Thursday 14 April 2016

skojarzenie

Czyli w tzw. 

przysłowiowo, 

wicie, 

nawiązaniu... 


Aż się prosi niczym świnia. W lochach. Linki upraszamy trzymać w lewej ręce i wklepywać do wyglądarki atramentem antypatycznym.



Życzliwy

Monday 11 April 2016

pacjent, II

czyli sukces

Basówka po prostowaniu skończona. Nie liczyłem, ile odcinków Borewicza minęło (ale na pewno ostatni, z kapitalną scenką z Drzewiczem/Gargamelem o walorach pewnej pani, "to cichodajka... i niewyczerpalne źródło dobra wszelakiego") podczas wydłucania materiału spod mostu, który po pierwszym zainstalowaniu strun był skandalicznie wysoko -- ot, wada NTB, pod przykręcany gryf wstawiłoby się cosik i skręciło i szafa gra, a tu gówno, że tak powiem... Poza tym stoczyliśmy się koncertowo tocząc walkę z siodełkiem -- koszmar uzupełnień, piłowań, dopasowań, zarówno siodełka jak i docisków. W ostatniej odsłonie padł jeszcze klucz do A (choć składniej by wyszło, gdyby padł ten do D) i należało wymienić. Wreszcie wszystko wyregulowane, skręcone i jako tako wygląda, a bangla i dzwoni aż miło, choć pikapy nieco nołnejmowe.

Dokańczamy zatem stół, i kto wie, czy nie dorobimy temu stołu ukochany blat, umiłowany blat, jak gadał Smoleń z kolegami, a był rok orwellowski; "a mnie za te czterdzieści lat to nikt, kurwa, nie przeprasza!... Aaaaa tam, cicho być!"


Начальство /знает, что делает/.

Sunday 10 April 2016

nie-

-wiara


Czytałem dziś X, w rocznicę Y. Były zdjęcia różnorakich pomników ku czci ofiar Y, w różnych miejscowościach państwa Z. Wśród tego w miejscowości A, z niezerowym udziałem instytucji B.

Nie wierzę i nie uwierzę i nie pojadę do A, do końca życia będę sądził, że to wredny fotomontaż X.


http://bi.gazeta.pl/im/1a/f6/12/z19882522IH,DLOKI.jpg

Friday 8 April 2016

pozytywna deformacja

kraju*

A właściwie gryfu -- po skorygowaniu niefortunnego zakrętu basówka została na chama, a raczej na kilkanaście godzin przykleszczona do blatu biurka (które przeistacza się w stół, ale że nogi preferujemy na czarno i planujemy sprokurować szufladę, prace uległy opóźnieniu i spadły z planu), po czem główka dodatkowo trafiła między dwa klejące się elementy z płyty wiórowej (paździerz! To straszne, jak fatalnie to wpłynie  na pomrukiwanie owego szlachetnego instrumentu z drewna!) i za pomocą wielokrotnych spacerów w tę i z powrotem (wokół blatu znaczy), obniżeń, podwyższeń, spojrzeń spode łba na karku nie od parady, i wreszcie zamocowania ściskami, zawinęlim foliowy rękawek wokół badyla, podłączylym suszariat i chodu. Kilka serii dmuchu dało wcale solidną temperaturę, nieco ponad 60 st. Cęckjusza, taki spec od osobników ciepłych. I wyprostowało się jak złoto. Należało jeszcze wydłubać pierwsze dwa pierogi i doszlifować koniec podstrunnicy, który i tak należało podkleić. Udało się takoż wykonać szlif i złagodzić wiadome zadry zarówno na progach jak i na profilach gryf-korpus, bo się porozsychało się dość widocznie, zdrowe bezuciskowe zdrowe.

Oprócz tego zakańczamy zaniebieszczanie HSS dla magnetycznej brzozy w majonezie i gotujemy hel na marsz milionów, czy ile tam będą musieli przy-bezahl-ować za obecność i pomachanie parówką ku czci kamikadze, który chciał awansu -- i to się nazywają przyzwoici ludzie! Tfu! Czym się różnią pisowcy z miesięcznicy od tych, którzy zostali w domach? W zasadzie niczym, ale tych drugich musimy kochać. Choć dzieciomgielność pierwszych też nakazuje nie odmachiwać się, nie wychodzić z nerw, ino prowadzić działalność u podstaw. Zmuszanie do myślenia jest przecież, oprócz braku uwagi, najrozsądniejszą zemstą.

Ponadto planujemy wakacjul na alpo asfaltul, byle dni moździerzy ominąć...

 
wuj

(*) Jeden z odcinków z.c.d.c.p., przezacny zresztą. Aluzji do obecnej sytuacji nie należy się doszukiwać, chyba że w znaczeniu gorzko-prześmiewczym, jako że do RDZy nie należę.




Wednesday 6 April 2016

kulawy

słoń,

czyli makabra z gatunku "zląkł się końkiego szkieletu, jakby był koniem..." (Tytus, ks. XV)

Słonik szuka domu, być może znajdzie w ramach akcji "podrzuć zabawkę".

pacjent

na stole

Przyszedł do remontu bas, właściwie mocno chory, choć zacnie zrobiony (ino wcześniak, że tak powiem, tj. niedosusz). Stylizowany na Warwicka bodajże,  NTB, z gryfem z bodajże siedmiu przekładańców, z bardzo zacnym profilem na brzusia na nieco chudym korpusie, lecący na główkę. Korpus nieco odchodzi od gryfu w miejscu chwytania przy grze w wysokich rejestrach, progów 26, ponabijanie nierównolegle, z błędami rzędu milimetra; rzecz jest dostrzegalna gołym okiem, jeśli dobrze ucho przyłożyć. Gryf ze smętnym śmigłem i zakrętem, na klejeniach popękał lakier, progi wyszły i kaleczą, basowa E wisi prawie nad tym zakrętem (bo jest w lewo, kiedy patrzeć od góry i od mostu do główki), więc most też jest do ruszenia. Oprócz tego G rzęzi w siodełku, więc wypada coś tam wypełnić i doszlifować. Kość... — zapachy z trupiarni). Słowem: "panowie, przecież to masakra jakaś jest."

Jedno wyjście to działania doraźne, drugie raczej zbyt kosztowne — zheblować podstrunnicę, zdjąć lakier, wszystko wyszorować, zrobić podstrunnicę i progi od zera, dokleić i może zawoskować.

Ale póki co wybralim pierwsze, a więc z pomocą 666 machnięć prawicą zaopatrzoną w pilnik udało się zlikwidować zakręt, a z okazji przerwy w odbudowie stolika kuchennego blat posłużył za deskę tortur — basik został przykleszczony i aktualnie ma wstępnie deformowany gryf, w dziury po śrubach mostu zostały wprowadzone z perswazją młotkiem kołki z klejem. Kołki pochodzą z podstrunnicy starej Jolany, a więc będzie to symboliczny tysiącletni sojusz miast i WSI.

Wracamy do Chłelebeka. "Uległość", bardzo zacne. Choć kudy mu do dzienników wojennych tow. Gomułki, których nie czytałem.


wuj wszystkich wujów

Monday 4 April 2016

widzisz,

Jasiu?... to właśnie jest szczęście*.


W rozliczeniu za niezliczone końsultancje basowe oraz trzy tomiszcza hasło-wiedzy dla krzyżówkożerców warsztat przyjął w skromne progi dwa koła z kultowej kolarki Jaguar. Obręcze do szytek o przekroju "nerka/fasolka", szprychy psu z gardła wyjęte, tj. przyrdzewiałe jaksięmaszWiktor, a Piastowie, łożyska i zębatki w stanie idealnym. Pięć biegów na choince, choć dość grube te tryby są, aż głowa boli... No. A do tego właśnie szczęście pod postacią właściwie mianowicie teoretycznie dynksu produkcji radzieckiej: taki wiatraczek trącany wie-heisst-er'em montowanym do szprychy, a w okienku obudowy wiatraczka przekręcają się cyferki... Setki metrów na czerwonym bębenku, zupełnie jak na gazomierzu. Tak więc za chwilę bierzemy wiertarkę i "a w garażu mechanicy cofają liczniki"... Słowem: vintage co się zowie, a zarazem jakże słuszny odpór dla wszelkiej digitalizacji dyktowanej nam przez drugi obszar.

Szanse i motywacja do wskrzeszenia kolarki-kurierki kuzyno-szwagra Grzesia wzrastają. Ludu pracujący miast i WSI, do roboty!





(*) Nawiązania do "Ucz się Jasiu" u Barei są chyba dwa. Jedno w scence zrzucania śniegu w "Brunecie" ("Widzisz te wajchie?" "Ta" "No to ciung, ta.."), a drugie właśnie w "Zmiennikach", gdzie boy hotelowy, praktykant, jest na nauce u starego wyjadacza, konwersującego z pro...fesjonalistką. Kuban Marcjanna, vulgo Peluszka. Procziem pan, tu nie mieszka ziadna pieluszka...  Udało mi się pozbawić go lewego obuwia... Przekleństwo pamięci! Choć trza zajrzeć do odcinka, kiedy Kobuszewski poszedł robić włam i handlował antyki za żarcie z dzieciakiem piętro wyżej (czy niżej? -- pamięć już nie ta).

Friday 1 April 2016

hohner

bez głowy,

Czyli B2, z 1989, z układem Steinbergera. Bezgłówkowy, z twarzy podobny zupełnie do nikogo, ale co tam. Interwencja też nieco za późno, bo oto pierwszy raz żłoby w progach (Jumbo na szczęście) były tak głębokie, że wierzchy ściągalymy tymy rencamy trzymiącemy pilnik do wyrównywania boków progów i nawet końcowego profilowania gryfów, więc dość grubo drący; dopiero później papierkiem na strejtedżu, który być może po naszemu winno się nazywać prostakiem. Progi nieco się obniżyły, ale że jest zerowy, to wielkiego problemu nie ma. Struny z odzysku, przeszły kurację w płynie do naczyń, kwasku cytrynowym, wodzie i spirytusie i wszystko bangla póki co. Przystawki też, choć musi dorabiane, bo frezy poszerzone i układ jak dżazbasie jest, a miejsca raczej pod hambakiery były.


No i o.