Saturday 3 June 2017

zapiski leminga, LXVIII

 ucieczka naprzód, czyli maskowanie sukcesu TVP w Opolu.




Beata wyszła z zanurzenia. Nie Szydło, nie Mazurek, nie Kempa nawet! Ale
ciężki kaliber, choć z postury raczej wygłodniały i nieco męski z twarzy,
a zatem Gosiewska. Wdowa po panu Edgarze - budowniczym dworców, wieloletnim i wnikliwym studencie praw rzymskich, nie mylić z klopsami, co po bohaterskim rajdzie brezenta tysiąclecia, reprywatyzatora stolicznego, brata ludzkiego pana in spe, człowieka, który się swoim pomnikom nie kłaniał, a najbardziej to w lustrze, bo z twarzy są podobne do nikogo, spławiacza dziadów i tropiciela małp w czerwonym, podpiścy traktatu w Lizbonie, wdeptywacza na minę pt. "Leszek stop ujawnij raport stop Antek" - uff... oto onemuż Gosiu złośliwcy wytykają kiwanie palcem na lękliwego pilota, co wbrew życzeniom brezenta sterował piórami stalowego ptaka "Tu" na niebiesiech wyzwalanej małym rycerzem bratniej Gruzji, której zresztą nota bene mówiąc* twórczy wkład w rozmontowywanie komunizmu w Polsce (1938...) a i w bitwę pod Studziankami czy forsowanie Odry Wałem Pomorskim w osobie dzielnego tankisty Grigorija, nazwiśnika Michaiła (co Odessą administruje z nadania... ups... ale temu PiSu po wygranych wyborach zakibucował!) - wszyscy w Polszcze pamiętamy. Ale do tematu, bo znowuż dryfujem. Rzecz idzie prawdopodobnie
o bilety NBP, które "są niczym w Polsce" (pokolenie 35+ zapewne pamięta
manewr ze zwijaniem banknotów, po którym to manewrze ginęło "prawnym środkiem płat"...) Okazuje się, iż onych dopadła paląca potrzeba zmiany narracji - oto już Tusk i posłowie PO mają być w wizji onej Beaty mordercami jej wspaniałego męża, trochu kleryków, posłów PiS i mało istotnej reszty ładunku. A nie Włodzimierz Włodzimierzowicz, co u sąsiadów naszych wschodnich za mordę ludziów trzymie, a ludzie szczęśliwe, choć do "Defilady" czy ludzików w szczęśliwych mini-światach inżyniera Trurla chyba jeszcze im daleko; a żeby bliżej spojrzeć - to jakże u nasz jest? Podobnie, ino na szczęście miękcej. A wracając do tematu: nie Włodek sprawcą, bo przecie jeśli on się niby zamachnął na  nasz kwiat i tuzów i latający aparat, to jakże od polskiego MONu sałatę wyciągać? No, nijak, a tonąca małpa wszystkiego się chwyta, niczym wróbla w garści czy grzybka w barszczu na dachu. Słowem: pińcet pińcetem, ale elyty+ wyżywić się muszą środkami specjalnymi, zza żółtych firanek niemalże, ot co!

***


Po rozczulającej nas ankiecie z okazji swego 28-lecia Gazeta walnęła niestety
straszny bzdet - oto w mieście Litzmannstadt wrzucono Czeczenom z okazji rozpoczęcia Ramadanu świński łeb na balkon. Piękny gest katolickiej miłości bliźniego i kontynuacja polskich tradycji międzyreligijnej tolerancji, ale czemu redaktory piszą o "ataku rasistowskim"? Czyżby religia określała rasę? Czy na odwrót? I jeśli na którekolwiek z powższych odpowiadamy twierdząco, to czy Czeczen to rasa? To kaukaskie plemię, wyznające gremialnie islam, najgłośniejsi wyznają radykalny, możliwe, że w stylu nieco postradzieckim - chyba nic nadzwyczajnego... A że dostali od Rosji w kość i część zwiała, też wiadomo; przy czym na fali uczuć Rosji nie do końca przychylnych przyjęto ich w Polsce, choć istnieją wersje, że wyłącznie na przechowanie - w drodze na prawdziwy Zachód. I taki jest los człowieka Szołochowa... Upraszamy z tego miejsca, w którym siedzimy, ukochanę naszę Gazetę, żeby nie poddawała słusznej sprawy, o którą walczy, np. przez walkę nieudolną, a i strzelanie do własnej bramki.

***
Ponadto w felietonie red. Uszatego przeczytalim  myśli identyczne do naszych sprzed kilkunastu dni - pokojarzenie sprawy skatowanego gościa z Wrocławia ze sprawą Przemyka. Cieszymy się niezmiernie, choć i tak nie są to skojarzenia do końca trafne. Głupio tylko (tu przygrywamy chwilowo pisowcom, a cały czas państwu i prawu), że rząd robi wszystko, żeby były coraz trafniejsze - bo że politycznego punktu zaczepienia nie było, jest prawie że jasne, ale tuszowanie... - kto wie, może  sanitariusze we Wrocławiu powinni zacząć się bać; a może jacyś podpadliwi derechtorzy desek tyjatru jednego czy drugiego, do którego jako porządni ludzie nie chadzamy, bo nic-śmy tam mnie zgubili. A ilu będzie teraz zwłokami bez zwłoki grało przeciw panującej nam partii - cholera wie. Choć przy tym, ile owa partia ugrała na zwłokach, w zasadzie wszystkie chwyty są od dawna dozwolone. Przyglądajmy się zatem.

wuj

(*) z "Kolegi Kierownika" J. Fedorowicza.

No comments:

Post a Comment