Tuesday 28 February 2017

zapiski leminga, L

chichot, czy rechot?




Przezacny prokurator Stanisław Piotrowicz -- w kręgach zbliżonych do kółka sympatyków polskich* kreskówek znany bliżej jako don Pedro, szpieg z krainy d(r)eszczowców, obrońca ciumkającego dzieci księdza -- złożył jakoby wiecheć pod tablicą ku czci czy pamięci ofiar komunizmu. Zapewne w związku z dniem** tych leśnych, co olali ostatni rozkaz AK i bawili się w partyzantkę i bandyterkę. Pardon, walkę z okupantem, pozyskiwanie żywności i eliminację kolaborantów i ich rodzin -- tako chce polit-hist-agit-prop. 

Oprócz tego minister od lasów, nomen-omen Szyszko z nazwiska, posiadacz stodoły z wykazu majątkowego, przykadził dr. T. Rydzykowi, że taki etyczny i moralny. W czasach postprawdy wszystko jest możliwe, kadzenie zatem też. Ogłaszam alarm smogowy dla miasta Torunia. Ktoś spadł ze schodów, przycięły go drzwi -- jak mawiano między uczniami przy okazji omawiania wiersza, który zaczynał się przecież od "Uwaga, przeszedł, koma trzy" -- słowa we łbie zostały, a autor i tytuł, patrz pan, nijak...

Ścigają pana Zbigniewa***. Po prześledzeniu strony owego typa mamy tu w resorcie same wątpliwości. A właściwie nie mamy -- ciężko w cokolwiek uwierzyć, nawet jeśli mocno stara się bić w niemiłosiernie rządzącą nam Partię Panów. Zwłaszcza rewelacje o "akcji Buś" są, sądząc z pisma i jego "stylu" (zwłaszcza w oszczędnym gospodarowaniu znakami przestankowymi) raczej autorstwa samego pana Zbigniewa. Ktoś brzydko skomentował, że to świr, złodziej i konfabulant. Co do dwóch pierwszych, ciężko nam się odnieść. Co do trzeciego -- trafił ów złośliwiec w przysłowiowe sedno tarczy, niczym gen. Molibden, a sformułowanie pochodzi od gen. Zambika. "E, wodę, coś mocniejszego! Herbatę? Z dwóch torebek wam zrobię..."

I tym dyktum zakańczamy festiwal****,


zrzędliwy wuj, który złotymi radami usiłuje naprawiać świat z olimpijskiej wysokości swojego fotela*****...

* tj. PRLowskich, zachowajmy poprawność, bo jak wiadomo z wykładni komiksów jepeenu, PRL to czarna dziura, nie Polska...

** ustanowionym, o ironio, z wydatną pomocą prezydenta, którego zdaje się mało się dziś szanuje, jeśli chorobliwie się szanuje owych przeklętych...

*** nie mylić z panem Zbyszkiem, magistrem nauk prawnych. Nb. nazwisko pana Zbyszka, tj. Ziobro kojarzy się nam tu w resorcie, pamiętającym stare czasy w TV (bodajże środek lat 90tych) z programem "Benefis Jacka Ziobro", zwłaszcza czeskiego kawałka metalowego, gdzie padały słowa "Ja sem Satanek, ja vampirek" itp. Nawet było to śmieszne. Chyba było też coś o którejś ze znanych walk Jędrka Hołoty, ale nie jesteśmy pewni. Należy to do tak kompletnej niszy, że nawet nie przedyfundowała była na jutup, jak mawia red. Jan Rem, sam przecież tamoj występywający. Za to żyje w dobrej pamięci podróżników z przeszłości, zbłądzonych w tym dzisiejszym, wicie, końgresie futurologicznym. Czy też jego przewidzianym waria(n)cie... A przecież obudzić się w kanale, nawet pełnym pomyj, i usłyszeć przez radio, że prezydent Clinton to i tamto, Kwachu siamto, a Begeremek o Unii i sprawach dnia... Ileż by człowiek za to dał! A tu -- przyczynowość, stożki, zakazy, wszystko na "nie". A żyć trzeba. A może się chce.

**** z wynurzeń Krzysztofa Materny o festiwalu w Sopocie, z odcinka ZCDCP pt. "Wspomnienia z Wakacji". Ale wynurzenia Wojciecha Manna były lepsze, zwłaszcza o jakiejś śpiewaczce typu Barbie, na baterie...

***** tak o mię napisano onegdaj na opiniotwórczym błogu pt. "młodedrwale", gdzie uprawiałem masowo sztukę "pisania ze zbędnym omówieniem" w komentarzach. Może da się to i owo odgrzebać, choćby tekst o tymianku w Verdon czy kradzieży jaj przez kunę w Peilstein (takie Rzędki, ale koło Wiednia).

Sunday 26 February 2017

zaiski leminga, XLIX albo IL

płaniety i inne bzdety.



Gastronomy odkryły, że są insze planety wokół inszych zwiozd się wiercące, za Keplerem Zdzisławem pewnikiem. Pysznie. Trwają spekulacje, jak zwykle, o życiu, i czy tam też mlazgroć będzie i lepniaki na wapiennych rusztach, czy jak tam to klasyk wdzięcznie nazywał. Może tak, może nie, choć we "Fiasku" klasyk zasugerował, że entuzjazmować się nie ma co. 40 wiosen świetlnych to dość dużo, ale może kiedyś uda się wybrać, a i załoić cuś, niczym Pirx w poszukiwaniu robota, co to zdaje się z żywca był się spartolił na glebę. Tłukąc organizm, jak to ujął jeszcze inny klasyk w opiniotwórczym zinie BUKA, lata temu.

Za to nasza oblubiona gazeta (a może podpisany pod wywiadem p. Karol Wójcicki, nie mając w autoryzacji wpływu na tytuł) w pośpiechu musi walnęła tytuł na miarę sami już nie wiemy czego. Nasze, wicie, skojarzenia biegną w stronę protokołów milicji/policji (w tym klasycznego zeznania szeregowego bodajże Boryczki ze "Zmienników" -- "Udało mi się pozbawić go prawego obuwia. W tym czasie oskarżony Kuśmider zbiegł z pomieszczenia nr 317 przy pomocy otworu okiennego.") albo humoru informatyków (choćby skompresować kod nowej wersji programu do kompresji tą właśnie wersją, bez kompatybilności wstecz...) , czy korespondencji ZUS/szpital-klient. Np., że należy przynieść ze sobą własne świadectwo zgonu. A może cytatów z "The Devil's Dictionary" pojawiających się czasem, a konkretnie co login, na naszym tutaj, resortowym ekranie kompuntra. A może z kina nowsiejszego, choćby to, że "ich oczom ukazał się las". A później, że "las krzyży"...? Cholera wie. W każdym razie śmiechu śmy mieli co niemiara, i to złośliwego, z gestem załamania rąk nad pustotą piszących. Uwiecznijmy, bo warto:

"NASA potwierdziła, że Wszechświat nie jest pusty".

Tuszymy tu w resorcie, iż w razie wycieczki w zaprzeszłość (np. czasy red. Reszczyńskiego w Teleexpressie, przed 1989 np.) nagłówek taki dostałby zasłużoną złotą czcionkę. Tym drobnoplanetocentrycznym (bo przecież nie antropo-, czy, a'propos, Andropo-...) akcencikiem zakańczamy festiwal, życząc miłego poniedziałku; to już jutro. A bratnie resorty donoszą, że jak chodzi o aurę, zbliża się wiosna.


wuj

Friday 24 February 2017

zapiski leminga, XLVIII

"i znów sypnie jak kozie z dupy..."*




Zima zaskoczyła drogowców. Poza tym obrońcy wiadomego kierowcy nie wpuszczono na przesłuchanie pani P., którego wyniki następnie utajniono**, co daje całkiem niezły fakcik do kampanii. Jak twierdzi PiS w osobie rzecznika (nie)rządu, utajnienia dokonano oczywiście dla dobra śledztwa i (sic!) dobra owego kierowcy, którego jakoby PO i .N wmieszały w medialną aferę. Pysznie. Jak widać, o zniknięciu podwójnej ciągłej czujnie zapomnieli... A może świadka wycia syren wynajdą... Ech, panie Chlebek, kilka tysięcy pańskimi rewelacjami wykarmić. Dobrze, że wszyscy żyją, bo byłoby prawie jak z Przemykiem i pogotowiem (przy czym red. Urban popełnił -- ale daty nie pomnimy, kołacze się po łbie, że po śmierci gen. Kiszczaka -- poważny i samokrytyczny artykuł pt. "Zabiłem Przemyka").

Oprócz tego Naczelnik obwołał Partię przodującą nam we walce o podstęp "ludzkimi panami". Co ponoć podchwycił jeden z głosłów .N znowuż i rozpoczął kwestię od "Jaśnie panie, Wysoka Izbo" -- co bardzo nas cieszy, bo pominął mimochodem niejakiego Kuchcińskiego. A nam tu, wicie-rozumicie, jak chodzi o zwroty grzecznościowe, z dwojga złego bardziej jednak pasuje zwykły poseł Jarosław Kaczyński w roli "jaśnie pana" niż Marek Kuchciński w roli Marszałka Sejmu. Dlatego uznalimy tutej, że głoseł z .N zdecydowanie z etykietą jest za pan brat i wziął się i znalazł. (Co do "ludzkich panów" -- tak trzymać z owym nieużywaniem siły. Przynajmniej konsekwencja w ochronie życia. A co na to co bardziej krewcy zwolennicy Berez i s-ki i bicia hołoty sierpem i młotem? Ot, zagwozdka... a jak im we łbach zakiełkuje, że ich wadza w kanał wpuściła? Tj. taki zwyczajny, nie od Wajdy).

Poza tym głosłowie panującej nam niemiłościwie organizacji stwierdzili, że kontr-głosłowie z PO, jako mający krew 96 osób na rękach***, nie mają prawa wypowiadać się o areoplanach dla BWO (Bardzo Ważna Osoba, ang. VIP)

Źle wypowiadają się różni o Antoniu. Że nie wiadomo, co robić, że dureń, że ajent czy śpik. Nie wiemy. Szarada to zaiste za trudna jak na nasze skromne zwoje. Goście ze wschodu sugerują, że grają tu też zamorscy, i że nie wolno tego lekceważyć przy próbach zarysowywania szkiców psychologicznych tej niedwunastnicowej postaci. Choć re(a)sumując wszystkie rozbieżności w UV i IR i renienormalizując w schemacie MS-bar, wydaje się, że wychodzi skończony świr i tyle.


wuj wszystkich wujów

* z zacnego filmu "Ciało".

** apdejt: nie dość na tym, czarnej skrzyni biegów biegłe nie mogo odczytać! Jak mawiają niepokorni i niezależni w potylicę bici i flądrzarze wszelkiej maści: PRZYPADEK? NIE SĄDZĘ!

*** apdejt: pan v-ce-Antoś: "Ja nie powiedziałem, że ktoś zabił kogoś fizycznie". Tytułem braku komentarza: strach cokolwiek napisać, jeszcze ludzkie pany się obruszą.

Sunday 19 February 2017

zapiski leminga, XLVII

Terminus, czyli




...utrwalanie betonu. Czy też cementu, bo pamięć już nie ta. Szalony Anthony przybredził (na kongresie przezpieczeństwa w Monachium, więc nie w grajdole, ino w tzw. świecie) o polegnięciu dwóch prezydentów. Z winy, jak wiadomo, Rosji i jej agresji. Sugerujemy zwierzchnikom stosownych służb sojuszniczych zajęcie się tym palantem polskim baseballem i wysłanie go do sprawdzenia, czy na dnie dołu jest wapno palone, czy gaszone. A o przysypanie przecież w takich przypadkach nietrudno, jak twierdzą nasi resortowi gawędziarze.

Wysłuchaliśmy z uwagą przez szklankę przy ścianie, co ma na temat wystąpień pp. Antka i Witka do powiedzenia urodziwa pani rzecznik tamtejszego MSZu, pani Zakharova, babeczka wygadana, rezolutna i przystojna; ale nihilego noviego ponad to, co od 1992 roku o Antonim sądzimy, nie usłyszeliśmy. Podobnie o p. Witku, ale w 1992 chyba potylicznie aktywny nie był. Kiedy przeżył nawrócenie, nie ustalono.

Element reakcyjny w CK Krakowie miał się rzekomo sprzeciwiać upartyjnianiu fabryki czekolady "Wawel". Pan Brudziński określił to jako "dzicz", najwyraźniej wyszedłszy z nerw i nie dostrzegając tego, że konsumpcja (w PR-owym sensie, nie kulinarnym) wiadomego niedolądowania, także wymaga oceny, za przeproszeniem, moralnej, że o finansowej (20+ k/mies. za "pracę" w podkomisji rzeczonego Anthony'ego różnych "psychics" --  patrz "Cartman's Incredible Gift") nie wspomnimy. A właściwie wspominamy -- ot, para d'ox.

Oprócz tego w ulubionej przez nasz Gazecie jakże interesujacy artykuł, publice od lat osiemnastu dozwolony, o lalkach dmuchanych mianowicie. Wskazaliśmy w komentarzach na wiekopomny utworek "Die Stumme Ursel" zasłużonego ansamblu znad rzeki za przeproszeniem Ruhry, pod szyldem Sodom, ale komentarz usunięto. Widocznie jacyś obrażeni przez "Der Wachturm" świadkowie wzięli i wciśli "kosz". Nie to nie, pereł przed wieprze dwa razy się nie rzuca, jak powiada starogóralskie porzekadło.

A skoro o góralach, odgrzano starego kotleta zza krat pt. Waluś. Że niby pod "Wyklętych" podciągają go niektórzy. Tym lepiej -- bo gorzej dla pamięci po bandytach, a jemu raczej to ani przeszkodzi, ani pomoże.

W sklepach czerwonoserdeczne lizaki na przecenie. Za chwilę kwiaty, palmy, modele samolotów, flagi, stroje małych powstańców, długopisy i zeszyty, znicze, flagi i race i czapki mikołajów i choinki. I maski karna-wałowe. Taki ich, psiakrew, kalendarz obchodów, czy też odchodów. Sprzedajnych. Nb. w związku z wiosną na potęgę ukazują się spod resztek śniegu wytwory prosto z odbytów domowych pupilów. Jak widać, dla niektórych dyskretne przystanięcie i złamanie bieli odrobiną brązu z psa ma widać coś z gry czy psikusa. "Co pan robi?!" "A sram, jak pani pies!"*.

O KODzie jakoś cicho od czasu wygranych przez pana Kijowskiego wewnątrzorganizacyjnych wyborów, a nasz zwiad terenowy donosi, że budki i wiaty spod URMu się w znakomitej większości zwinęły. Może to z przyczyn niesprzyjającej aury, ale licznik z przypominaczką, od kiedy to nie opublikowano wyroków w sprawach wiadomych, jeszcze tkwi. My tam, czyli tutaj w resorcie, jesteśmy jednak zdania, że prawdziwy KOD, a już zwłaszcza część, wicie, klasy robotniczej, po przemyśleniu jednak identyfikującej się z przesłaniami nakreślonymi jesienią 2015, gotowa jest się zebrać na sobotnie tradycyjne świecko spacery, a pana Kijowskiego w razie czego po prostu wytupać albo wyklaskać. W końcu idea jest ważna i stado niekiedy, a nie jakiś tam pastuch...

Z lektur: Zyzak niejaki, o Wałku piszący; pierwsze 150+ stron nawet niezłe, tak do tuż po 1970. Jest parę (nie)delikatnych sugestii i jak zwykle wiara w to, co oficery SłużBiste gadają, itp., objętość straszliwa, ale przynajmniej "się czyta", w przeciwieństwie do produkcji ex-politycznego Kowalskiego, bijącego na oślep w świetlaną postać generała Czesława.


życzliwy


* z "Dnia świra" bodajże.

Monday 13 February 2017

zapiski leminga, XLVI

Stirlitz, pomarańcze i walęwtynki.



Sensacja -- popuścił kontr-jenerał Pytel o wypowiedzi Antoszy nt. kół zamachowych ze Zwoleńska. Uprzednio jakoby odebrawszy dymisję z rąk Bartka Zwycięzcy. Zacnie. Będzie jak w sucharze o Stirlitzu, co to tylko po pomarańcze przyszedł -- padnie najpewniej tłumaczenie, że szło o rozgrywanie sprawy przez tych i onych na płaszczyźnie politycznej, co przecież jest oczywistą oczywistością. A Ciemny Lud rzecz kupi, podobnie jak (tfu, odpukać, kto tam?) kolejny wypadek, tym razem z udziałem jenerała. Np. pociąg może go potrącić, kiedy będzie jechać rowerem marki BMW przez koguta bez jezioro.

Przy okazji lektury artykułu (na portalu "dzieje.pl") prof. Dudka o dekadzie Króla Edwarda, stwierdzilimy, że z walentynków zrobiono ponury żart. Link opiewa na 75-lecie AK oraz... "Walentynki z Ojczyzną"... A gdyby zadać ż ukosa i ująć rzecz językiem właściwym kondycji intelektualnej* wizytujących ostatnimi czasy Jasną Górę -- "zaxx*xxem się w tobie na cxxj, bądź moją świnią". Taki ich patriotyzm, psia jucha. Psom nie uwłaczając...


wuj dobra rada

* chyba z "Testosteronu", Stuhr-Tretyn cytujący Szyca-kelnera?

Sunday 12 February 2017

zapiski leminga, XLV

Gminna




wieść niesie, że odtajniono jakieś zastrzeżone papiery, krótko zachwycał się tym jakże obiektywny historyk Sławomir, który za profesora jest w Toruniu, przy czym nie na UMK bynajmniej. Ale ogólny oddźwięk wybrzmiał raczej minorowymy tonamy; ponoć to ochłapy dla tępej publiki, a pozostałą część ponownie utajniono. No i nie dowiemy się, kto donosił na kogo, a przecież tak bardzo (ponoć) chcemy. Ja tam osobiście bym nie chciał -- typowa "szkodliwa wiedza"...

Umorzono śledztwo w sprawie nieopublikowania wyroków Trybunału (co przecie nakazuje Konstytucja, ale zdaje się, że mało kogo z dzisiejszych decydentów to obchodzi). Pono niedrukujący chronili interes publiczny. Czyli sąd zrównał interes partii rządzącej (kto jak kto, oni na pewno nie chcieli publikacji tych wyroków, bo jeszcze rozeszłoby się, że ich płody to buble prawne, a to niehigieniczne...) z interesem publicznym. Wypada chyba wyrazić wdzięczność i pochwalić niezawisłych za przenikliwość... Brawo, a nawet Popcorn. A może zapunktować chcą? Choć z drugiej strony łapiduchy od zbyszkowego tata, co mu się w szpitalu zejszło, uznani zostali za niewinnych, więc pewnie pozostałe łapiduchy i papugi (i sowy, jak to zgrabnie ujął red. Ćwikliński ostatnio) mogą zacząć się bać.

Odgrzano kotleta nazwiskiem Misiewicz. Kolejni generałowie odchodzą, bo co mogą jeszcze zrobić -- ani płaszczyć się przed takim zarządem cywilnym nie mają ochoty ani zamachu nie urządzą, więc plask mundurem i koniec pieśni, być może z festiwalu w Kołobrzegu. Taki tam, trzydziesty siódmy rok, ale jak pokojowo urządzony. Może o Nobla się wystąpi?

Oprócz tego trwa kontynuacja nowej tradycji zapoczątkowanej przez Antosia-wojaka. Nie opadł pył i dym po spalonej gumie*, a tu rozbiła się pani premier w kolumnie, nb. o drzewo. W naród poszło mnóstwo brzydkich żartów, kolumna pono świeciła nie wyjąc, co oznacza jakoby brak uprzywilejowania, a wredna Platforma w osobie posła Budki ustaliła, że kierowca zamieszany w kradzież zegarka (tj. nieistotne, czy ukradł komuś, czy ukradli jemu, istotne, że zamieszany) "przyznał się do winy" spowodowania wypadku mniej więcej tak, jak nieodżałowany Dionizy Cichocki dostał mieszkanie. "Tak szczerze panu redaktorowi powiem, no.. jestem bardzo zadowolony!". Stan zdrowia pani Beaty opiewa na potłuczenia i jest stabilny, co nas tu nie dziwi, biorąc pod uwagę zachowanie po końcu października 2015, a zwłaszcza kłapanie dziobem podsumowywane przez złośliwców mianem "p...li jak potłuczona".

Ex-minister Sikorski dołożył jakiejś małoekranowej nocnikarce, że niby tępa propagandystka. Fatalny fopas: ex-dyplomata nie powinien mówić całej prawdy. Na przyszłość, panie Radku, radzimy używać eufemizmów. Choćby "nienaostrzona", wzgl. "nienatemperowana".

Komunikat meteo: po powiewach arktycznego wiatru ze wschodu i południa zanosi się na wiosnę. Tak ćwierkają wiewiórki w parku, gdzie mamy zainstalowane pluskwy. Póki co brak zagłuszania ze strony kontry krakowskiej w postaci stada żałośnie miauczących pawi. A że od tego wszystkiego zbiera się na wymioty -- insza inszość.


wuj wszystkich wujów


* Antoś mianowicie z przytupem udawał się na uroczystość wręczenia Naczelnikowi tytułu Człowieka Wolności 2016, co samo w sobie jest przezabawne i Żorżyk Orłel w grobie się przewraca na takie dictum. Nawilżanie cały czas w modzie.