Monday 19 June 2023

niespodziewana gościni!

W pracującym i ciepłym przez to kompoście. Oto! Może myszka, a może ryjówka czy jak tam. Podobne zwierzaki widziałem raz w Szwajcarii, ale nie w górach - jakoś Como czy okolice.



Saturday 17 June 2023

otępienie, odc.++;

Pani inżynier dorabia pytanko do rzeczy związanej z zacnym prof. Razgłazem. Kleci coś nt. równoważności masy bezwładnej i grawitacyjnej. Niby w porządku. I jakie to tam fakty czy zjawiska z pomocą tej zasady można wyjaśnić. W możliwych do zahaczenia odpowiedziach już miesza światy i chyba raz czy dwa się myli. No dobra, a w wyjaśnieniu parę słów o ogólnej zasadzie równoważności. Ba, w stwierdzeniu, że od jazdy w przyspieszającej windzie (w podtekście: odpowiednio oddalonej od jakichkolwiek dużych mas) nie da się odróżnić od pobytu na jakiejś tam planecie - cyt. Jakiekolwiek eksperymenty, pomiary prowadziliby obaj obserwatorzy, ich wyniki będą jednakowe - tych układów odniesienia nie da się odróżnić. Otóż gówno prawda, smrodliwe, płynne i walnęło w wentylator. Pani inżynierzyna upstrzona, ale nie widzi, bo niby jak? Otóż brak prostego terminu "lokalne" w odniesieniu do owych "eksperymentów, pomiarów" (swoją szosą, co za maniera poetycka). No bo: bierzemy dwa wahadełka od zaprzyjaźnionego bioenergoterapeuty ("Bardzo jestem panu zobowiązany, mistrzu!"), wieszamy w dobrze wybranych punktach i uspokajamy - wiszą sobie i nie drgają, o ile przyspieszenie układu jest stałe, wzgl. siedzimy w stacjonarnym polu grawitacyjnym. I nie ma kurwa bata (nieukręconego z gówna) - nitki, na których wiszą wahadła w polu grawitacyjnym nie będą równoległe... A kto wierzy w jednorodne pole grawitacyjne bezkrytycznie - jego wina, że w przedszkolu, kiedy dawali równanie Raychaudhuri'ego - akurat leżakował i zjadał gile.

Tamże przecinkoza w fazie terminalnej: Obserwując kierunek, z którego światło dociera uznajemy, że gwiazda leży...

Ba, nawet słynny profesór urodził jajo - że niby Razgłaz ów wyprowadził zasadę równoważności mas bezwładnej i grawitacyjnej, będącą rzekomo fundamentem OTW. No i, jak to ujął kolega, kartoflana kiszka ze smalcem, dla tego, kto obierze jednym palcem. Można się zgodzić, że wprowadził na salony w tym sensie, że użył jako faktu doświadczalnego i z tego skręcił - bo sprawny był, herbatnik - zasadę równoważności wiadomej.

Add. później - sam nie wiem, kurwa. Dla mnie nijak znikąd nie wynika, że założenie liczbowej równości jest niezbędne. A wystarcza założenie uniwersalnej proporcjonalności. Ale może czeguś nie rozumię.


Saturday 10 June 2023

znów Hartman!

Na motywach "NIE", 23/2023.
 
Prośba brzmi: niech Hartman przestanie śpiewać w chórku osób de facto pomagających "ruskim szpionom". Przez absurdalne zarzuty wobec (owszem, durnych i niszczycielskich) pisowskich figur z pierwszych stron gazet, portali czy telewizorni tylko ułatwia się robotę rzeczywistym inspiratorom tego i owego - prawdopodobnie istnieją i działają, choćby oddrutowując "Sovetskoje igristoje", zwane potocznie szampanem. Przydawanie ichnim "trzyliterówkom" jakichś nieziemskich mocy kwalifikowałbym jako agitację na rzecz przeciwnika, a dużej części czytających (tj. antypisowi - w końcu takie pisanie i tak trafia głównie do przekonanych) we łbach buzuje chwilami gorzej niż zwolennikom PiS.

Niezłym antidotum na chęć powoływania się na odlotowego red. Piątka: wystarczy zapoznać się z twórczością odlotowych szermierzy słowa z prawej strony - Sumlińskiego, Gadowskiego, Brauna, czy wreszcie samego Macierewicza. Dostrzeżenie podobieństw w metodologii roboty w.w. i nieszczęsnego Piątka  to kwestia chwili naprawdę nienapinającego zwojów myślenia, z którego Hartman - mimo ewidentnych możliwości uskutecznienia - wydaje się rezygnować, prawdopodobnie dla korzyści politycznych. Doraźnych i o działaniu obosiecznym.
 
Biedaczyna na końcu snuje - od Targowicy przez PKWN do PiS. Nie wiem, czy leci z nami lekarz. Etyk (co przypomina z uporem godnym maniaka felieton po felietonie, pouczając i musi bojąc się, że widownia zapomni) zdaje się jakiegoś nowiczioka dostał w nos i do tej pory klepek pod kopułą zebrać nie jest w stanie.
 
Durniem zalatuje od waszego gniota, panie profesór. Niebezpiecznie blisko krówska sałatkożerczyni. Powstrzymajcie się i pstrzyjcie łamy "NIE" czymś bardziej przemyślanym.

Dzięki z góry. A na komisji niech się PiS poślizgnie, niczym lew z opowiadania o polowaniu. Jest na czym. Zresztą jeśli się nie poślizgnie, będzie to kolejne przywalenie w państwo i służby. Nie pierwsze, ale może jedno z ostatnich. Jeśli decydująca liczba głosujących to popiera, to niech i tak będzie - wreszcie. Bo na państwo trzeba odrobinę zasłużyć i zapracować, co w przypadku fixum-dyrdum we łbach raczej nie przejdzie.

Friday 2 June 2023

"Spotkanie", czyli stawka odc. 17

Od dłuższego czasu w niektórych przeglądarkach logowanie do serwisu mojeXXX (chodzi o kasę, nie o gołe baby) przebiega "dwuetapowo" - po pierwszej próbie pojawia się "Błąd. Nie udało się pobrać danych", w drugiej próbie jest bez zakłóceń, przy czym zawsze zestaw znaków z hasła jest powtórzony, co już wygląda na błąd w sztuce.

Dziś za pierwszą i drugą próbą logowania otrzymywałem komunikat o złym loginie i haśle (choć mam to i owo w palcach i w pamięci i pisać chyba umiem), więc za czwartą z pięciu - inaczej blokada grozi - dokonałem zmiany. Zmiana rzekomo zaszła, ale logowanie dalej było niemożliwe, nawet metodą wpisywania po babciowemu, metodą znak na dwie sekundy. Sytuacja utrzymuje się ileś czasu, ale z drugiej machiny udaje się zalogować. Starym hasłem...

Usiłowałem skontaktować się z instytucją, ale pisemnie już się nie da - albo czat z automatem (na moje standardy wybitnie przygłupim), albo rozmowa - i tu niespodzianka - też gada automat. I nawet pyta, czy nie udało mi się zalogować na komputerze, czy na laptopie i czy aby capslock nie jest włączony. Skląłem automat do piątego pokolenia wstecz po matce, ulżyło mi, nagrali, pośmieją się.

Czy te lwy się kurwa z chujem na łby pozamieniały? Czy sfermentowane pomarańcze z towarem z Niderlandów zżarły, co je tow. Zagłoba sprzedawał? Czy to o Falklandy poszło... A może w śląskim zaduchu żyją?

No nic, pędzę do oddziału, niech się ludzie napracują; w końcu za coś im płacę, a oni mi dają bardzo wysokie oprocentowanie. Robotyca o imieniu kojarzonym ze Stawko (właśnie z odc. "Spotkanie") zdaje się być głupsza od kasy w Auchanie czy w Stokrotce. Choć ważne, że nie napierdala tak dźwiękiem, jak niektóre kasy w Lidlu - ja uszy mam wrażliwe. Może jakieś korki nabędę drogą kupna.

Niech was wszyscy diabli, automatyzerzy w dupę jebani - nie wszyscy są tak głupi jak wy. Jeszcze. Na przykład ja nie - ja mądry jestem, jak widać z powyższego.

echolokacja!

Wstyd przyznać, ile czasu na to zeszło - łeb nie sługa, zwłaszcza jak kto stary. No ale działa. Nieruchome źródło umie nadać to i owo i widać odbicie od nieruchomego celu. No i o. A na myśl o symulacji tego dla przynajmniej 1 z tych rzeczy w ruchu, łeb boli jeszcze bardziej. Wtedy chyba łatwiej rozwiązywać jakieś równania, ale z tym nie jestem za pan brat - czego jak czego, ale hiperbolicznych unikam jak ognia. Wyłącznie zasada Huygensa i tona biurokracji związanej z tym, dokąd mają fale latać, a dokąd nie, napadając na wielokąt i odbijając się od wierzchołków, ew. extra źródeł na bokach. Czyli festiwal produkcji obszarów zabronionych, tj. takich, z których "funkcja falowa" z zasady zwraca zero. Niby elementarna geometria na poziomie środka dawnego liceum, ale jak kto nigdy na płaszczyźnie niczego nie kodował, to idzie wolno i zamula fatalnie. A swojo drogo ciekawe, jak by to należało wizualizować w trzy de (nie mylić z "pijany w trzy dupy", hehe). Pewnie jakoś kolorując sfery czy co? Ale trudno jest namalować ileś tych sfer. Ew. trzaby mieć dane i umieć łazić taką jedną sferą i na niej pacykować kolory. Za mało wymiarów, kurka wodna.

Czas działania przydługawy, nawet ze zrównolegloną produkcją klatek i iteracjami po siatce. I co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia... Albo gui'a się zrobi, korciło w pytonie spróbować, ale po zobaczeniu, w jak niezachęcającym (dla mnie) stanie jest obsługa mapowania klas na xml i v.v., raczej wypada odpuścić. Albo przeprosić się i wypróbować którąś z pierdyliarda biblioteczek. A może w łebie się zrobi, na wydmie. Hehe.

Update: padło chyba jednak na tkinter, da się napisać w py generator Frame'ów z C#, pewnie da się napisać gui'a, a jego wyjście prawdopodobnie pchać w json i w C# konwertować do xml. Tak zrobię.

Nnnno, jak mawiał Dyzma.

otępienie, odc.++;

Debugu ciąg dalszy.

Inżynier odpytuje dziecki szkolne z dyfrakcji:

Na przedmiot o długości danej pada fala światła [sic!] i ulega dyfrakcji. Oblicz częstotliwość tej fali.

I w odpowiedzi: długość fali musi być równa długości przedmiotu, więc ...

I dalej - ale już chyba nie inżynierowie, ale absolwenci kolegium nauczycielskiego czy inszego zakładu dydaktyki - toczka w toczkę tak samo ułomne zadanie, ale z boją na morzu. I nikogo nie przejmuje, że promień boi wychodzi 3 m. Smol boi, jak to mawiają ludzie na wideo z piesami i kotami. Oglądam to wiem, dużo czytam, zapamiętuję... 

I jeszcze jeden kwiatuszek do kożucha na zsiadłym mleku i miodzie płynącym z ucha, że mianowicie fale nadane z sonaru odbijają się od przeszkody, dzięki czemu docierają do urządzenia szybciej niż fale dookoła

Kurtyna. Brawa dla elit, dyplomonośców itp. luminarczyków.