Thursday 31 August 2017

zapiski leminga, LXXV

geotermia i Wałek.



Pisać hadko, ale znów uaktywnił się Wałek nasz zasłużony na internacie. Z fotką z gen. Kiszczakiem i bratem Naczelnika, jakże uczciwym reprywatyzatorem majątków w Warszawce w kadencji, co ją przed panią Hanną pełnił i jak się wziął napiął, to aż zbudował muzeum. Ale fotogram stary był, z Okrągłego Stołu. I wziął był go Wałek podpisał dość niegramotnie, przy czym chcąc pana Leszka posmarować Kiszczakiem, chyba niestety proporcji nie zważył i wyjszło cokolwiek na odwrót; przecie każdy młody czytelnik broszurek patriotycznych nabytych na Poczcie Polskiej wie, że Lech Kaczyński, owszem, przy stole siedział, ale nie fraternizował się ze zdrajcami ani też wódki nie pił. A jak pił, to się nie zaciągał. I szat nie rozdzierał.

Tak czy siak, rozległa się gównoburza pod rozmową z prof. Paczkowskim, zresztą całkiem ciekawą i wyważoną -- aż miło popatrzeć, coś jakby rehabilitacja za występy w paszkwilu Grzegibrałna. Przezabawne gimnastyki rozmaitych atakujących, broniących i pyskutujących. Najśmieszniejsze było to, że Gazeta wystawiła jakiś skan pokwitowania za to i owo, wypłacone (sic!) 500 zł, pisane raczej tą samą ręką, ale oficera, nie TW Bolka, a ci i owi rozdrabniają się, że literki pojedyncze do siebie podobne. "Się ześmiałem ze śmiechu, jak pszczoła"... Ale trzeba przyznać, że pewien manewr tamoj nam się nie udał. Może dlatego, że ludzie nie czytają... Ha, zostanie na następny raz. A ile osób na raz razi i jak myli...

Trwają pokpiwania z bojkotu Francji, ale my tu w resorcie sądzimy, że takiej żaby, jaką od dwóch lat jemy, zwróócić się nie uda. Należy w ramach obietnic jesiennych za dwa latka powiedzieć sobie "nigdy więcej!". Zdarzają się projekty radykalne, w rodzaju wyrzucenia Bonaparciaka z hymnu. Niestety, J.M. Rymkiewiczem* ani żadnym innym utalentowanym wierszokleto nie jesteśmy, więc mimo podobnego wzrostu, onego cesarza naszym Naczelnikiem nie zastąpimy, a rytm i rym być musi i basta. "Już tam ojciec do swej Marty" też nie bardzo. ("Pan dużo pisze, profesorze, ja niestety odwykłem...".,)

A co do geotermii, to mamy taką śmieszną uwagę na miejscu, że mianowicie  po lekturze kilku artykułów/wywiadów z red. Piątkiem grunt panu Antoniemu może zacząć się palić pod nogami. I kto wie, może dzieki temu dr Tadeusz Rydzyk jakiś grant rozliczy bez pudła, a i stosowni naukowcy mu ekspertyzę walną, ba, ze zdziwieniem, że ani naginać nie trzeba ani trąbić traktatów w stylu tego typa z UAM. Co razem z typem importowanym do naszej ex- alma mater z krakoskiego ujotu -- oba na stare lata szanownej komisji zwoleńskiej hardo doradzają, choć umysł, panie tego, odpukać, ...kto tam?

Jeszcze jedna uwaga, tym razem luźno związana z kościołem kat. Otóż ks. Lemański palnął cokolwiek w stronę pani premier, po jej przepięknej wypowiedzi, przy której red. Urban blednie i redaktorzy Wojna i Górnicki truchleją... Towarzystwo kynologiczne, tuszymy, wystosuje jakiś protest, przecie bura suka też swoje prawa ma, w szczególności do dobrego imienia. A już całkiem zacnie czyta się wypowiedzi biskupa Pieronka. Może odłożenie władzy i późny wiek tak dobrze im robi?


wuj Włodzimierz Włodzimierzowicz

Wednesday 30 August 2017

zapiski leminga, LXXIV

warcabowe przedszkole,

"a ja go żołędnym dupkiem!"


Pani posłanka, a niegdyś niepokorna dziennikarka o wielce zasłużonym naźwisku Lichocka* zapowiedziała pono bojkot francuskich serów jako dumną odpowiedź na rozmowy prezydenta Macrona ze wszystkimi z Wyszehradu, ino nie nami, solo ziemni, tej ziemni, przedmurzem chrześcijaństwa i cywilizacji jako takiej, itp. androny. Zbawcami Europy. Tfu!...

Wydawało nam się tu w resorcie, od w miarę zawsze, że polityka to takie szachy. I ubaw po pachy. Choć sami w szachy nie grywamy, a jedynie w reversi od wielkiego dzwonu, to jednak pewne ogólne pojęcie mamy. Grać nie pomaga, ale wypowiadać się o grze — a jakże! Zanim się zrobi ruch, można wyobrażać sobie, co chce zrobić przeciwnik. I może co sami zechcemy zrobić po tym ruchu, w sytuacji, kiedy bardzo prawdopodobne, że przeciwnik pójdzie tak a tak. A może coś podłożyć, żeby dwa ruchy później zyskać. Nie umiemy, ale wiemy, że można umieć. I że czasem należy. Ot, spryciacha-śmy, nie uwłaczając. Pies ogrodnika — sam nie gra, a gada, że inni w zasadzie powinni tak, a nie inaczej, na poziomie wytycznych najogólniejszych z możliwych, więc w praktyce i konkretnej rozgrywce kompletnie nieprzydatnych. Tym bardziej, wychodząc z zapętlenia, dziwimy się Naczelnikowi, że w partii trzymionej ponoć za twarz silnie, pozwala się wypowiadać ludziom, którzy mają wyraźne problemy z rachunkiem pro i contra, czyli z bilansem przekazu — wiadomo, do swoich dotrze, ale czy nie oberwą jeszcze śmiechem z przeciwnej strony? Przytaczać szczegółowo rozmaitych Witzów nie będziem, dość powiedzieć, że nawiązywały do rozmaitych konotacji z francuzczyzną nad wyraz szeroko pojętą (np. seks, wino) oraz co bardziej przyziemnych zastosowań terminu "ser" i jego możliwych bukietów.
Przytaczamy wszelako najzabawniejsze, naszym zdaniem, trzy wypowiedzi z ponad 800. Co przecież nie oznacza bynajmniej, że czytaliśmy wszystko...


pix_d: A o winach to nic nie powiedziała, cwaniara!
kataryniarski: Moze w siarkofrutach gustuje???
proboszcz-bezrobotny: bo pija zielonogórskie i otwockie
typowy_wyborca_pisu: i do tego deska serów: morski, bieluch oraz topiony z szynką.
plus jeszcze dwie wypowiedzi zdradzieckich mord z forum gazety. Ktoś wywnętrzył się był, że odkłada Prousta i zaczyna czytać Wildsztajna, za co go pochwalono, że "dobra zmiana", a znów inszy, że Polska jest zerem. Pospieszyliśmy, jako agent wpływu, pocieszyć, że po pierwsze (za J. Fedorowiczem), skoro osiągnęliśmy dno, to jest się od czego odbić, a po drugie, że można to jakoś sprzedać. Choćby jako reset albo renesans. Kwestia, kto wystąpi w roli swojskiego Leonarda, jest otwarta. Poseł chyba jeden taki jest, ale ten to raczej do młocki się nadaje. Nie sprawdzaliśmy, czy już z "Encyklopedii `S`" go wygumkowano, choć korekty w życiorysie były.

Tak to się bawimy w Bulandii Najjaśniejszej. Choć zaiste momentami przypomina to bal na tytaniku, nieokorowany. Jeszcze co do powyższego wyśmiewania rodzimych wyrobów: win nie pijamy, siarkopolu tym bardziej. Morskiego ani topionego nie, jedno za drogie, drugie nie smaczy. Twaróg tak, nie wstydzimy się tego, ba, nawet w zagranicznych wojażach brakuje nam go. Nie onego wymienionego bynajmniej, ino takiego no-name. Twaróg chudy, w zielonkawym papierku, podciekający nieco. Otręby też zresztą są w zachodniej dziczy nieznane, chyba, że jako płatki "bran" w dziale BIO, po cenach paskarskich.

Humor strony  przeciwnej cokolwiek ponury i toporny, ale trzeba im jedno przyznać — zadanie przecie nieskończenie trudniejsze, obrona takiej wtopy to nie w kaszę dmuchał. Ciekawiśmy, jak się reszta głosłów przodującej formacji zapatruje na tę wypowiedź — chichoczą w mankiet, a redachtórce gratulacje składają? My, wiecie, jednakowoż powodowani humanitarnym podejściem i moralnością socjalistyczną, redaktorce składamy wyrazy współczucia. Gdyby nie okoliczności obiektywne (choćby to, że ostatnie tury po Alpach rabiamy niejako w obie strony, więc przyjechać do domu z zakupami i podarkami — na ten przykład z takiej Nicei czy skądsiś — stanowi pewną trudność), dowieźlibyśmy jej w prezencie krążek Chausse des Moines. Równo 12 lat temu nazad z ogonkiem (a więc przed pierwszym zwycięstwem parlamentarnym przodującej formacji, a i osiąściem Prezydenta Tysiąclecia Warszawy na urzędzie prezydenta Państwa) śmy zakupili krążek onego wyrobu, w Briancon. Skórka poszła jako odmrówczacz biwaku, wnętrze jako wkład kaloryczny do zupki cebulowej (antycypacja!) w proszku. Skutkiem było późniejsze płukanie. Czemu nie polecamy tego wyrobu? Ano, moczą ciągnie od niego niemożliwie i nie podpada pod kwestię Fanny, mamy Edith, o zaginionym zapasie gorgonzoli: "I couldn't stand the smell, so I ate it".

Oprócz tego w czasie przeglądania radosnych fotek osób ze świecznika skojarzyliśmy twarze pani ministerki cyfryzacyjnej oraz młodocianego doradcy w MON. Nie wiemy, czy to przypadek, czy może rodzina. Fakt faktem, pan kolega Mundek, Antka druh, chyba jeszcze dorabia w ministerstwie. Co bardziej przerażające, figuruje on na "mapie powiązań" pana Antka z GRU i samym Włodzimierzem Włodzimierzowiczem, którą to mapkę red. Piątek w książce swej zamieścił. I więcej nitek idzie do pana Antka, niż do Włodzimierza Włodzimierzowicza; to my się zapytujemy, kto tu kim powoduje, i kto kogo szachuje. ("Cicho, koledzy"). Może jednak Antek Włodka ograł i jak OT się sformuje, to na Moskala jeszcze pójdziem, wrak odbić i tych troje, co przeżyli odszukać. Choć nie wiemy, czy na odbiciu Chateau Yabolle się nie zakończy. To z południowego stoku odkrywki tarnobrzeskiej. Nb. gdyby istotnie pan kolega Mundek był pod wpływem wschodnich, nie obyłoby się bez wpływu na imię potomka — niechybnie nakazaliby nadać, że mianowicie Feliks.

Jesteśmy świeżo po lekturze kolejnych wykopalisk z niniwy22, za które to wykopaliska składamy w imieniu resortu podziękowania panu one wykopaliska kolekcjonującemu i udostępniającemu ku uciesze gawiedzi, grzebologów*** i innych. W szczególności przypadły nam do degustibusa "Traktat o gnidach" (cokolwiek przegadany, wprawdzie klawiatura więdnie, ale należy oddać sprawiedliwość panu Piotru Wierzbickiemu za ostatni akapit; nie wiemy, kim był wtedy, wiemy z grubsza, kim jest po transformacji) oraz pyszna odpowiedż szanowanego przez nas redaktora Adama Mic., nie wieszcza bynajmniej, "Gnidy i anioły".


wuj


* cenimy tu w resorcie płk. Aleksandra Lichockiego zarówno za ofiarną służbę w WSW, jak i za dochodzenie do ćwoków "weryfikujących" WSI**, współczujemy bycia nazwiśnikiem onej pani jeszcze bardziej niż odsiadki)

** wpadła w nasze łapska "Opinia zespołu ekspertów Platformy Obywatelskiej
do publikacji Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz
wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie
wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9
lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych w zakresie określonym w
art. 67. ust. 1 pkt. 1 – 10 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy
wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie
Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby
Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego” oraz o innych
działaniach wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa
Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej."
- poszarzone, żeby było widać długość tytułu. Czego by się o Platformianych nie sądziło, przynajmniej nie umyli rąk i przyznali, że głosowali za czymś, czego owoce okazały się nieco zatrute. Warto zajrzeć, szczególnie po lekturze raportu.

*** Laskowik/Smoleń, 1981:
-  S: a przecież oni wtedy zegarków nie mieli.

- L: a skąd kolega wie? a skąd wiesz?! historyk sztuki się znalazł, patrzcie, taka Stasia prawie, zobacz już, no... [szum i śmiech z widowni] poznają, rodzina siedzi! ...nie wolno tak argumentować, niech kolega mecenas zostawi te zegarki w spokoju, bo ja tu zwariuję zaraz no... się czepił jak rzep psiego ogona zegarków... nie wolno tak argumentować, bo nikt tego nie wie, czy oni w tych czasach mieli już zegarki, czy nie, nikt tego nie wie... nasi słynni grzebolodzy nie wykopali żadnego, to nie wiadomo. a może mieli zegarki, i co? może nie te szwajcarskie, może te lepsze, to nikt tego nie wie...

- ale oni nie mieli zegarków!

- no zadzwonię do kata, łeb urwie panu, naprawdę, no... a skąd kolega mecenas wie?

- bo u komunii nie byli...

- kolega jak coś chlapnie... no jak się czują ci, co mają zegarki, jak się czują?

- komuniści...

Saturday 26 August 2017

zapiski leminga, LXXIII

prezesi, Murzyni, etc.



Wydarzeń potylicznych ostatnio nie śledzim, ale obiło nam się o ucho, iż sam naczelnik zaszczycił obecnością jakiś sektor i lokalnego klasyka załoił. Koziarz pono się to zwie, cyfry nie znamy, ale znając możliwości w.w., należy skromnie powiedzieć: podładujom-wstawimsia. Niestety, wykazu sprzętu używanego nie ma, tylko jakaś kiczowata peleryna w kolorze odwróconej Indonezji.

Echa jakiegoś wywalonego skutera też się przewaliły, ale już nie pamiętamy, kiedy. Nad brakiem piranii i rekinów w Bełtyku - UBOL-ewamy. Może gdyby uciekł, uznałby, że teraz partia może mu na odcisk naskoczyć.

Piękny wywiad z prezesem Rady Mediów Narodowych ex-tow. Czabańskim Krzysztofem ukazał się w GW. "Nie wiem", "nie widziałem", "możliwe", etc.etc. - w 2/3 lektury zdajemy sobie sprawę, że Kursk niezatapialny jest, a skoro horda nowozmiennych musi spłacić kredyt albo dokończyć wykładanie (łazienki kafelkami), to niech spokojnie kończy i gada te bzdury, ale najchętniej nie za kasę tych, którzy z TVP mają związane jedynie dobre wspomnienia z lat dawnych (u nas akurat do 2003, ale dobroć wspomnień skończyła się gdzieś w 1998 bodajże). Oczywiście pana Czabańskiego cenimy nie tylko za przynależność niegdyś do Partaczki, ale przydałby mu się jakiś kurs profesjonalnego kłamania...

Zaczyna podnosić głowę kawałek Kościoła kat. - "matka nasza". Jakiś Alfons abepe Nossol, no i stary kol. Pieronek z linku obok. Ciekawe, czy owce co bardziej znarowione posłuchają pastuchów. Bo mielibyśmy, rozumiecie, pewien kłopot - ot, nagle należałoby onej organizacji przyznać nieco racji jak chodzi o socjotechnikę i pogratulować. Choć po wyczynach kibitzerii na Jeleniej Górze (Jeleniej?!... Jasnej...) i zagrzewaniu uczuć patryjotycznych przez towarzyszy Paulinów, że o międlących nie wspomnimy, obaw raczej nie ma. W końcu nie wszystko zależy od tatzy, wszak państwo łoży. Musimy dotrzeć do wspominków abepe Orszulika, jako uczestnika obrad (pardon, mediatora, choć to śmiechu warte) Okrągłego Mebla - jeśli coś wydał. A może nie wydał, bo w archiwach figuruje i się bał pomruku tych, co w pył teczkowy swoje wąskie nosy wsunęli i do dziś ich alergia trzymie.

***

Czas goni, więc skrótem tylko o musi spóźnionym sygnale, że ciemniejsi nasi bracia* nie życzą sobie, coby ich nazywać Murzynami, tylko "czarnymi". Zadziwiające - słowo w polszczyźnie obecne jest od dawien dawna, u nas nigdy nie miało negatywnych konotacji, co więcej: za naszego życia, gdzieś w świetlanych latach 90tych, "black" było w US tak ciężką obrazą, że tablicę w szkole z przerażeniem nazywano "chalkboard", byle nie powiedzieć "black" - wiadomość z bardzo wiarygodnego źródła i wątpię, żeby chciało nas zrobić w przysłowiowego konia. Dziwaczne jest, że nasi goście ubrdali sobie coś takiego, dziwaczniejsze, że poprawczak rozdmuchał to do rozmiarów obrazy i nawet upitrasił naprędce takie oto uzasadnienie: otóż "Murzyn" ma w polskim negatywne konotacje z racji występowania w powiedzeniach. Np. zrobił swoje, może odejść. Albo napisać pracę jako właśnie on. Że niby drwiny z niewolnictwa i jakiejś podrzędności dawnej? Akurat nasze jedyne złe skojarzenia z Murzynami to melorecytacja i łupu-cupu - otwarcie i uparcie twierdzimy, że świat byłby szczęśliwszy i mądrzejszy, gdyby muzyczna twórczość tych ludzików poprzestała na dżezie i blusie. Podobnie zresztą jak nasi mogliby się w diskopolo nie zapuszczać. A wracając do afrykanersów: karego konia z rzędem temu, kto w takiej sytuacji zechce obronić dobry albo neutralny PR słowa "czerń"; obawiamy się, że rychło znalazłby się taki ktoś w białej dupie, biało to widzimy...

Murzynom postanawiamy dać tu radę opartą na własnym przykładzie - jadąc w gości należy stosować się do lokalnych zwyczajów. Nam np. nie przeszkadza, że Polacy na Zachodzie to nie zawsze synonim obycia, kultury, honoru itp. - każdy odpowiada za siebie. Francuzi pono mówią "pijany jak Polak" - nas to nie tyka, bo nie pijemy... A każdy pijak to z Łodzi!

wuj


* Wszyscy? Niektórzy? Tego źródło nie ujawniło, ani chyba źródłu to przez brak myśli nie przejszło, gdyż było już nieco zaperzone, w ramach rozgorzenia ferworu przysłowiowego we walce o polityczną poprawność. I nie jest to przyprawianie źródłu gemby, ani tym bardziej wkładanie źródłu w usta tego, czego tam nie miało, źródło samo użyło tych słów. Cyt. "politycznie poprawnie mówi się `czarny`"

Saturday 12 August 2017

zapiski leminga, LXXII

maraton


Z pierwszej strony powielamy doniesienie pomiesięcznicze, że oto Światły, łaskawie i miłościwie nam, mordom zdradzieckim panujący Naczelnik ogłosił zamiar ew. zawieszenia tzw. miesięcznic po dziewięćdziesiątej szóstej; bo tyle było ofiar tego, co wydarzyło się te siedem lat temu nazad w kwietniu, nazywać tego nie będziem, ale na wyniki posiedzenia komisji, której członki -- jak się pan inż.  Nowaczyk uskarża -- nazywane są oszustami. Jakże nam przykro, zaordynujemy wśród ludzi resortu zbiórkę na chusteczki. A może po prostu wódz  drabiniasty biologicznie się kończy i jakoś chce wybrnąć. "Trzeba wyjść z tego z honorem, co?"

Oprócz tego napój miał kampanię reklamową wszech czasów, wspartą pono na powstaniu. Nie kojarzymy smaku i nie skojarzymy, jako że tego typu chemizacji organizmu nie prowadzimy. Ostatnio w resortowej lodówce figurantem nr jeden jest piwo nealko, choć niektóre modele trącą straszliwą lurą.

Zatruliśmy sobie we wtorek z rana łeb produkcjami pana redaktora Xero oraz tego od krasnali z Wrocławia. Kołomyja, Tworki i xuj wi co. Fajne odprężenie, "Defiladę" niedługo dogonicie! (I nie do twórców mówimy, ale do ZARZĄDZANYCH...) Później odtrutka, czyli pogaduchy pana Kuźniara (to jego ktoś hejtował? Spoko gość przecie.) z różnymi takimi. Fajnie gadał Włodzimierz Czarzasty z eZeLDe i Kalisz, ale ten za dużo nieco. Bzdety plótł Ryszard Petru, niestety. Ale może się wyciągnie na 3+ przez najbliższy rok-półtora. BB i "Myszka" w bardzo dobrej formie, i to cieszy.

Na koniec programik panów Roli* oraz Wrońskiego, który być może dorabia do zmniejszonej emerytury. Udało się dowiedzieć, że konflikt między MON a pałacem ws. nominacji generalskich to wina konstytucji, oraz że zszedłszy niedawno z tego łez padołu prof. Wolniewicz to wybitny Polak, intelektualista i antykomunista na tle nijakich postaci w rodzaju Baumana oraz Bartoszewskiego. Ooooo....keeeej... Złośliwie zatem podsuwamy zacną produkcję pana E.Rojta, kimkolwiek by ten nie był, nt. onego marksisty, co w Radyju występował, wrogów umęczonej Ojczyzny za co drugim winklem wrednie zaczajonych pilnie piętnując. I być może tylko dlatego zasłużył na takie fanfary (nie mylić z wywiadnikiem Fonfarą, czy też von Fara może się nazywał i wokół "sprawy Oleksego" robił) ze strony onej stacji z pp. Rolą i Wrońskim, plus komentujący, słusznie oburzeni, że nawet w TVP zbyt wiele o tej stracie (modnie jest mówić: "niepowetowanej") nie gadano. Dodajmy jednak na koniec, że cenimy marksistów z PZPR. Nie cenimy tylko tych, którzy okoliczności wpartięwstąpienia usiłują zamataczać i wykonują sztuczki cyrkowe, coby nowej fali dać się ponieść. Potemu czytujemy co nieco prof. Wiatra oraz Schaffa.

Co do byłego pracownika Dep. Techniki i Dep. I MSW (wydz. XI, czyli to samo, co Makowski) i później (kontr-)wywiadu, pana płk. Piotra Wrońskiego, to nie powiemy, zastanawia nas tu w resorcie ta postać. W każdym razie gust podpowiada, że wysławia się o dziesięć piekieł mniej składnie od gen. Dukaczewskiego czy pułkowników Makowskiego czy Severskiego, a nawet, "czego by o nim nie sądzić"** gen.*** Zacharskiego. A wynurzeń nt. morderstwa na ks. Popiełuszce i "spisku założycielskim" jakoś nie kupujemy. Prędzej od prokuratora Witkowskiego, o którym redaktor Xero gadał głosem usypiającym a świątoj*bliwym, skromność i pokorę własną co i rusz eksponując, że ów Witkowski to dobry katolik, a okazał się -- z wypowiedzi sądząc, w rozmowie z jakimś brodatym typem z Lublina (nie mylić z "Żukiem") -- rzeczowym i spokojnym człowiekiem, musi krzyżyk w sercu noszącym, nie na płaszczu.

Z humorku bezpieczniackiego jednakowoż najzabawniejsza wydaje nam się pogwarka (nieżyjącego już) płk. Garstki (odcinek "Konspiracja" z cyklu "Za kulisami PRL", autorstwa dobrze poinformowanego redaktora R. Walenciaka.)
Ja uczestniczyłem przez pewien czas w takich cotygodniowych odprawach, które odbywały się w gabinecie generała Ciastonia, no i tam przychodzili dyrektorzy, v-ce dyrektorzy odpowiednich jednostek operacyjnych, głównie tzw. biura studiów, bo to była ta jednostka operacyjna, która zajmowała się głównie właśnie nielegalną działalnością podziemną i "Solidarnością" po stanie wojennym; no i wysłuchiwałem tam tych raportów, oczywiście generał Ciastoń mnie po prostu czasami rozśmieszał, bo siedział z tą swoją taką ponurą, skupioną miną, z tą brodawką na brodzie, kiwał głową i mówił
 

-- Tak.. tak... To jednak, możemy powiedzieć, towarzysze, że jesteście na kierunku, prawda? 

Wszyscy mówią: 

-- Tak, tak, jesteśmy na kierunku!
 

Później oni wychodzili, ja mówię:

-- Towarzyszu generale, przecież to jest gorzej niż harcerstwo, no...!

 Ciastoń:

-- Przestańcie mnie denerwować...

No tak, no... Tak to wyglądało.

Nie pamiętamy, czy wzmiankowany płk. Wroński był z biura studiów, a jeśli nawet tak, to pewnie nie był dyrektorem i niech w żadnym wypadku powyższe go nie bruka. W każdym razie w naszym resortowym pojęciu nie (s)kończy(ł) jakoś strasznie źle, choć towarzystwo dobrał sobie raczej takie, że koledzy ze służby pewnie się dziwią i być może nie podają mu ręki. I my się im nie dziwimy, ale może zerwał z przeszłością (jak ów Wolniewicz, ale nomen omen wolniej) i się tym nie przejmuje. Ważne, że do paplaniny przemyca całkiem dużo czysto propaństwowej treści, jednoznacznego stosunku do "zastrzeżonych" materiałów w archiwum IPN (tfu..) i tego i owego o kontrwywiadowczym sprawdzaniu tych i onych... A że komplementy ludzkim panom prawi? Może cel uświęca środki? Jeśli nie sprzedajny, czy dureństwem opadnięty, to może Waleńród jaki? Jużeśmy jednego mieli, Żek Pstrąg mu było na nazwisko; z poruczenia samego Antoszy na jenerała mianowan. "Z siebie się śmiejecie"...


Życzliwy
 

* nie Żymierskiego, ale kto wie, może kandydat na resortowego prawnuka? Może wskanujemy zacny fragmencik o marszałku, ze wspomnień W. Górnickiego

** to z obiektywnego historyka, Cenckiewicza, w jakże ciekawym paradokumencie o oddziale "Y".

*** z Wałęsiego awansu, tuż po "sprawie Oleksego" i przed wyjazdem; a skorośmy już przy Wałęsich awansach, to i tak nikt nie przebije awansu duchownego Głódzia, co to z kaprala do generała za jednym skokiem (nie mylić ze SKOKiem) dobił i wyrecytował "ku chwale boga i ojczyzny" -- przy czym transkrypcję pozostawilim bez wielkich liter ze względu na zbyt duże wahania w kwestii priorytetów...

Tuesday 1 August 2017

zapiski leminga, LXXI

brak parasolki


Upał dał się we znaki panu ministrowi Bartoszowi (nie mylić z ex-rzecznikiem Bartłomiejem). Kto wie, czy gdyby umyślny usłużny (np. ten drugi) trzymał jaki antysłońc (para-sol) nad szlachetnym, do granic wytrzymałości spiętym czynnościami psychicznymi czołem pana ministra, może czar Mistrali za dolara nie byłby prysł. A tak -- jest jak jest.

Obchodzimy rocznicę rzezi Warszawy. Powstańcom wieczna cześć i chwała, dowódcom -- degradacja i pośmiertny sąd polowy i kula w łeb. Zabitym i wypędzonym/więzionym cywilom, wysadzonym obszarom i "sztucznej" starówce -- trochę, cholerka, nie wiadomo co... Nieporozumienie. Na koniec etwas anderes, czyli ładna wypowiedź generała, który dostał od radzieckich broń i dał dyla na wywczas w Iranie:
„Wywołanie powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą, ale wyraźną zbrodnią.”
No i o. A zwolennikom kultu powstania -- co naszym zdaniem całkiem nieźle koreluje z byciem zwolennikiem odpowiedzialności dzieci za czyny/słowa rodziców -- sugerujemy spytać pewną panią senator z pewnej partii, co też miał na myśli dokładnie. (Choć nie wykluczamy wybiegów na miarę Stirlitza i pomarańczy.)

Skorośmy już przy powstaniu i odznaczeniach, wczoraj odznaczono pana Wildsztajna młodszego, "za projekt". Jak ktoś brzydko skomentował, "Dawidowi Wilsteinowi za zajęcie pierwszego miejsca" -- że niby chodzi o zachętę. Ponoć dawca (brawo Jędrek -- zaczątki nabiału w wecie dają się wyczuć!) powiedział coś o upamiętnianiu prawdy. Ciekawe, czy coś o "Czwartakach" i tej drugiej Ince (tj. A. Solskiej) tam jest. Bo jeśli nie ma, to może jednak za dyplomację?...


Życzliwy, jak zawsze.