Wednesday 21 June 2017

zapiski leminga LXX

Szy, Zy i Wro



Obrodziło nam latoś w wypowiedzi o gościach, cośmy ich nie prosili, inni sugerują, że jednak mają przyjechać, albo że chociaż wypadałoby. No, bo dawniej to nasi tu i ówdzie jeździli. I pomagano im w szerokim świecie. I żarty pt. poliszdżołk też gadano, w Dżikagu chyba zwłaszcza. I nawet śmy tu w resorcie przez szklankę słuchali wynurzeń Bronka i kompanii o pobycie w Paryżewie, dokąd takoż ajent w Miłoszu rozczytany na chwilę przybył i obdarowali go krótkofalówką, i też raportował to prowadzącemu. Ala ma kota, sierotka ma rysia, Lesław ma Leszka, zarok ma tura -- takie bywa selawi.

Bardzo ciekawy wywiad z prof. Zybertowiczem opublikowała nasza kochana GW. Bełkotał mało, co było dla nas tu w resorcie sporą niespodzianką, bo z programu u Jasia Pospieszalskiego, tak intelektualnego tuza jak i iście przepastnego, rzeklibyśmy, można powiedzieć, swoiście zgrzebnego, niemal pokutniczego wora dziennikarskich cnót wszelakich, że o obiektywizmie nie wspomnimy -- otóż w programiku, gdzie gruchnęła sensacja jakoby o resztkach skarbu FON zadołowanego przy ul. Oczki, ów profesor wykazał się naszym zdaniem porcją bełkotu aż niezdrową. Może chciał się wkraść w łaski i pogrywał bełkotem, czyniąc z siebie źle skleconą karykaturę Stańczyka. "Czy odróżnia pan polską i sawiecką rację stanu?", na co prof. Iwiński zniecierpliwił się wreszcie i odparował, że nie używa słowa "sowiecki", bo to jest rusycyzm. Niemniej, wypowiedzi o migracjach wszelkich i ogólnej bezradności i reszcie tej całej sieki wydał z siebie całkiem rzeczowe. Ale później oczywiście wziął i poszedł w przysłowiowe buraki:

GW: Wniosek jest taki, że PiS potrafi przegrać niemal każde wybory, nawet jeśli ludziom żyje się coraz lepiej.

A.Z.: Na miejscu przeciwników PiS-u nie pocieszałbym się tak. Jest wiele niewiadomych: na przykład to, jak długo utrzyma się fala zainteresowania młodzieży historią Polski, żołnierzami wyklętymi, korzeniami naszej tożsamości.
Ech. Przynajmniej przyznał, że to fala i ogólnie lipa. Ale koszulkoprocudenty przynajmniej zarobią. Wczoraj w supermarkecie sieci francuskiej widzielim koszulkę z prawilną pticą* i napisem "POLAND". Czyli "POLSKA" co? Nie pasuje? Zbyt wschodnio, hę? No to po angielskiemu będziem się naszać, kto bogatemu (duchem) zabroni? Światowi przecie jesteśmy.


Nagadała się pani Beata w polskim... ups. No, w A-tz, the meaning of pain. Gromy z jednej i drugiej strony. Ci atakują, tamci bronią. A ta niesprytna baba nie z Radomia bynajmniej nie wyczuła (albo nie wie, albo jej doradca światły nie podszepnął, bo musi światłych brakuje), że izolowanie tych, których później w A-tz truto i grzebano czy palono, to właśnie był objaw owego chronienia własnych obywateli przez państwo. Ale czy miała to na myśli? My tu w resorcie raczej sądzimy, że nie bardzo, bo najsampierw czoło procesy myślenia zdradzać musi. Albo, jeśli do prowadzenia procesów psychicznych ktoś ma zawartość puszki kostnej na szyi osadzonej niezdolną -- zamiarując gadanie należy od czasu do czasu i od akapitu do akapitu zadać sobie zdarte (i być może w czymś drobnomieszczańskie) pytanie "co ludzie o tym pomyślą". Choćby Niemcy. A że, jak donoszą partyjne szczekaczki, Żydzi powiedzieli, że wypowiedź była w porządku -- ano, pogratulować, piękna wolta; ale gdyby sobie zadali kolejne pytanie, czy przypadkiem nie było to ciche przyzwolenie na pohańbienie dawnych oprawców przez tych, z którymi ma się też, no, skomplikowane relacje i w dodatku samemu była okazja na pozostanie w przysłowiowych białych rękawiczkach... Niby czemu nie? Na tyle, na ile tu w resorcie umiemy wnikać w meandry myślenia niektórych, obstawiamy, że Niemcom mogło się zrobić głupio, bez względu na konteksty. Jeśli zaś idzie o (sztucznie nieco lewarowany) polski kontekst, to dla informacji pani Beaty przypominamy, że polskie państwo nie istniało po ataku III Rzeszy, bo rząd dał dyla do Rumunii przez Zaleszczyki, aż się kurzyło, i do Londynu naokoło. I o wyczynach owego "Londynu" w kwestiach czysto politycznych czy międzysojuszniczych lepiej po prostu milczeć, czy też przyjąć w tej sprawie "embargo na oddech" -- nie pamiętamy, kto takiego określenia użył, ale użyto go przeciwko panu Antoniemu w sprawie Hangar-hel. Ktoś z PO najprawdopodobniej. 

Jeszcze w temacie drugowojennym, bo kolejny strzał w stopę zacnej redakcji na ul. Czerskiej huknął, pod postacią tłita od niejakiego "Pawła Wrońskiego gw" sugerującego (jakoby ironicznie, czy w nawiązaniu do sytuacji około-polityko-migracyjnej), że w czasie II WŚ polskim imigrantom na Syberii też należało pomóc na miejscu. Jakby to ujął w innym kontekście Krzysztofer Hiczens, "positively wicked," bo przymusowa deportacja to nie emigracja -- żaden bodaj rozsądny obrońca postępków wiadomej części Polaków po II wojnie nie pochwala tego, co wyczyniał Stalin w kwestiach "migracji", czyt. zsyłek... Pojechało tam kilkaset tys. osób, zdaje się, że nie wszyscy żyli w dostatku i niektórzy nie wrócili -- jeśli ktoś lubi eufemizmy. Poza tym, klasowo rzecz ujmując: "wyjechali" raczej bogaci, więc na miejscu owa pomoc byłaby nie na temat... Ale przypominając sobie trudną drogę życiową młodego Wojtka Jaruzelskiego przed wstąpieniem do I Armii (gdzie też łatwo nie było), owemu redaktorowi, tj. panu Pawłu, proponujemy (niewyparzonym językiem szanowanego przez nas niezmiennie redaktora Michnika) - "o-o-odpieprz się może teraz od Generała!"... (choć rzeczony pan Paweł przecie o Generale raczej nie myślał, jeśli myślał o kimkolwiek czy czymkolwiek, popełniając, co popełnił był). Przeinaczenie czy niezrozumienie na poziomie Beaty z A-tz. Droga Gazeto, sugeruję wywalać takich z redakcji, i o trotuar jeszcze profilaktycznie zbitą fizis miazgnąć; jeśli tak się dba o standardy, to nie dziwota, że jeszcze więksi debile pomrukują o "repolonizacji" (a że dopiero wtedy będzie się działo -- ba).

Na koniec z radością odnotowujemy, iż niemieckie władze wykazały się dobrym gustem muzycznym. Polska z pochodzenia raperka i pani obyczajów nienajcięższych skazana. Zawsześmy stali na stanowisku, że za polski rap należy się piątka bez prokuratora. Być może z wyłączeniem utworów ów gatunek parodiujących, jak choćby "Nie gniewaj się, Janek" nieodżałowanego Pawła Kukiza, świeć Nieistniejący nad jego nieistniejącą duszą, którą zaprzedał, choć nie wiemy, za ile; a że za nic można dać nie-nic -- od dawna nas nie dziwi. "Ćwiii-czę i nieee mam nic, popatrz i-iii-le zaraaaabia Prince." O kutwa, ten też nie żyje...



wuj wszystkich wujów


(*) Jak głosi stugębna plotka, przedstawiciele Związku Patriotów Polskich mieli udać się do samego Wielkiego Językoznawcy i Koryfeusza Wszechnauk, Józefa, przy czym nie mamy na myśli tego od Kasztanki, z propozycją ew. wymiany godła i hymnu. Zaordynowano zdjęcie korony, ale zmian żadnych u Orła nie zaproponowano - "haroszaja ptica, zacziem jejo mieniat'", miał powiedzieć Wódz. I że "gimn toże haroszyj", po wysłuchaniu Mazurka. Ale to dawne czasy.

Saturday 3 June 2017

zapiski leminga, LIXX

tylko po 23:00.

"Notznazmaza" w telewizji prawej i sprawiedliwej!



Part-trolle uprawiają masowy i wzajemny z przeproszeniem brandzel nad perełką kinematografii faktu niemanipulowanego (reż. pan Jacek). Piękny montaż wdrukowujący moralną wyższość politycznego strzału Antka w kolano Janka, przy czym nie ze śrutówki mu wygarnął, ale chyba z "mośka" (czytać "Zdradzonych"). A jak niektórzy złośliwie dodają, pan Jacek skręcił ciachankę kalibru "Pancernika Potiomkina", ew. przypomina się hasełko pt. prawda czasu - prawda ekranu... A pisowce, że lekcja historii i pozycja obowiązkowa - póki co  owszem, ****** jesteśmy przez PiS wszyscy, i z racji relacji: władza-podwładni, jest to pozycja poniekąd obowiązkowa. Ale dziwimy się tu w resorcie, że ludzie aż tak chętnie robią tak chętnie łaskę różnorakim kamerzystom. Choć rzeczonemu panu Jackowi zdaje się do pana Grzegorza jeszcze daleko.

Aż dla poprawy humoru obejrzymy z kolegami z resortu, i to na dewede. Oraz
"Tow. Generał" na dokładkę! Albo jakieś wystąpienie Brauna - czas od czasu do czasu oderwać się od nudy realizmu, stania na gruncie, trzymania ręki na pulsie, etc.etc.

Ale ad rem... Droga, droższa coraz, Partio! Może zróbmy taki dil: przeprowadźże rzetelną dekomunizację (za którą my, restortowcy, wcale nie optujemy...) we własnych szeregach, bo ex-towarzyszy zdaje się trochę tam macie, i porozmawiajmy poważnie. I o Okrągłym Stole* i owej straszliwej nocnej zmianie. Przy czym zakarbujcie sobie, drogie pisie dzieciaki: polityka to sprawa brudna, a bycie w rządzie mniejszościowym powinno dawać jedną wskazówkę: nie podskakuj wyżej wała, bo votum nieufności zarobisz od przeciwników... I tak się też wtedy stało. Czy będzie nam dane przeczytać kiedyś o tym od kuchni? Np. w wykonaniu Wałka, Mocza, Donalda, może Milczana? Bo o Mieczysławie to nawet ciężko wspominać - jeśli jest z onych, no to raczej nie wolno mu wspomnień wypuszczać. A do czasu poważnej rozmowy - zastrzegamy sobie prawo do zdrowego śmiechu, którym, zgodnie ze słowami pra-starego hicioru ansamblu Bigcyc, należy wymiatać brud. A czy brud pt. ten i ów współpracował z SB jest do wymiecenia? Naszym zdaniem nie. Idea dowodu, czyli pytania do radykalnego dekomunizatora/rozliczeniowca - później...


wuj


* o którym sam Prezydent Tysiąclecia przecie wypowiadał się nader łagodząco... a przesiedział przy nim nieco więcej, niż się udzielał, bo kim niby wtedy był, żeby się udzielać?

zapiski leminga, LXVIII

 ucieczka naprzód, czyli maskowanie sukcesu TVP w Opolu.




Beata wyszła z zanurzenia. Nie Szydło, nie Mazurek, nie Kempa nawet! Ale
ciężki kaliber, choć z postury raczej wygłodniały i nieco męski z twarzy,
a zatem Gosiewska. Wdowa po panu Edgarze - budowniczym dworców, wieloletnim i wnikliwym studencie praw rzymskich, nie mylić z klopsami, co po bohaterskim rajdzie brezenta tysiąclecia, reprywatyzatora stolicznego, brata ludzkiego pana in spe, człowieka, który się swoim pomnikom nie kłaniał, a najbardziej to w lustrze, bo z twarzy są podobne do nikogo, spławiacza dziadów i tropiciela małp w czerwonym, podpiścy traktatu w Lizbonie, wdeptywacza na minę pt. "Leszek stop ujawnij raport stop Antek" - uff... oto onemuż Gosiu złośliwcy wytykają kiwanie palcem na lękliwego pilota, co wbrew życzeniom brezenta sterował piórami stalowego ptaka "Tu" na niebiesiech wyzwalanej małym rycerzem bratniej Gruzji, której zresztą nota bene mówiąc* twórczy wkład w rozmontowywanie komunizmu w Polsce (1938...) a i w bitwę pod Studziankami czy forsowanie Odry Wałem Pomorskim w osobie dzielnego tankisty Grigorija, nazwiśnika Michaiła (co Odessą administruje z nadania... ups... ale temu PiSu po wygranych wyborach zakibucował!) - wszyscy w Polszcze pamiętamy. Ale do tematu, bo znowuż dryfujem. Rzecz idzie prawdopodobnie
o bilety NBP, które "są niczym w Polsce" (pokolenie 35+ zapewne pamięta
manewr ze zwijaniem banknotów, po którym to manewrze ginęło "prawnym środkiem płat"...) Okazuje się, iż onych dopadła paląca potrzeba zmiany narracji - oto już Tusk i posłowie PO mają być w wizji onej Beaty mordercami jej wspaniałego męża, trochu kleryków, posłów PiS i mało istotnej reszty ładunku. A nie Włodzimierz Włodzimierzowicz, co u sąsiadów naszych wschodnich za mordę ludziów trzymie, a ludzie szczęśliwe, choć do "Defilady" czy ludzików w szczęśliwych mini-światach inżyniera Trurla chyba jeszcze im daleko; a żeby bliżej spojrzeć - to jakże u nasz jest? Podobnie, ino na szczęście miękcej. A wracając do tematu: nie Włodek sprawcą, bo przecie jeśli on się niby zamachnął na  nasz kwiat i tuzów i latający aparat, to jakże od polskiego MONu sałatę wyciągać? No, nijak, a tonąca małpa wszystkiego się chwyta, niczym wróbla w garści czy grzybka w barszczu na dachu. Słowem: pińcet pińcetem, ale elyty+ wyżywić się muszą środkami specjalnymi, zza żółtych firanek niemalże, ot co!

***


Po rozczulającej nas ankiecie z okazji swego 28-lecia Gazeta walnęła niestety
straszny bzdet - oto w mieście Litzmannstadt wrzucono Czeczenom z okazji rozpoczęcia Ramadanu świński łeb na balkon. Piękny gest katolickiej miłości bliźniego i kontynuacja polskich tradycji międzyreligijnej tolerancji, ale czemu redaktory piszą o "ataku rasistowskim"? Czyżby religia określała rasę? Czy na odwrót? I jeśli na którekolwiek z powższych odpowiadamy twierdząco, to czy Czeczen to rasa? To kaukaskie plemię, wyznające gremialnie islam, najgłośniejsi wyznają radykalny, możliwe, że w stylu nieco postradzieckim - chyba nic nadzwyczajnego... A że dostali od Rosji w kość i część zwiała, też wiadomo; przy czym na fali uczuć Rosji nie do końca przychylnych przyjęto ich w Polsce, choć istnieją wersje, że wyłącznie na przechowanie - w drodze na prawdziwy Zachód. I taki jest los człowieka Szołochowa... Upraszamy z tego miejsca, w którym siedzimy, ukochanę naszę Gazetę, żeby nie poddawała słusznej sprawy, o którą walczy, np. przez walkę nieudolną, a i strzelanie do własnej bramki.

***
Ponadto w felietonie red. Uszatego przeczytalim  myśli identyczne do naszych sprzed kilkunastu dni - pokojarzenie sprawy skatowanego gościa z Wrocławia ze sprawą Przemyka. Cieszymy się niezmiernie, choć i tak nie są to skojarzenia do końca trafne. Głupio tylko (tu przygrywamy chwilowo pisowcom, a cały czas państwu i prawu), że rząd robi wszystko, żeby były coraz trafniejsze - bo że politycznego punktu zaczepienia nie było, jest prawie że jasne, ale tuszowanie... - kto wie, może  sanitariusze we Wrocławiu powinni zacząć się bać; a może jacyś podpadliwi derechtorzy desek tyjatru jednego czy drugiego, do którego jako porządni ludzie nie chadzamy, bo nic-śmy tam mnie zgubili. A ilu będzie teraz zwłokami bez zwłoki grało przeciw panującej nam partii - cholera wie. Choć przy tym, ile owa partia ugrała na zwłokach, w zasadzie wszystkie chwyty są od dawna dozwolone. Przyglądajmy się zatem.

wuj

(*) z "Kolegi Kierownika" J. Fedorowicza.