Wednesday 30 August 2017

zapiski leminga, LXXIV

warcabowe przedszkole,

"a ja go żołędnym dupkiem!"


Pani posłanka, a niegdyś niepokorna dziennikarka o wielce zasłużonym naźwisku Lichocka* zapowiedziała pono bojkot francuskich serów jako dumną odpowiedź na rozmowy prezydenta Macrona ze wszystkimi z Wyszehradu, ino nie nami, solo ziemni, tej ziemni, przedmurzem chrześcijaństwa i cywilizacji jako takiej, itp. androny. Zbawcami Europy. Tfu!...

Wydawało nam się tu w resorcie, od w miarę zawsze, że polityka to takie szachy. I ubaw po pachy. Choć sami w szachy nie grywamy, a jedynie w reversi od wielkiego dzwonu, to jednak pewne ogólne pojęcie mamy. Grać nie pomaga, ale wypowiadać się o grze — a jakże! Zanim się zrobi ruch, można wyobrażać sobie, co chce zrobić przeciwnik. I może co sami zechcemy zrobić po tym ruchu, w sytuacji, kiedy bardzo prawdopodobne, że przeciwnik pójdzie tak a tak. A może coś podłożyć, żeby dwa ruchy później zyskać. Nie umiemy, ale wiemy, że można umieć. I że czasem należy. Ot, spryciacha-śmy, nie uwłaczając. Pies ogrodnika — sam nie gra, a gada, że inni w zasadzie powinni tak, a nie inaczej, na poziomie wytycznych najogólniejszych z możliwych, więc w praktyce i konkretnej rozgrywce kompletnie nieprzydatnych. Tym bardziej, wychodząc z zapętlenia, dziwimy się Naczelnikowi, że w partii trzymionej ponoć za twarz silnie, pozwala się wypowiadać ludziom, którzy mają wyraźne problemy z rachunkiem pro i contra, czyli z bilansem przekazu — wiadomo, do swoich dotrze, ale czy nie oberwą jeszcze śmiechem z przeciwnej strony? Przytaczać szczegółowo rozmaitych Witzów nie będziem, dość powiedzieć, że nawiązywały do rozmaitych konotacji z francuzczyzną nad wyraz szeroko pojętą (np. seks, wino) oraz co bardziej przyziemnych zastosowań terminu "ser" i jego możliwych bukietów.
Przytaczamy wszelako najzabawniejsze, naszym zdaniem, trzy wypowiedzi z ponad 800. Co przecież nie oznacza bynajmniej, że czytaliśmy wszystko...


pix_d: A o winach to nic nie powiedziała, cwaniara!
kataryniarski: Moze w siarkofrutach gustuje???
proboszcz-bezrobotny: bo pija zielonogórskie i otwockie
typowy_wyborca_pisu: i do tego deska serów: morski, bieluch oraz topiony z szynką.
plus jeszcze dwie wypowiedzi zdradzieckich mord z forum gazety. Ktoś wywnętrzył się był, że odkłada Prousta i zaczyna czytać Wildsztajna, za co go pochwalono, że "dobra zmiana", a znów inszy, że Polska jest zerem. Pospieszyliśmy, jako agent wpływu, pocieszyć, że po pierwsze (za J. Fedorowiczem), skoro osiągnęliśmy dno, to jest się od czego odbić, a po drugie, że można to jakoś sprzedać. Choćby jako reset albo renesans. Kwestia, kto wystąpi w roli swojskiego Leonarda, jest otwarta. Poseł chyba jeden taki jest, ale ten to raczej do młocki się nadaje. Nie sprawdzaliśmy, czy już z "Encyklopedii `S`" go wygumkowano, choć korekty w życiorysie były.

Tak to się bawimy w Bulandii Najjaśniejszej. Choć zaiste momentami przypomina to bal na tytaniku, nieokorowany. Jeszcze co do powyższego wyśmiewania rodzimych wyrobów: win nie pijamy, siarkopolu tym bardziej. Morskiego ani topionego nie, jedno za drogie, drugie nie smaczy. Twaróg tak, nie wstydzimy się tego, ba, nawet w zagranicznych wojażach brakuje nam go. Nie onego wymienionego bynajmniej, ino takiego no-name. Twaróg chudy, w zielonkawym papierku, podciekający nieco. Otręby też zresztą są w zachodniej dziczy nieznane, chyba, że jako płatki "bran" w dziale BIO, po cenach paskarskich.

Humor strony  przeciwnej cokolwiek ponury i toporny, ale trzeba im jedno przyznać — zadanie przecie nieskończenie trudniejsze, obrona takiej wtopy to nie w kaszę dmuchał. Ciekawiśmy, jak się reszta głosłów przodującej formacji zapatruje na tę wypowiedź — chichoczą w mankiet, a redachtórce gratulacje składają? My, wiecie, jednakowoż powodowani humanitarnym podejściem i moralnością socjalistyczną, redaktorce składamy wyrazy współczucia. Gdyby nie okoliczności obiektywne (choćby to, że ostatnie tury po Alpach rabiamy niejako w obie strony, więc przyjechać do domu z zakupami i podarkami — na ten przykład z takiej Nicei czy skądsiś — stanowi pewną trudność), dowieźlibyśmy jej w prezencie krążek Chausse des Moines. Równo 12 lat temu nazad z ogonkiem (a więc przed pierwszym zwycięstwem parlamentarnym przodującej formacji, a i osiąściem Prezydenta Tysiąclecia Warszawy na urzędzie prezydenta Państwa) śmy zakupili krążek onego wyrobu, w Briancon. Skórka poszła jako odmrówczacz biwaku, wnętrze jako wkład kaloryczny do zupki cebulowej (antycypacja!) w proszku. Skutkiem było późniejsze płukanie. Czemu nie polecamy tego wyrobu? Ano, moczą ciągnie od niego niemożliwie i nie podpada pod kwestię Fanny, mamy Edith, o zaginionym zapasie gorgonzoli: "I couldn't stand the smell, so I ate it".

Oprócz tego w czasie przeglądania radosnych fotek osób ze świecznika skojarzyliśmy twarze pani ministerki cyfryzacyjnej oraz młodocianego doradcy w MON. Nie wiemy, czy to przypadek, czy może rodzina. Fakt faktem, pan kolega Mundek, Antka druh, chyba jeszcze dorabia w ministerstwie. Co bardziej przerażające, figuruje on na "mapie powiązań" pana Antka z GRU i samym Włodzimierzem Włodzimierzowiczem, którą to mapkę red. Piątek w książce swej zamieścił. I więcej nitek idzie do pana Antka, niż do Włodzimierza Włodzimierzowicza; to my się zapytujemy, kto tu kim powoduje, i kto kogo szachuje. ("Cicho, koledzy"). Może jednak Antek Włodka ograł i jak OT się sformuje, to na Moskala jeszcze pójdziem, wrak odbić i tych troje, co przeżyli odszukać. Choć nie wiemy, czy na odbiciu Chateau Yabolle się nie zakończy. To z południowego stoku odkrywki tarnobrzeskiej. Nb. gdyby istotnie pan kolega Mundek był pod wpływem wschodnich, nie obyłoby się bez wpływu na imię potomka — niechybnie nakazaliby nadać, że mianowicie Feliks.

Jesteśmy świeżo po lekturze kolejnych wykopalisk z niniwy22, za które to wykopaliska składamy w imieniu resortu podziękowania panu one wykopaliska kolekcjonującemu i udostępniającemu ku uciesze gawiedzi, grzebologów*** i innych. W szczególności przypadły nam do degustibusa "Traktat o gnidach" (cokolwiek przegadany, wprawdzie klawiatura więdnie, ale należy oddać sprawiedliwość panu Piotru Wierzbickiemu za ostatni akapit; nie wiemy, kim był wtedy, wiemy z grubsza, kim jest po transformacji) oraz pyszna odpowiedż szanowanego przez nas redaktora Adama Mic., nie wieszcza bynajmniej, "Gnidy i anioły".


wuj


* cenimy tu w resorcie płk. Aleksandra Lichockiego zarówno za ofiarną służbę w WSW, jak i za dochodzenie do ćwoków "weryfikujących" WSI**, współczujemy bycia nazwiśnikiem onej pani jeszcze bardziej niż odsiadki)

** wpadła w nasze łapska "Opinia zespołu ekspertów Platformy Obywatelskiej
do publikacji Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz
wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie
wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9
lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych w zakresie określonym w
art. 67. ust. 1 pkt. 1 – 10 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy
wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie
Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby
Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego” oraz o innych
działaniach wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa
Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej."
- poszarzone, żeby było widać długość tytułu. Czego by się o Platformianych nie sądziło, przynajmniej nie umyli rąk i przyznali, że głosowali za czymś, czego owoce okazały się nieco zatrute. Warto zajrzeć, szczególnie po lekturze raportu.

*** Laskowik/Smoleń, 1981:
-  S: a przecież oni wtedy zegarków nie mieli.

- L: a skąd kolega wie? a skąd wiesz?! historyk sztuki się znalazł, patrzcie, taka Stasia prawie, zobacz już, no... [szum i śmiech z widowni] poznają, rodzina siedzi! ...nie wolno tak argumentować, niech kolega mecenas zostawi te zegarki w spokoju, bo ja tu zwariuję zaraz no... się czepił jak rzep psiego ogona zegarków... nie wolno tak argumentować, bo nikt tego nie wie, czy oni w tych czasach mieli już zegarki, czy nie, nikt tego nie wie... nasi słynni grzebolodzy nie wykopali żadnego, to nie wiadomo. a może mieli zegarki, i co? może nie te szwajcarskie, może te lepsze, to nikt tego nie wie...

- ale oni nie mieli zegarków!

- no zadzwonię do kata, łeb urwie panu, naprawdę, no... a skąd kolega mecenas wie?

- bo u komunii nie byli...

- kolega jak coś chlapnie... no jak się czują ci, co mają zegarki, jak się czują?

- komuniści...

No comments:

Post a Comment