Wednesday 25 May 2022

czytadło!

G. Kapla (z gęby łojant, nawet chyba na okładce o tym wspomniano - że w Tatrach próbował nowych dróg, nie tras - znaczy ktoś ze starej szkoły pisał...): "Bezmiar" podsunięto mnie podstępem i noc raz czy dwa zarwałem. Niesamowicie się wchłania. Przeplatanka chronologiczna w nieznanym mie uprzednio stylu, nagłe związanie oddzielnych (zdawałoby się, ale człek czeka na splot) wątków.

Błędy z gatunku idiotycznych - kilka razy stróżka dymu (tak w ogóle to raczej smużka, a jak koniecznie - niech będzie strużka, od struga; nie mylić z hebluje). Porąbany przecinek (...), raz oczamia - jakby niezagaszony konflikt między oczami a oczyma. Musi braku duszy mojej. Raz Popper przerobiony na Proppera. Na koniec Samnaum jako kurort. Modnie przez odmóżdżonych zwany destynacją, ale nie w tej książeczce.

Bardzo zacny (chyba) thriller potyliczno-resortowy, przy czym bardzo warszawski. Wypada mieć pewne oczytanie w historii Polski od stworzenia Ludowego Wojska w ZSRR w zasadzie do dnia dzisiejszego, jak i w policyjno-resortowym języku i kulturze*. Z dawnych postaci występuje m. in. tow. Piotr! Pardonu dla żadnej ze stron konfliktu potylicznego we Wolsce post-2015 raczej nie ma, ale chyba odrobinę przechyłu w stronę rozsądną (do niedawna - bo teraz wszystkim równo krysza pojechała) jest. 

No i o. Bałdzo polecam i zginam się w pas. Faux pas.

- O.
-Co?
- "Krótka podróż"? Czytałam. A wie pan, że mordercą jest...
- Nie! Niech pani nie mówi...
- A dlaczego? Ja zawsze opowiadam kryminały w...

*Sprzeczność sama w sobie - dom kultury MO - komik Fedorowicz w epoce błędów i wypaczeń, chyba u impressario** w Szczecinku.

** ojdyr in spe był to, jak sugerują autorzy "Imperatora". Swego czasu to podejrzewałem, po obejrzeniu materiału TVN o wzmiankowanym - bo w Szczeginku onym szefem jednej z parafii był właśnie T. R. Swoją drogą o J. F. jako "agencie SB" - wg modernistycznej definicji - należy kiedyś wspomnieć. Oczywiście w końtekście spraw "S", rozrachunków ekipy Kani i Jaruzelskiego z ekipą Gierka itp., w szczególności "krwawym Maćkiem". Kiedyś.

rowerowe idiotyzmy, cz. 1

2001. To były moje trzy pierwsze próby mocowania się ze stromiznami. Mieszkalimy z rodzicielami w Mieders w Stubaitalu. Raz podjechałem pod wyciągi tamoj, a drugi raz zaliczyłem zgon na Oetztaler Hochalpenstrasse. W drugie miejsce przez 13 sezonów nie wróciłem, choć via Oetztal raz czy drugi cosik przejeżdżałem. Zjeżdżając do Soelden, upaliłem oponę, bo nie umiałem hamować. A oprócz tego jakiś numer chyba z Fulpmes do góry przez teren i zjazd do Axams, a później szosą z powrotem. Chyba wtedy mnie opadało jak diabli, ale nie pamiętam dokładnie.

Pierwszy wyjazd do Alp samotnie. Trzeci dzień - w długą z Sierre przez Furkapass na marnym śniadanku i 400g czekolady i mało co wody, ale trochę piłem. Na przełęczy byłem po 19:00, zero żarcia, zero czegokolwiek. Na dojeździe do ciuchci, po ostatnim zakręcie, wypadła rolka z przerzutki. Dziadowstwo. W nocy zawroty głowy i zwidy, chyba z głodu i odwodnienia - napis "Realp" na nokii doinformowuje. Następnego dnia kolejna wtopa - po wymianie przerzutki i żarciu podjazd na Oberalp i dłuuugo w dół (i chwilami w górę, bo różnie tam bywa). I niewybaczalny błąd - przeoczyć objazd przez Versam, więc wpych do Flims. Obłędnie wysoko i stromo, jak na koniec dnia. Znów głód, ale na campie mają ser, za który płaci się dużo. Następnego dnia znów bzdura - po żarciu w Chur napieram przez Lenzerheide. Stromo jak diabli. A może cierpienie wywołuje fakt, że jeszcze nie odpoczywałem. Spadunek do Tiefencastel i mozolna rzeźba - z przerwą na zrzucenie gruzu - do Davos. Zwłaszcza utrata metrów przed tunelem boli. Następnego dnia względnie poprawnie przez Fluelapass i w dół Innu, do Pfunds. Tam następnego dnia rest i serwis. Nie pamiętam aby, czy nie wziąłem wtedy wielkiego klucza "szwedzkiego" i kompletu do ściągania korb, żeby dokładniej coś tam wyczyścić. Możliwe. Za to oleju do łańcucha ni wuja. Następny dzień długi - do Zell am Ziller. A następnego - w nadchodzącej burzy - przez Gerlos. Na zjeździe zlewa niesamowita, tylko do Hollersbach, gdzie przez półtora dnia jakoś się przesuszam. Nie pamiętam, żebym chociaż zajrzał roweru w trzewia z tej okazji. Jeszcze dzień - Schladming, chyba wtedy pedałowałem w klapkach, bo miałem fantazję wziąć drugie buty. Nazajutrz znów piekło, bo nie skojarzyłem problemu Pyhrnpass, choć to nie więcej niż 400 m w górkę. Nocleg gdzieś wśród kukurydzy i smrodzie nawozu. Pettenbach chyba. Wielki camping wśród prawie dosłownie niczego. Następnego dnia skok do Freistadt, a jeszcze następnego do C. Budejovic.

Słowem - kto w młodości głupim nie był, ten na starość nie zmądrzeje.

2002. Jedyny mój wyjazd z kimś - kuzynem moim, który jest mi jak brat. W tym bodaj dwa zjazdy w deszczu. Hamulce reagują z opóźnieniem, klocki i obręcze zdychają niemożliwie. Raz Foscagno, raz Falzarego. Bez sensu. Fotografowanie licznika przy 78 km/h - zjazd z Forcola di Livigno. Ostrości nie dało się nastawić, złośliwi twierdzili, że to 18 km/h, ale ja wiem swoje. Mozolna trasa z Salzburga do Freistadt. Nie należało tego robić.

2003. Już magister nauk fizycznych! Chyba jeszcze zadurzony w X - doktorantce... Pierwszy raz w życiu oglądam Matterhorn. Źle zahaczona klisza w (starszym ode mnie) Nikonie powoduje wiadomo co. Idiotyczny dzień ze startem w Briancon o 5. rano, wstecz do Ailefroide i kawałek wyżej. Zero świstaków, prawie zero lodowców; zdjęcia marne. Powrót na camp, cienka zupka z ultra-cuchnącym serem - skórę z pleśnią dostały mrówki i może wyginęły. I do Valloire przez Galibier, pierwszy raz. Rano zgon i dojazd tylko do Bessans. Po Iseran i małym Bernardzie - tunel busem i w okolicach Szamoniowa spotkanie z X. Gdzie są niegdysiejsze śniegi?

2004. Niewyrobiony zakręt na zjeździe z Bonette - stłuczone kolano, rozbity kask, powrót do Wwy. Kierowcy Or**su chcieli w łapę 40eu, zamiast oficjalnych 10eu czy 40 pln. Widzieli, że mam kolano jak bania i zrypany rower. Napisało się skargę, kierowca wyleciał z roboty - tak sugerowała odpowiedź. I bardzo dobrze, wozak panu klientowi podskakiwać nie powinien.

[Tu odkrywam opony cieńsze niż 1.95 dla kół 26'' - podziękowania dla rezydenta w Barcelonnette 

2005. Bonette przejechana, ale pchanie się pod Parpaillon do szutru włącznie było głupie. Dzień po tym pierwsza męczarnia pod Col de Vars. Parę dni później próba nad Bardonechhia, paręset m po szutrze najmarniej; w Rochemolles dopadła mnie burza i to taka konkretna. Następnego dnia trzeba było jeszcze po tych kamyczkach zjeżdżać. Następnego dnia krótko - tylko do Susa, a jeszcze następnego ultra mozolnie pod Moncenisio. Później standard - Iseran i oba Bernardy, z przerwą na niedojazd do Breuil - ale Matterhorn od południa udało się uchwycić. Po przeprawieniu się ostatecznie do dol. Rodanu zawalczyłem na Nufenen, ale na lekko. Na zjeździe - krupy i grad, zmarzłem jak cholera. Następna wtopa: o 4:30 wypad z Realp do Andermatt, na lekko Sustenpass, powrót, obiad i jeszcze Gotthard, ze zjazdem ze starą kostką. Później tak długie poszukiwania czegokolwiek do zanocowania, że aż do Mesocco o 01:00 nie odpuszczałem - kompletnie bez sensu. Następnego dnia w porywach osiągałem 6-7 km/h, z koniecznością zatrzymywania się co paręset kręćków pedałamy. Z głupot z tamtego wyjazdu pamiętam też wjazdy na Pordoi i Hochtor robione w deszczu, ale chyba na tyle miałem już łeb na karku nie od parady, że do zjazdu odczekałem, aż przestanie lać. Deszcz w sensie, nie łeb. Dalej chyba bez głupich niespodzianek.

2006. Chyba bez większych wtop, oprócz tego, że po Gran Paradiso i Mt Blanc strasznie ciężko się jechało. Oczywiście oba piki pieszo.

[Od 2005 łażę na panel, po 2006 zaczynam cosik tam niby w skałach łazikować.]

2007. Wyjazd "karny" z powodu kontuzji palca. Bardzo dziwna trasa (Zurich, Sustenpass, Klausenpass, Silvretta, Julierpass, ..., Zurich). Julierpass dotąd (2022) właśnie ten jeden raz zaliczon i to od tej niby łatwej strony, choć ta od Tiefencastel chyba też chyba nie jest przesadnie stroma. Może kiedyś powtórzę, choć sens jest taki sobie. Przez ból kolan kilka dni nad Wahlensee. Redaktor Zdzisław Waleń...

[2008-13 - przerwa na wspinanie. Bez sensu, choć z brzucha co nieco ubywa. Należało też jeździć.]

C.D.N.

Tuesday 24 May 2022

otępienie, odc++;

Przecinkoza inż., level master:

Zastanów się, nad zwrotami sił...

Wybierz wzór, który wykorzystasz, w celu ...

Po ośnieżonym stoku góry, zjeżdża narciarz...

Na spadajacy kamień o masie m = 100 g, działa siła grawitacji.

Na wykresie, przedstawiono siłę generowaną przez silnik samochodu, oraz siłę tarcia dynamicznego, pomiędzy jezdnią a oponami auta. Określ moment czasu, w którym siły składowe działające na samochód, spełniać będą I zasadę dynamiki Newtona.

Siły tworzące sumę wektorową nazywa się siłami składowymi muszą działać w tym samym kierunku co wektory sił składowych.

 

Boże Nieistniejący, jacy ci ludzie są GŁUPI. A biorą się - pośrednio - za uczenie innych. Pojeby.

Zwłaszcza ostatni - rzekomo brylant dydaktyczno-popularyzacyjny. Bo nie ma czegoś takiego jak "siły składowe spełniające I zasadę dynamiki". Albo sumują się do zera, albo nie. Można mówić, że założenia I zasady dynamiki są spełnione albo nie. Ale dla kretyna - jak się nie sumują do zera, to... spełniają II zasadę dynamiki. Ale czego wymagać od kretyna? Chyba manewru w rodzaju posypać głowę popiołem, pójść i nie grzeszyć więcej, jak mawiał tow. Chrystus.

zakupy!

Zajebiste. Przelew poszedł 11 maja 2022. Pieniaczymy:


17 maja 2022, 10:21
Powód otwarcia dyskusji: nie otrzymałem produktu

17 maja 2022, 10:23
Dzień dobry, dokonałem wpłaty, ale Ogłoszeniodawca nie wysłał przedmiotu i nie podejmuje
kontaktu pisemnego. W załączniku potwierdzenie przelewu wymaganej kwoty. Dziękuję za ew. pomoc.
W. Natorf.
Potwierdzenie_transakcji_nr_01###XXX###2.pdf


18 maja 2022, 10:30
Sprzedający nie udzielił wyjaśnień w ciągu 24 godzin od rozpoczęcia dyskusji,
co narusza nasz Regulamin. Proszę sprzedającego o załączenie potwierdzenia
nadania, z widocznym adresem doręczenia. Jeśli zamówienie nie zostało do tej
pory wysłane, proszę o przesłanie potwierdzenia zwrotu pieniędzy. Mam nadzieję,
że sprawa znajdzie pomyślny finał i nie będziemy musieli nakładać sankcji na konto
sprzedającego.

19 maja 2022, 10:49
Spróbuję sms-em, może człowiek nie siedzi
regularnie przy sieci i nie zagląda na konto.

20 maja 2022, 08:17
Na razie otrzymałem smsem zapewnienie, że - wczoraj - paczka
 ma zostać wysłana. Informacji o wysyłce nie otrzymałem ani
na maila, ani smsem. Poczekam jeszcze dzień-dwa do
rozpętania tradycyjnej awantury - nie lubię,
jak ktoś obraca moimi środkami i nie dotrzymuje terminów.

########### 20 maja 2022, 17:49
Poraz pierwszy sprzedawałem na allegro. Problemy wynikły z nieuwagi
że ktoś zakupił produkt dopiero po kontakcie telefonicznym kupującego
sprawdziłem wiadomości. Paczka została dziś nadana. Z góry wielce
przepraszam za niedogodności.

24 maja 2022, 09:56
"Z góry"?... Dotarło, dziękuję.

Monday 23 May 2022

weekend z Wojciulem!

Środkami operacyjnymi resort zdobył trzy audiobooki Wojciula i chyba kolegi oficera. Dawno się tak nie uśmialiśmy w wydziale analitycznym; jest to miejscami lepsze niż brednie Grzegi Browna. Liczba powtórek i kalk (kalek?) red. Xero z samego siebie jest aż niesmaczna, a xuj jeden wie, ile rżnie od innych (jak sam ładnie wyjaśniał - stosuje sztafaż). Te egzotyczne porównania, stałe sformułowania, każą przypuszczać, że albo autor naprawdę jest poszkodowany, albo dobrze świadom tego, że dla poszkodowanych pisze. A może jednak, że pisze spółdzielnia, wzgl. jakieś wyjątkowo niegramotne oprogramowanie. A może w spółdzielni za półdarmo jakiś kontyngent ze wschodu, jak chciałby to widzieć np. tow. Piątek?

Słowem - wszystkiemu winien Komorowski i WSI. A pan w pudełeczku z białym proszkiem mówił, że proszek nie uzależnia... :) A publika łyka i łyka, jak to ujął klasyk.

Friday 20 May 2022

otępienie, odc++;

Minięcie się dwóch czujników, generuje impuls elektryczny, na podstawie którego system oblicza aktualną prędkość, z jaką porusza się rower. Zastanówmy się, w jaki sposób informacja o impulsie przetwarzana jest na informację, o aktualnej prędkości liniowej

Widzę: zbędne 2 przecinki i pytajnik. Tępota i niegramota inż. wiecznie żywa.

Dodatkowo: pani nie-inż., ale mentalnie w sam raz, pitoli coś o sile dośrodkowej. Przerachowuje kilka oddzielnych przypadków - gdzie raz za siłę dośrodkową robi siła Lorentza ("Lorenza" w oryginale - pani pewnie nie wie, że było dwóch), raz elektrostatyczna (oczywiście w atomie H wg kolegi Bohra, bo gdzie by indziej!), raz grawitacyjna - chyba Księżyc wokół Ziemi. No i finale - porównuje pędy krążących ciał, jak gdyby była po temu podstawa... I zachwyca się, że skrajne wyniki dzieli jedynka i pięćdziesiąt zer. Kurwa no, tak się nie mówi. Mówi się, że wyniki różnią się o 50 rzędów wielkości. Choć co to ma w tej sytuacji oznaczać - pewnie tylko rzeczona wie. Tępy garkotłuk, ale fotkę z Razgłazem na pomniku ma i nawet chyba jest dumna - chwali się w książeczce. 

Boże Nieistniejący, broń dzieci przed takim nauczaniem.

projekt koszulki

np. "Słyszymy, ale nie słuchamy, bo nas uszy bolą", albo "Zachowaj ciszę, jeśli nie umiesz i nie pytasz o zgodę na emisję `muzyki` - dowolnym otworem". A może pierwiastek 12-go stopnia z 2? Ale nie, muzykalni będą uraczać tych ze słuchem do końca świata i dzień dłużej. Albo np. "Gwiżdż, nuć, fałszuj, itp. tylko dla siebie - inni nie zasługują na takie błogosławieństwo" czy "Słucham muzyki europejskiej, a nie europejskiej zniekształconej w kierunkach indyjskich".

Czemu ciotka ewolucja nie dała nam powiek na uszy? Albo innym odrobiny samoświadomości, w tym wokalnej? Czy też owulacja. Na stojąco.

Kurwa no... tolerować to ja umiem, ale są granice, których przekroczyć nie wolno. Szlag. Miejscami jest to gorsze niż Nirvana. Zresztą co jak co, ale należy Kurtu Kombajnu oddać szacunek za ostatni uczynek dokonany za życia - czyli pociągnięcie za trigier.

Thursday 19 May 2022

lekrama!

"20+ profesjonalnych szablonych. Stwórz CV, które Cię wyróżni i zdobądź lepszą pracę!"

Ty się, kurwa, wolskiego naum, anal-fabeto bez szkół. Szalonych. I tylko koni żal. Prrr... Gdzie to się ulungło. lajwkariir.peel - złota trzcionka, jak raz powiedziano w Teleexpressie w końcówce lat 80tych, kiedy jeszcze u red. W. R. nic nie zapowiadało tego, co stało się z nim później...

Wednesday 18 May 2022

kał-ambur

Wystawia ktoś na sprzedaż rozmówki niesamowitego Heniutka Piecucha z gen. Pożogą. Z ogłoszenia: autor: Jaruzelski, tytuł: "Pożoga". Hehehe!

Monday 16 May 2022

KPET|\|H hab.

Ga2e+a znów w akcji - "Prof. Szeptycki: emocjonalnie już staliśmy się Ukraińcami". Wicie, ryczący z bólu zwierzu przemierzający puszczę, tj. Łosiu - ja nie. Prawie jak o Niemczech w 1990 - Osti: nareszcie jesteśmy jednym narodem! Westi: my też.

Kretynów jak widać nie sieją. Joby zebrał od komentariatu fachowe, i bardzo dobrze.

Może nieodżałowany red. Czwartek zrobi mapę powiązań w centerfoldzie...

Wyimek, bo znać człowieka biegłego w słowie:

Sam jestem grekokatolikiem, więc zawsze gdy są Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc, to obserwowałem, co się mówi w mediach dwa tygodnie po 24 grudnia. I mówiło się, że teraz są święta prawosławne, a czasami że prawosławne i greckokatolickie. Zawsze była dla polskich mediów zaledwie ciekawostka. Dla niektórych moich bardziej ortodoksyjnych katolickich przyjaciół, to był to nawet powód do drobnych docinków "a po co świętujesz dwa tygodnie po czasie?".

Kilka "dzzzt" - brak przecinka przed "gdy". "Gdy są, ... , to obeserwowałem". Brak przecinka przed "że" w drugim zdaniu. Trzecie zdanie zapewne ze zjedzonym "to". Zbędny przecinek przed "to" w następnym zdaniu. Brak dwukropka. No i tyle - profesórze. Może Miss Christine bys' Waszmos't' zakokietowawszyj?

otępienie, odc.++;

Odrzutowiec leci z pewną szybkością po prostoliniowym torze. W pewnej chwili skręca, przez chwilę poruszając się po łuku okręgu w płaszczyźnie równoległej do ziemi.


Kurwa - pojebało tępotę do reszty, bo: "z pewną prędkością" nixuja tu nie wnosi. No wiwat płaska Ziemia, na dodatek przez małe zet.

Żartujecie, ja wiem. Przecież doktory i magistry same w tych murach. Ale owo i en żet wszystko psuje. Pajace.

Wednesday 11 May 2022

notatka operacyjna

Nasza firma przykrywkowa w celu wdrożenia operacji "łąka" przeprowadziła rozmowy sondażowe. Sondujący nie zebrał w szczenę za rozmawianie w lenguidżu. Urobek (oprócz skutecznie skoszonej trawy, a i przy pomocy naszego TW - przystrzyżone kłujące krzaczory oraz naostrzony sekator oficera prowadzącego):

Ormianin: "Wszyscy cierpią przez Rosję.", "Pracowałem w milicji/policji w Moskwie 10 lat - wiem, co to Rosja", "Mam dom na Ukrainie, nie mogę sprzedać".

Ukrainiec (chyba z centrum/wschodu): "Wszystkim rządzą Żydzi", "W Kijowie jest [było?] laboratorium bakteriologiczne NATO, córka potwierdziła - specjalne szczepy bakterii działających zwłaszcza na Słowian - chcieli naszej eksterminacji.", "Zełeński to błazen.", "Putin to zbrodniarz.", "Zachód nas i tak zdradzi.", "Gordon to zły człowiek, kłamca.", "Oczywiście, że wszystkie media kłamią."

I w ramach kwitnącej czereśni na torfie:

Żyrik na pierwom kanalie, zresztą u Wowy Sołowiowa: Obama chwali się - mam tu walizkę, trzy guziki: zielony, żółty, czerwony. Wcisnę zielony - nie ma Europy, żółty - nie ma Chin, czerwony - nie ma Rosji. Merkel: a moja babcia miała przed wojną trzy kible: złoty, srebrny i porcelanowy.. ale jak Rosjanie weszli do Berlina, to zesrała się na korytarzu. I ten śmiech, o ileż lepszy od żartu, a żart przecież zabawny...

No ale pomijając podśmiexujki - nie wiem, jak inni dziekani*, ja się gubię.

__

* płk. Kucejko, z opowieści rodziców - legenda Studium Wojskowego na UW. Oryginał: "Nie wiem, jak inni dziekani, ja panu zaliczenia nie wpiszę."

Monday 9 May 2022

c 9-bIm maR!

Taką rocznicę popsuć! Szlag by cię, tsar Wołodia.

A u nasz nie lepiej - rzekomo delegację ambasady ichniej potraktowano farbo podczas składania kwiatów na cmentarzu przy Żwirkach. Lepszego prezentu Moskwa nie mogła dostać, a ew. wpierdol za takie postępki zbierzemy wszyscy.

Odpierdala ludziom na potęgę. Choć jest światełko w tunelu - to podobno jakiś ukraiński aktywizm dostał szału. "A niech was wszyscy diabli!"

Wednesday 4 May 2022

suchar!

Nowe słowo: Ukraiw.

Mój szacun dla japierza Frania wzrósł - jak zapodał przekaz o "szczekaniu NATO"... Tyle dobrego, że Ukraińcy ośmielili się podskoczyć Franiowi i w ten sposób Kościołowi. U nasz nie do pomyślenia. Brawo ukraińskie MSZ.

Sunday 1 May 2022

bardzo zła przygoda

Cześć pracy!



Klepię kod, wyniki działania którego mają ambicję symulować zachowanie się pewnego układu fizycznego. Suspens - jeszcze nie powiem, jakiego. (На встречу с Борманом Штирлиц вышел в буденовке, напевая песню о Москве. - Вы бы хоть конспирацию-то соблюдали, - проворчал Борман. Штирлиц согласился и надел темные очки.)

Żeby napiąć zwiotczałe muskuły, stwierdziłem, że wyklepię to w C++, bo słabo znam, bo fajny - tak dużo klamer, dwukropków (to dziedziczne) i średników i nawiasów i strzałeczek i gwiazdek i ampersandów. A jak się namespace doda, to prawie jak C#, ale nie tak amatorsko, tylko zawodowo.

Więc tak: mam funkcję Run, która bierze jakieś parametry, ale symulacja zależy od "zewnętrznej" funkcji; wyjściem rzyga w terminal - można w plik rzecz jasna. (Jak łatwo zgadnąć po tej potrzebie funkcji danej z zewnątrz - coś w rodzaju zagadnienia sterowania, że tak uchylę rąbka. W środku "rozwiązywane" jest równanie różniczkowe II rzędu, jak to w mechanice.) Znakiem tego - trzeba przekazać wskaźnik do funkcji. Jak tylko przebiłem się przez te czytelne i przyjazne deklaracje itp., bo z typedef nie byłem za pan brat, wszystko szło naprawdę nieźle w fazie pre-testów, kiedy argumenty Run modyfikowałem ręcznie w kodzie w main(), kompilując na nowo przed każdym uruchomieniem i nakarmieniem gnuplota danymi z wyjścia. Zestaw tych wrzucanych funkcji miałem nad main i wszystko było super.

Ale nadejszła zatem ta epokowa chwila, gdy rzecz dojrzała do uporządkowania i w szczególności dania możliwości, żeby ostateczny wyrób (a.out się nazywa, bo niczego w Makefile nie dałem z "-o ...") uruchamiać automatycznie, np. z pytona - niech będzie na wieki wieków przeklęty, a wyznawcom niech żona puszcza się na prawo i lewo, a następnie w żałobie i wstydzie obetnie włosy, do trzech pokoleń wstecz i naprzód. Dodanie argumentów wywołania - konwertowanych na liczby - to nie problem, akurat chodzi o trzy rzeczywiste parametry. Ale jak w argumencie przekazać funkcję, a konkretnie wskaźnik do niej? Do głowy przyszedł mi banalny sposób: klasa, chowająca w sobie nazwę, funkcję wirtualną i rzecz*, która zwraca wskaźnik do tej funkcji - po redefinicji w klasach dziedziczących (bo dwukropek to mój fetysz, bo oszczędza kod, bo to, bo tamto.). Plus rzecz jasna wyszukiwania po nazwach, a nazwę da się prosto dostarczyć jako argument.

No i xuj, zakodowałem co trzeba i nixuja nie działa! Czytałem internaty parę godzin, coraz mniej rozumiejąc, aż wreszcie okazało się, że kompilator pod IntelliSense daje inne błędy niż g++. Czytałem dalej, dalej niewiele rozumiałem, a cut&paste coding to moja specjalność. I po trafieniu na toto: <https://www.codeproject.com/Articles/7150/Member-Function-Pointers-and-the-Fastest-Possible> uznałem, że składam broń.

Są dwa wyjścia: std::function zdaje się zachowywać dobrze, ale rzekomo ma narzut zw. z wywoływaniem i gdyby wywołań było kilka, nie przejmowałbym się. Ale jest raczej dziesiątki tysięcy w każdym uruchomieniu, a uruchomień może być dziesiątki. A drugie - chyba włożenie Run do tej klasy bazowej! Że też wcześniej na to nie wpadłem.

Niemniej - poczucie, jest aż tak pod górkę w sytuacji, gdy wymyślenie całości zajmuje pół minuty, wpisanie tego w C# zajęłoby z 10 minut, a w pytonie (niech skiśnie, dziad!) pewnie pół godziny. Choć gadają uczeni w piśmie, że delegaty w C# wolne są. Nie wiem, nie robię numeryki w C#, choć pewnie można. Ale bardzo spodobał mi się styl stosowany w faq na isocpp, miodzio, jak to mawiano dawno temu. I jakże seksownie napisane - Garamond chyba.

No i o. A ile filmów powstanie i obrazów. Wywiady, autografy...

"Taki był mój dzień na przepustce" - ZCDCP, "Pirackie stacje telewizyjne" iks de.


* nie używam słowa "metoda".