopłuku...) spuścili obu bohaterów, Ricarda i Matteo, na drzewo. Czy nie przedwcześnie aby?... A przepraszać w razie czego gotowi? Hę?

Oprócz powyższego zawiadamiamy, iż nabyliśmy z funduszu dokształcania kadr resortu zacną książkę T.A. Kisielewskiego pt. "Zabić księdza". Broń nas panie piekieł, zabijać żadnego nie chemy, choć nie każdemu przesadnie dobrze życzymy, ino tak nas naszło poczytać o takim jednym, co gadał głośno, a później go zakatowano. Bardzo polecamy oną lekturę jako absolutnie nieemocjonalny i prawie apolityczny opis takiego a nie innego scenariusza wydarzeń. Ma sens, w przeciwieństwie do wiadomych legend. Brniemy przez "Cze.Kiszczak" ex-tow. Kowalskiego. Ma gadanę chłopina, a tow. Czesław, tuszymy, że zza chmurki dobrotliwie się z gorliwego skryby podśmiewa... Rzecz jasna chmurki na ateistycznym czyśćcu.


wuj wszystkich wujów.


* tj. jeśli pięciu rzetelnych programistów usłyszy o tym, co zrobiono i nie parsknie niekontrolowanym skurczem przepony i radosnym grymasem na japie, będzie wg nas w porządku.

Sunday 1 January 2017

zapiski leminga, 38

koniec roku, początek wyroku




Strzelalina bydła noco. Poza tym gminna wieść niesie, iż p.o. Prezydenta wygłosił narzędzie nowojorczne. Miało być pięknie, a wyjszło jak za wszę, czyli taki Dżerzi Boozeck, ale Maryan nieco innego kalibru i z niższym głosem, co przecież o niczym nie musi świadczyć. Fatalne, że wizerunkowi nie wzięli sobie do serca diagnozy red. Uszatego, ale widać dla żelbetowego oloktoratu może być i taki model. Zresztą czego od hołoty wymagać, skoro ogarnia z tego tyle, że ufa pacynkom, a nie powodującym nimi. Co zawsze niby lepiej niż nic, ale dalej uwiera. A koszty ciąć trzeba, skoro socjal ludności dwudzietnej rozdawniczyć obiecano.

Śmiechemśmy się zanieśli dowiedziawszy się o skierowaniu przez p.o. Prezydenta ustawy o zgromadzeniach do usanowanego już Trybunału Konstytucyjnego, gdzie wszyscy właściwi cudownie ozdrowieli. Klimacik jak z prastarego żartu o Stirlitzu i pomarańczach, ale przekaz jest: widzicie, chamy? Nie od razu podpisał, a nawet ma uwagi! Znaczy: można!

Zacne było foto Naczelnika w makijażu, tj. fotomontaż, na opiniotwórczej stronie "plotek". Mamy nadzieję, że sam się un z tego uśmiał, jeśli widział. Bo śmiech to zdrowie, a władzę mamy strasznie sieriozną. A może widział ktoś inszy i podsunie? "Von Kinky-hoffen... :) " "Silence!!!" "It's outrageous!..."

Życzymy wszystkiego dobrego.


wuj, z olimpijskiej wysokości własnego fotela.