Saturday 17 June 2023

otępienie, odc.++;

Pani inżynier dorabia pytanko do rzeczy związanej z zacnym prof. Razgłazem. Kleci coś nt. równoważności masy bezwładnej i grawitacyjnej. Niby w porządku. I jakie to tam fakty czy zjawiska z pomocą tej zasady można wyjaśnić. W możliwych do zahaczenia odpowiedziach już miesza światy i chyba raz czy dwa się myli. No dobra, a w wyjaśnieniu parę słów o ogólnej zasadzie równoważności. Ba, w stwierdzeniu, że od jazdy w przyspieszającej windzie (w podtekście: odpowiednio oddalonej od jakichkolwiek dużych mas) nie da się odróżnić od pobytu na jakiejś tam planecie - cyt. Jakiekolwiek eksperymenty, pomiary prowadziliby obaj obserwatorzy, ich wyniki będą jednakowe - tych układów odniesienia nie da się odróżnić. Otóż gówno prawda, smrodliwe, płynne i walnęło w wentylator. Pani inżynierzyna upstrzona, ale nie widzi, bo niby jak? Otóż brak prostego terminu "lokalne" w odniesieniu do owych "eksperymentów, pomiarów" (swoją szosą, co za maniera poetycka). No bo: bierzemy dwa wahadełka od zaprzyjaźnionego bioenergoterapeuty ("Bardzo jestem panu zobowiązany, mistrzu!"), wieszamy w dobrze wybranych punktach i uspokajamy - wiszą sobie i nie drgają, o ile przyspieszenie układu jest stałe, wzgl. siedzimy w stacjonarnym polu grawitacyjnym. I nie ma kurwa bata (nieukręconego z gówna) - nitki, na których wiszą wahadła w polu grawitacyjnym nie będą równoległe... A kto wierzy w jednorodne pole grawitacyjne bezkrytycznie - jego wina, że w przedszkolu, kiedy dawali równanie Raychaudhuri'ego - akurat leżakował i zjadał gile.

Tamże przecinkoza w fazie terminalnej: Obserwując kierunek, z którego światło dociera uznajemy, że gwiazda leży...

Ba, nawet słynny profesór urodził jajo - że niby Razgłaz ów wyprowadził zasadę równoważności mas bezwładnej i grawitacyjnej, będącą rzekomo fundamentem OTW. No i, jak to ujął kolega, kartoflana kiszka ze smalcem, dla tego, kto obierze jednym palcem. Można się zgodzić, że wprowadził na salony w tym sensie, że użył jako faktu doświadczalnego i z tego skręcił - bo sprawny był, herbatnik - zasadę równoważności wiadomej.

Add. później - sam nie wiem, kurwa. Dla mnie nijak znikąd nie wynika, że założenie liczbowej równości jest niezbędne. A wystarcza założenie uniwersalnej proporcjonalności. Ale może czeguś nie rozumię.


No comments:

Post a Comment