Thursday 23 March 2023

hedlajn!

Dlaczego Polska przekaże Ukrainie tylko cztery MIG-29? Szrot: Na tyle możemy sobie teraz pozwolić.

Słowo klucz... hehehe.

wuj Terminatorf.

Monday 20 March 2023

a dirty C++ gnuplot caller

Since I couldn't force my dotnet/c# program to call gnuplot with both data and script (the -e option), I created this shitty thing. Perhaps c# Process knows how to do i/o redirection and pipes, but I found it faster to workaround it. Thank you: SO/SE, gnuplotting.org, gnuplot documentation etc.

Assumptions: 

(i) your program needs to (s)plot (a lot of* - no... see bottom) data and you prefer to avoid making datafiles, parametrizing scripts with datafiles' paths etc, calling gnuplot < scriptfile etc. (Though in my case I had to parametrize command sets with output file name—I was making dozens of thousands of images, then an animation using ffmpeg. (If you're curious: no, writing the whole thing using gnuplot only was out of the question.)

(ii) you have some grid-like structure behind for variables x and y, and the data should look like

x11 y11 z11
...
x1n y1n z1n

x21 y21 z21
...
x2n y2n z2n

[all the rest]

xm1 ym1 zm1
...
xmn ymn zmn
e

The three dots denote all the data entries (triples here, could be pairs) between the first one and the last one per one. Note the empty line between the pieces with first index fixed and the character 'e' at the end. 

(iii) you have to be able to produce sets of plot commands. Each (if they differ) should be a single line string with commands separated by semicolons, like this:

reset;unset key;unset border;set size square;unset tics;unset colorbox;set view map;set pm3d lighting primary 0.2 specular 0.3;set style fill transparent solid 0.4;set pm3d interpolate 0,0;set dgrid3d 100, 100, box;set samples 100;set isosamples 100;set palette defined ( 0.1 0.1 0.1 0.1, .88 .88 .88 .88 ); set terminal pngcairo transparent enhanced size 1920,1080;set xrange[0:100];set yrange[0:100];set zrange[-1:1];set object 1 circle at 25,45,0 radius 1.5 fillstyle solid 0.4 fillcolor 'black';set object 2 circle at 50,35,0 radius 1.5 fillstyle solid 0.4 fillcolor 'black';set object 3 polygon from 25,45,0 to 50,35,0 to 25,45,0 linewidth 1 fillstyle solid 0.8 fillcolor 'gray';set object 4 circle at 10,10,0 radius 2 fillstyle solid 0.3 fillcolor 'red';set output 'img_0.png';splot '-' with pm3d;

Note that the numbers marked in red must be consistent with n x m structure of the data, also the x- and y-ranges must be chosen accordingly, unless you want to hide something. The '-' thing tells gnuplot to take data from standard input. 

The following code does the job and may be used as a separate process with 2 string-type arguments: data and command set. Perhaps it's buggy and you may have to change the two fixed paths defined here:

#include<sstream>
#include<iostream>
#include<string>
#include<fstream>
 
void GnuplotRunner(char* argv);
 
const std::string EchoPath = "/bin/echo";
const std::string GnuplotPath = "/usr/bin/gnuplot";

void GnuplotRunner(char** argv)
{
    std::stringstream command;
    command 
        << EchoPath 
        << " \"" << argv[1] <<"\" | " 
        << GnuplotPath << " -e \""
        << argv[2]<<"\"";

    system(command.str().c_str());
}

Use at your own risk. Here's what I got when doing tests of shadows creation. The pinkish point shines around, the black points are joint by a line that casts a shadow. No rocket science, yet.
 
Some more lousy graphics—a 9-segment closed line and the shadows that are generated by its vertices—these will reflect waves. Huygens' principle in a nutshell... Gotta work on the
set pm3d interpolate x,y commandthis is responsible for most of the pictures' lousiness :D [no, the guilty party was set dgrid3d or so, it turns out it's not needed]
 









* Apparently there is some upper bound on the length of .net Process.Argument length, so the only way out for me is to write the data on the disk. Shit happens.

Thursday 16 March 2023

idolatria

Iksa znam słabo, ale zetknąłem się. Uchodził za wybitnie leniwego w kwestii prowadzenia zajęć, choć zdarzało mu się prowadzić wykłady monograficzne jeszcze przed obroną. Zabawna była chwila, kiedy reklamował jakiś wykład czy odczyt i w ramach "zajawki" nie raczył powołać się na to, że wynik pochodzi  od Ygreka, a jest to wynik dość unikalny. Ygrek - już wtedy chwilami nieco zapalczywy i zdradzający objawy przepalania styków - dopisał nawet na ogłoszeniu o wykładzie: "autorstwo: Ygrek". I chyba tu akurat miał rację.

Nie wertowałem (bo o czytaniu ze zrozumieniem ciężko pisać) prac Iksa, wg części internetów odwalającej pracę w działce "popularyzacja nauki" widzę jakieś rewolucje i windowanie onego na poziomy z okolic zacnego tow. Feynmana czy sugerujących, że obalił coś tam w wykonaniu Razgłaza - nie mniej zacnego... Akurat to drugie w tej dyscyplinie nie jest zbyt trudne - Razgłaz jej nie rozumiał i odrzucał i nic na to się nie poradzi. Zrobił swoje w elektrodynamice i grawitacji i bardzo go za to cenimy. I niestety wiele po 1915 znaczącego czy przełomowego nie zrobił w czystej nauce, położył natomiast nieocenione zasługi dla produkcji bomby A i pokoju na świecie. Prawie jak Sacharow z wodorową, ale trochę inaczej - tu sprawa jest nieco bardziej pikantna, bo ten Nobla dostał za pokój.

Otóż na taki PR należy odpowiedzieć głośno i stanowczo: nie, nie przejdzie. Obojętnie, ile w wymiarze nauki pop-kulturowej by Iks nie zdziałał i ile nabożnych entuzjazmów by na jego temat nie nawypisywano w przysłowiowej już sekcji komentarzy; choć po obejrzeniu debaty Penrose + Hossenfelder vs Michio Kaku - nie jestem aż taki pewien. Książki Iksa też nie wyglądają zachęcająco, przy tym ładunku wiedzy, jaki o nim mam. Nie moja bajka, ale może sięgnę - żeby nie rzucać gównem po próżnicy. Choć, jak wskazuje doświadczenie paru smutnych przypadków, materiału balistycznego przy lekturze pop-science nabiera się u mnie dość dużo - przypadłość nad-korektora.

Na razie ta propaganda sukcesu kojarzy mi się z luminarzami mediów, czy obiecywaczy cudownej przyszłości ludzkości poprzez technologie i kasę - sortu Jelenia Muzga czy Mareczka Cukierberga (miał jakieś przejściowe kłopoty, otarło się o Senat US, ale chyba spłynęło).

Drodzy oglądacze, fanboje i fangerle, nie na tym polega nauka, żeby narobić szumu, zabrzmieć kontrowersyjnie i później kurz opada. Ale jeśli nauka musi się dziś tak prostytuować w ramach popularyzacji, żebyście chętnie na to łożyli - co można powiedzieć. Smutne, jak wiele spraw w dzisiejszym zwariowanym świecie. 

W nauce zostają bodaj trzy rodzaje ludzi. Prawdziwi naukowcy i uczeni, z tzw. potencjałem intelektualnym do pchania tego wózka naprawdę naprzód, tych jest z oczywistych powodów raczej niewiele. Druga i trzecia kategoria to wytrwali samo-odtwórcy i rzemieślnicy, przemieszani z urzędnikami i pozyskiwaczami funduszy - niemal na poziomie profesjonalnym. Niektórzy z nich są też mistrzami PR-u, w tym samo-PR-u. 

Nie należałem do żadnej z tych kategorii, więc "system" uznał, że np. we mnie inwestować nie warto. I dobrze. Żal? Tak, że nie udało się paru spraw dokończyć. Myślę, że 3-4 lata by wystarczyły - mogło być wtedy o chlebie i wodzie, byłem entuzjastą. Z dzisiejszej perspektywy patrząc - nieziemsko naiwnym. Bywa.

Jeśli miałbym polecać dzieła popularno-naukowe związane z fizyką, wymieniłbym na pewno "Emperor's New Mind" R. Penrose'a, "Not Even Wrong" P. Woita i "Lost In Math" S. Hossenfelder. I w opozycji - pewnie Michio Kaku, Brian Greene. Nie wiem, czy Witten coś popełnił - czytałbym cokolwiek o matematyce i strunach, ale nie o fizyce i strunach. Zaglądałem do preprintów Polchinskiego i Susskinda i wrażenie odlotu było nieodparte.

Polecone trzy rzeczy (i zapewne "Road To Reality", ale to jeszcze mam w kolejce) mają jedną pozorną wadę - psują pewien obrazek i ułudę, tak pracowicie (choć nie dam sobie żadnego członka uciąć, czy świadomie) tworzoną przez bajarzy z drugiego klubu. Dla mnie takie psucie - zarówno sobie, jak i innym; uważam, że zasługują wszyscy - jest bardzo pozytywnym doznaniem. Niech nawet chwilę zaboli, ale po latach docenia się zasadniczy efekt (mimo ubocznego - zawodu, poczucia zdarcia maski, zburzenia mitu czy stereotypu) polegający po prostu na byciu bliżej tzw. rzeczywistości. Zarówno co do społeczności naukowej, jak i metodologii.

Nb. zabawne powiedzenie wykułem, gdy trafiłem na początki dyskusji uczonych mężów o tym, co to rzeczywistość. Zasadne wydaje mi się nie tyle zdefiniowanie (nie porywam się), ale dookreślenie - wydaje się, że rzeczywistość ma tę własność, że szybko tracą z nią kontakt ci, którzy usiłują ją zdefiniować. Myślę, że Stasiu Jerzylec by nie pogardził. A filozofowie niech oczywiście piszą jak najwięcej i będą w zgodzie ze starym żartem o warsztacie pracy ("Matematyk potrzebuje biurka, papieru, ołówka i kosza na śmieci. Filozof nie potrzebuje kosza.").

Saturday 11 March 2023

a90r4

Niesamowite sprawy wyjszły o lubianym niegdyś mno portalu gazeta. Zachodzę w głowę, co tak naprawdę lubiłem, poza antypisowskością. Więc może lista pretensji najpierw. Irytowało mnie wiele. Miejscami oczadziały komentariat, w którym nurzałem się ochoczo i naprawiałem świat, rozsadzając po kątach pisowców, niepiśmiennych, wierszokletów (zwłaszcza dwóch - zygosz był i jeden, którego nicka zapomniałem; wadą drugiego było to, że najprawdopodobniej generował swoją chorą poezję maszynowo i było to nie do zniesienia*), odlotowców spod znaku sprzeciwu wobec medycyny oficjalnej itp. Byli też ludzie rozsądni - z reguły (po piśmie sądząc) starsi i całkiem nieźle wykształceni. Można nawet było się spierać, tj. prowadzić pyskusję, dawać się zagiąć, przyznać się do błędu. I przeciwnie - przy takiej okazji nie oberwać werbalnie z liścia czy piąchy.

A kontent i redakcja? Dla mnie (czytelnika tabloidu "gazeta", może co 3-4 tygodnie sięgającego po papierową Wyborczą), nieznośne były w zasadzie dwa elementy - portal płotkarski i obecność horoskopu. Uznawałem to za jawne zaprzeczenie rzekomej postępowości, bo tak zapewne wypada rozumieć choćby sprzeciw wobec sił politycznych, które - po "naszej" stronie - uznaje się za hamulcowe i mętniackie, że o klerykalizmie i bogoojczyźnianych akcentach nie wspomnę (czyli wspomniałem). Z czasem przyszły przytyki do stylu i języka - coraz gorszego, zwiększającą się liczbę nagłówków ze znakiem zapytania; jakby z ostrożności procesowej: nie do końca wiemy, ale klikbajt czy przylepienie gówna do celu właściwego cenimy sobie bardziej niż rzetelność. Jakkolwiek lubię fakt oblepienia gównem przeciwnika, to jednak niech pod to gówno będzie podkładka lepszej jakości niż kaczka.

Ale - parę miesięcy po napadzie R. na U. - nie wytrzymałem zlewania z jednej strony słusznego sprzeciwu wobec napadu, persony prezydenta Włodka (P.) i działań jego armii, a z drugiej - nienawiści wobec Rosjan, momentami czysto plemiennej czy odwetowej za wszelkie krzywdy historyczne. Wszechpoparcie dla drugiej strony - mimo że zgadzam się, że uciekającym stamtąd należy się pomoc - też wprawiała mnie w niejakie zażenowanie, głównie ze względu na cenzurę w zawsze dostępnej sekcji komentarzy. To - po wielu "zamknięciach" dla komentujących np. w przypadkach ataków w Izraelu czy czegoś tyczącego migrantów (bo a nuż ktoś zacznie rozpalać nienawiść itp.) - wydało mi się szczytem hipokryzji i jednoznacznym opowiedzeniem się za jedną ze stron konfliktu. Z tego niewytrzymania wzięła się ponadpółroczna przerwa w konsumowaniu papki ich produkcji czy też postprodukcji. Konsumowałem mniej; całkiem dobrze to robi na głowę.

Ale do rzeczy, bo stało się jeszcze coś. Rzekomo (to za "Programem Sportowym") odchodzi tam dość nachalna reklama usług cielesnych za pieniążki. Oczywiście nie w formie od dawna istniejącej na ich forum czy nagłego pojawienia się reklam klikalnych i przekierowujących, tylko artykułów i wywiadów z pracownicami zawodu pokrewnego miłości** i sąsiednich. (Nb. podejrzewam, że istniał pewien powod nielikwidowania tych wrzutek na forum przez moderację - choć co za dureń chciał je tam umieszczać i liczył na skuteczność - nie wiem. Ale skoro tak długo to trwało (od wiosny 2015 przez małe parę lat - czy aż do czerwca 2022, nie wiem), powód chyba istniał. Bo tak w ogóle moderacja jakoś tam działała. Ba - nawet bana kiedyś zarobiłem, ale nie pamiętam dokładnie przewiny.

Prawie wszystko, co chciałbym powiedzieć na ten temat, powiedział - jak mu tam? - Stanowski? Chyba tak. W oderwaniu od prostytucji dodam: istnieje jedno dobre pytanie do konsumenta wyrobów przemysłu kinematograficznego, jeśli konsument ma córkę. Pytanie proste jak konstrukcja cepa - czy chcesz, żeby twoja córka wyprawiała takie rzeczy? Nożycowe pytanie, bo ani potępiać, ani pochwalać tego w 100% się nie da, jeśli na pytanie odpowiada się "nie". Jeśli odpowiada się "tak" - pojawia się parę następnych pytań, ale oszczędzę oczywistych oczywistości, jak to ujmował nasz poczciwy Wałek, skarb narodowy. Mniejsza na razie o to, czy rzeczy są dobrze nakręcone, czy są normalne, czy zdecydowanie wynaturzone i wynaturzające. Wiele wygląda na wynaturzające, przynajmniej z mojej perspektywy, jako wieloletniego kontrolera jakości takich produktów. Pierwszy nr "Cats" nabyłem mając 13 lat. I - ciekawa rzecz - nigdy tego nie łączyłem z jakkolwiek pojętą miłością. Piękne ciała, ładniutko poubierane, trochę gimnastyki i napięcie rozładowane. "Ja już pani nie podglądam"...

Drugi dodatek - Stanowski słusznie pyta (oby retorycznie - pozwu nie życzę), jak odpowiednia redakcja czy zespół, puszczający takie rzeczy do "druku", patrzy na takie sprawy, np. ci, którzy właśnie są rodzicami. Nie wiem, ale wyczuwam tam postawione wyżej pytanie, które sam zacząłem sobie zadawać jakiś czas temu. (Odpowiedź jest prosta - nie mam dzieci i mieć nie zamierzam, ale pytanie jest z gatunku nurtujących.)

W ten sposób "gazeta" trafiła u mnie do tej samej przegródki, co np. wszelkie środowiska życioochronne, co do których mam tzw. przypuszczenie graniczące z pewnością, że w razie wpadki i okolic - skrobią kogo należy bez cienia wątpliwości i na potęgę. Z klerem włącznie, bo przecież czemu nie. Chodzi tylko o to, żeby trzódkę trzymać krótko - trzódka ma rodzić co się tylko da. Obrzydliwe. Po obu stronach.

Jestem za tym, żeby w odpowiednim czasie każdy się dowiedział o tym i owym, co pozostaje w obszarze - całkiem zdrowego wg mnie - tabu. Jeśli chce za to coś płacić itp. - niech to robi, i niech nikt niepowołany o tym nie wie. Może oprócz służb. A jeśli jakiś zbok stamtąd się tym ekscytuje - w zasadzie służb sprawa. Za tow. Bismarckiem uważam, że o pewnych sprawach mówić czy pisać nie należy, a tym bardziej nie należy społeczeństwa do tego zachęcać. Czy jest to wóda, fajki czy wystawanie pod przysłowiową latarnią ("zapiszcie poruczniku: zawód - elektromonter"). Nie porywam się na ocenę, czy prostytucja itp. to niezbędny element życia i współżycia (sic!) w społeczeństwie. Na pewno jest faktem, że liczni mężczyźni tego potrzebują. A czy istnieje powód, żeby to dostawali? Nie wiem. Ktoś kiedyś powiedział - na moje pomstowania na kołczyzm - że niby czego się czepiam, skoro jest popyt, to jest też podaż, więc potrzebujący płaci i wszystko jest w porządku - ot, rynek. Jakoś nie dał się zasugerować (bo przekonaniem tego nazwać nie mogę), że jest to mechanizm nieco bardziej skomplikowany: najpierw na drodze reklamy i manipulacji wytwarza się ten popyt. (Na którą to postać reklamy - na szczęście - odebrałem szczepionkę dzięki "The Miracle That Is Beavis" - polecam. A nabycie uczulenia na reklamę jako taką spowodowane było po prostu ekspozycją na raczkującą reklamę w TVP w okresie transformacji - dzięki temu uznaję reklamę za żenadę z zasady i tyle.) Gazeta - jak się zdaje - przeprowadziła coś w rodzaju naboru i reklamy jednocześnie. A zapłacili czytelnicy klikaniem, jak trafnie spostrzegł Stanowski. Zresztą zajadli krytycy też. Kurwa - pieniądz nie śmierdzi...

Jedna przywołana ex-pracownica rzekomo miała stwierdzić, że wśród zatrudnionych w przemyśle problemów z głową czy objawów przemocy - badając 12 lat - nie stwierdziła. I dodano jeszcze akcencik feministyczny - że gdyby mianowicie artykuł był o facetach ruchających za kasę, to na pewno odzew byłby entuzjastyczny, a teraz nie jest, bo patriarchat rozdziela razy kobietom, które usiłują być silne i niezależne. Zdrowi na głowę są tam zapewne wszyscy, ale dla mnie to już za dużo.

Z usług "agencji" nie korzystam. Może kiedyś przeczytam pamiętniki paru aktorek. Może pojadę do USA pomagać steranym staruszkom - to w charakterze zapłaty. Albo na Węgry czy do Czech, oni też mają aktorki. I o innych krajach nie wspominam, bo może nie chcę tam jechać. Zresztą aktorki stamtąd raczej powyjeżdżały - za chlebem. Polskiego przemysłu nie śledzę z zasady...

***

W charakterze zamykacza - propozycja szkicu zarysu scenariusza filmu. Polska przyszłości. Może być nawet 2050, ale raczej za późno, i oby bez Szymka. Zamiast portu dla aeroplanów w Baranowie - wielki obóz dla byłych funkcjonariuszy mediów. Zestawy baraków oddzielne - tu ci omówieni, tam kilka prawackich, tam radyjko. Może być nawet uczelnia toruńska, ale nazwy nie pomnę. Kto w charakterze strażników - jeszcze nie wiem, może politycy, może niektórzy sędziowie, może towarzyszka kucharka. Pani sałatkowa może sprzątać i pomstować. Oddzielne baraki dla "pisarzy" i "dziennikarzy śledczych". Oddzielne dla "historyków" z wiadomej instytucji. Co tydzień koncert kociej muzyki, co miesiąc - kółko dyskusyjne między dowolnymi barakami stron przeciwnych. Co dwa dni - pogadanka na aktualne tematy wewnątrz baraku, trochę w klimacie People's Front Of Judea czy Judean People's Front... A czy namiestnik rozbiorcy będzie tam zaglądał - cholera go wie. A może - w ramach powrotu do "Szpitala przemienienia" - spuści tam jakiś napalm czy gaz i będzie po sprawie. I powtórzę po raz n-ty - upatruję nadziei dla polskiej pod-państwowości w tym, że każdy potencjalny rozbiorca zrezygnuje, przez obrzydzenie. Czyścić i naprawiać trzebaby samemu (ups... i samej! - ale czy to nie jest wtłaczanie ściery i mopa w ręce kobiety?...), ale przecież to mało medialne. Tłuszcza ma już inne zainteresowania - emancypacja płci obojga i innych, życie gwiazd, kopanem et circenses itp. pierdoły.

Tfu!

 

* nie tylko przez bycie poezją jako taką - tego odszkolnie nie znoszę. Wzruszam się jedynie przy Mandaliana "Towarzyszom z Bezpieczeństwa" i "Pocztówce z miasta socjalistycznego"... Ważyka? Chyba tak. To piękne dzieła.

** tak mawiał ktoś w "Zmiennikach" w zacnym odcinku właśnie o tych paniach - wcale zresztą sympatycznie i grypserowato przedstawionych - może z wyjątkiem nieszczęsnej ob. Grzybiankim której "opiekun" nieco przemodelował fizis po drobnym przywłaszczeniu mienia od prezesa Kłuska, znanego także jako docent Furman.

Friday 10 March 2023

japierz

Zdaje się jakieś kolejne szambo w perfumerii purpuratów wybiło - rzekomo tzw. kryciem tego i owego miał zajmować się sam przyszły Kremówkowy Jawnożerca. 

I poza wredotą i żarcikami - w 100% poważnie. Jak przejmowałem się zbiorową odpowiedzialnością wobec Starozakonnych w 1967/8, naszych (tj. czerwonych) po 1989, w szczególności części generalicji i bezpieczniaków, od roku przejmuję się powtórką "Marca" wobec obywateli (nie rządu czy żołnierzy) Rosji (a i Ukraińców, którym potomkowie tych, co zahaczyli o rzeź wołyńską po prostu nie odpuszczają i już) - tak teraz będę się przejmował rykoszetami w postaci wiórów, które lecą tam, gdzie drwa rąbią. I trafią w część katolików, w sumie Nieistniejącemu Bogu ducha winnych. Kościoła katolickiego w obecnej postaci, jako instytucji i hierarchii - i im wyżej, tym bardziej - nie lubię, mówiąc delikatnie. Podobnie jak faktu, że muszę na ten niesamowity cyrk płacić. Ale rzeczywiście wierzący i nieliczni w miarę wysocy przyzwoici funkcjonariusze - będą mieli pewnie pod górkę.

Gdyby komuś się udało oderżnąć budżetową pępowinę i opodatkować ten klub osobliwości, wysiudać symbolikę, którą obszczywa państwową przestrzeń od 30 z górą lat - wyszłoby to lokalnej ekspozyturze państewka obok Rzymu tylko na dobre. Aha - i koniokrad wypowiedzieć obligatoryjnie, a jeśli będą skamleć - przeredagować.

Ale jakoś nie wierzę, że komukolwiek cokolwiek się uda - prawdopodobnie PiS wygra wybory i będzie po staremu.

Pomniki na przemiał, memy papajowe do /dev/null. Jak żyć? Kto poprowadzi XX Zjazd? Jak odniesie się do tego nasza eskpozytura i lokalne POP? Kto będzie składał samokrytykę, a kto zejdzie do opozycji i grup antypartyjnych?

Na kanwie doniesień odezwały się głosy betonu. Zadziwiające, że w ogóle ktoś tego typu rzeczy wygaduje, tj. w takim tonie, przeżywszy nieco w słusznie podobno minionym ustroju i przez ostatnie -dzieści lat spędziwszy na potępianiu m. in. jego tępej propagandy. Choć mnie tam się zdaje, że była ona miejscami dużo wyższych lotów niż dzisiejsza.

Przewiduję wysyp ogłoszeń "Aaaaby Pilnie sprzedam dywanik/portret nieznanego duchownego katolickiego, uroda góralska, rysy ostre. Tanio."

opierdol

W temacie agrarnym. Mniejsza o miejsce i kontekst - ktoś przytoczył słowa swojej babci, żeby przed posiłkiem nakarmić zwierzaki. Ja za zwierzętami jestem bardzo i wzruszyło mnie to - bo taki więcej humanitarny odruch. A że wobec zwierzaków użyto intrygującego dla mnie terminu "gadzina", to zasięgnąłem wiedzy u źródła - niby co za gadzina? Tj. postarałem się dociec - czy imię np. psa czy kota, a może babcia hodowała węża czy jaszczurkę? I nie dosięgnąłem, bo zostałem obsobaczony wcale zręcznie skonstruowanym zdaniem sugerującym. Że, mianowicie, gdybym poświęcał czas na internacie do poszerzania wiedzy, to nie chwaliłbym się ignorancją i pogardą wobec ludzi o wiejskim pochodzeniu.

Jakby tu ująć - a u nas też wszyscy na głowę zdrowi w mieście stołecznym poniżej 20 tys. mieszkańców. Wyszedłem na klasistę, zupełnie wbrew zamiarom. Zabrzmiało paranoją prawacką, a może właśnie klasową czy nawet feministyczną.

Wednesday 8 March 2023

menspluacja

Wynurza się Damięcka (nie wiem nawet, czy "z tych", jeśli tak - super, bo wiadomego Erika Gettinga bardzo cenię). Że mianowicie mężczyźni tłumaczą jej świat, ale jeszcze żaden nie przeprosił. 

Wicie, Matylda, co ja wam dużo nie powiem, poza życzeniami z okazji Mieżdunarodnogo Żenskogo Dnia i obligatoryjnym goździkiem. Otóż niezależnie, czy ma się cycki i piczkę, czy brak cycków i fiutka, czy jeszcze coś inszego - wypada być wdzięcznym za wyjaśnianie czekogolwiek przez kogokolwiek, o ile ów (owa, owo) ktokolwiek sięga poprzeczki. W sensie żeby temu otłumaczanemu wyjszło na tzw. plus dodatni, znany również jako odwrócony krzyżyk. Wykreślenie wyjaśniającego z góry i tylko ze względu na żędyr jawi mi się jako (a) skrajny seksizm, (b) samoszkodnictwo - czysto mentalne. Przecież jeśli samiec tłumaczący się myli, należy mu to uświadomić, a przynajmniej spróbować - o, jak nie wyjdzie, to pokazać, że wyjaśniający to tłuk - proste zasady elegancji w dyskusji między wykształconymi ludźmi. Chyba że owa Matylda przyznaje się w ten sposób, że sama jest głupia i chce, żeby tak zostało - jeśli tak, to należy pochwalić za uczciwość.

Drugo wszelako możliwościo jest, jiż Matylda zrobiła tzw. niedźwiedzią przysługę feministycznej stronie nędzy aktywizmu. Choć od czasu "The Life Of Brian" i tak wiele w tej sprawie nowego do zrobienia raczej nie ma. Swojo szoso - posłuchałem ostatnio Wschodnich o kulisach utworzenia Izraela i dowiedziałem się o skali napięć między "wybranymi" a Brytolami. Niesamowite, i stawia ów zacny obraz M.P. w nieco innym świetle...

Wracając do naszej owcy - ja tam np. jestem głupi i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Jestem też stary, a za moich czasów być głupim raczej (jeszcze?) oznaczało powód do wstydu. No więc trzeba się jakoś za uszy wyciągać, choćby wbrew III zasadzie, jak to u ŁiniDePucha było. Takżetak, rozumicie, jak chodzi o wyjaśnianie.

You styoopid woman!...

Tuesday 7 March 2023

rebus!

Skacowany po trzech produkcjach T. P. łeb produkuje dziś rebus i przypomina sobie żart typu "suchar". Drugie: oryginał brzmiał, że szedł krawiec, ale zaszył się w ciemnościach. Zacne. Ale jest w miarę banalny twórczy wkład - krawiec alkoholik. Tak to.

Pierwsze: łażą owce po łące, w prochowcach i kapeluszach, rozpytują o coś pastucha, krowy, instalują pluskwy itp. Wywiad owczy. Rekurencyjne takie trochę.

O T. P. jeszcze c.d.n., bo jednak przyszła mi do łba linia obrony onego... Trochę karkołomna, a łeb mam na karku nie od parady.

Friday 3 March 2023

piątek z Tomaszem

będzie się kręcić...

Tomuś w gadanym programie* szuka jakichś Sieriożkinów. Wpisuje w gogle Серoжкин i nie znajduje i rozwodzi się długo nad tym. Kurwa no, przecież jeśli w transkrypcji dostał** Sieriożkin, to na pewno w oryginale jest Сережкин/Серёжкин...

Szpiegomania nasza powszednia. Przy czym Tomuś sam powołuje się na jakichś rosyjskich dysydentów, którzy coś podsuwają. I nic mu nie pachnie, a publika łyka i łyka. Ba - w książeczce o Jarku nie lepiej. Losie, co za upadek... Istotnie gorzej niż Krystyna w broszurce o złym Putinie.

Komu ja płacę za te wypociny?

watch?v=fkVHRxBnivY

** w jakiejś fundacji, powiązanej z kimś powiązanym z kimś powiązanym z kimś powiązanym ... niby ad infinitum, ale po regularyzacji zbiega do postępowania wykonywalnego w czasie skończonym.