Thursday 29 April 2021

from now on...

 ...I want you all to call me Loretta!


Obudził się niczym z popiołów Strajk Kobiet, pogroził palcem Lewicy za negocjacje z nierządem ws. unijnych dutków na "odbudowę". Zaprawdę powiadam, takiego stopnia zidiocenia doczepionego do walki o słuszną skądinąd sprawę - jak długo żyję nie widziałem. Uzasadnienie: owszem, PiS to skrajnie podejrzane środowisko. I właśnie dlatego w przypadku podziału onych dutków wypada im patrzeć na ręce. Dlatego pitolenie tow. Lampart i ew. koleżanek wypada uznać za robotę - z państwowego pktu widzenia - czysto rozkładową. I uprasza się nie zadawać pytań, na co rozkłada się karton czy złachana płyta pilśniowa.

Sfiksowałyście, towarzyszki, boście koryta dawno nie miały. Więcej - przy tym podejściu - mam nadzieję, że nigdy się nie dorwiecie.

A reakcje komentariatu "gazety" na owe negocjacje w sprawie podziału tej nieszczęsnej kasy (bo - z wyższego stanowiska - nijak Wolsce nie należy się takie coś, tylko krajom cywilizowanym) są świadectwem odlotu kompletnego. Wszyscyście są siebie nawzajemnie warte. 

Jeszcze Piątka o Rydzyku sobie kupimy, żeby załamać się kompletnie. "To za ich grzechy \ Myśmy czyści \ Gnębią nas teraz populiści".

Durnie, którzy jeszcze parę lat temu oburzali się na (idiotyczne skądinąd) zajawki, że "Hitler był lewakiem", a dziś sami kalają bolszewizm nazywając tym mianem narodowy socjalizm. Tłuki, no. Trzeba będzie w ramach działań antypolskich głosować na PiS albo Końpederację - uprzednio rzuciwszy niemiecką eurówką. Albo frankiem, hehehe!

Saturday 24 April 2021

uroki normalizacji

Zabawię się w poprawność polityczną i aktywistę - przejmę się za innych i złoję pajaców, szkodników, ludzi małych i pozbawionych wyobraźni. Wrzutka na gazeciepeel o opanowywaniu pani-demii na Wyspach. Fajnie - poszczepili się sprawnie, ale pierwsze foto w artykule... knajpa, luzik, żarcie i panienka przypalająca fajka.

Losie słodki - tyle smęcenia o powikłaniach po wiadomej zarazie, degeneracji płuc, straszenia (w szczytnym przecież celu - żeby więcej ludziny wyżyło, mniej ryzykowało itp.), a tu - esencja tego, co któryś z dobrych gitarzystów (chyba Kerry King) miał kiedyś na koszulce, w której wystąpił był w wywiadzie - "I have the right do destroy myself". Niby tak, ale szlag by was trafił! Na miejscu kogoś, komu zaraza zaszkodziła, średnio bym się poczuł czytając artykuł z takim zdjęciem ilustrującym "otwarcie". Zero absolutne elementarnej wrażliwości czy wybiegania myślą (tia...) naprzód! A wystarczyło pokombinować, np. jak z celebrowanym* "Murzynem" - "czy aby na pewno to powiem, bo a nuż się ktoś obrazi czy źle poczuje". Oczywiście ja ws. "Murzyna" mam zdanie wyrobione, ale z tym jaraniem to naprawdę niesamowite, odjechane i tak metalowo-tarantinowo trąci nawet. Chyba że miała to być prowokacja - wtedy czapka w niz, a.k.a. szapo-ba. 

Takie mam skojarzenia. I z pensjonarską iście gorliwością je uzewnętrzniwszy idę łkać nad gorzkim losem wielkich wzruszeń, nad którymi zły świat, w pędzie ku tzw. lepszemu, nawet na lewym kolanie przyklęknąć nie chce; chyba że, wdepnąwszy, poszukuje przez chwilę kijka celem oczyszczenia zelówki, wtedy się zatrzyma. Jedźmy, nie ma wołu.

 

* skoro mamy epizody zamiast odcinków, sezony zamiast chuj-wie-czego, części czy serii, w nich epickie sceny, na wakacje jeździmy do różnych znanych destynacji, na narty to resortów, a bielizna dla pań jest sensualna, to niniejszym deklaruje się, że "Murzyn" może być celebrowany.

Friday 23 April 2021

obudzony

Nabylim wczorej GW i przeczytalim coś, co bije na głowę niektóre brednie rozmaitych prawackich pismaków. Pono idą wybory na głowę Indoktrynowania Paranoi Narodku, a tu zaangażowany red. Czuchnowski spostrzegł był, że za rządów PiS IPN się popsuł. Dawno się tak nie obśmialim z czyjegoś - no i tu zgaduj-zgadula - odklejenia? Wyrachowania? Czy naprawdę krótkiej pamięci, a może braku chęci wykonania odrobiny powrotu do przeszłości? Niewygodnie - bo to przecież za koalicji prostytuującej do końca Unię Wolności (w niesamowitym związku z AWS) założono oną kwitownię i od początku służyła - z różnym natężeniem - m.in. do wykaszania niewłaściwych ludzi ze stanowisk i uprawiania "polityki historycznej" czy hodowli rozmaitych "naukowców" i "prokuratorów". I nie od rzeczy jest wiedzieć, ile prawackiej wówczas hołoty z AWS przetransferowało się do Platformy. Rekordzistką chyba jest pani F., niegdyś silnie radiomaryjna. I tylko Maryjana żal.

Drugim obiektem, jakby to poprawnie ująć, czytania z posniesiono brwio, były rewelacje od kuchni strony w kwestii statuetek jakiejś akademii, musi lokalnego pana Kleksa. To w obliczu palącej kwestii, wicie, procentów, parytetów, płciów i ras... Że normy będziem wyrabiać itp. Brawa dla red. Raczka za przytoczoną tamoj opinię, choć - dalidiabeł - nie wiemy do dziś, co to znaczy, że film jest dobry albo zły, żeby go nagradzać. Tj. umowność i subiektywizm rażą straszliwie, ale wuj tam - przecie o oskarowo produkcję zahaczylim nie więcej niż palców jednej ręki (a jeśli wincy, to bezwiednie); można więc powiedzieć, że reprezentujem brak okrzesania w stopniu prawie absolutnym. Np. czemu ten film o niewidomym hamerykańskim oficerze zapylającym Ferrari po NY dostał nagrodę - nie mamy bladego pojęcia. Szczególnie, że u nasz w resorcie swego czasu cieszył się niekłamano popularnościo wśród kadr, co już powoduje słuszne podejrzenia, że to szmira czy kicz. My byśmy nagradzali takie więcej życiowe obrazy kinematograficzne - np. Combat High (z Żorżem Klunejem przecie!), Spies Like Us czy Caddyshack. 

Plus jakieś zabawowe statystyki, czyj elektorat jak bardzo chce czy nie chce się sczepiać. No i nawet Szymek, gwiazdor te fau i niedoszły kleryk, ma pod tym względem kiepsko. Co cieszy, bo temu straszliwie wyglądającemu ("Laleczka Chucky") mistrzowi okrągłosłowia ufamy w stopniu zerowym. 

Niedźwiedź najpierw przyszedł, później poszedł - skończyło się na stroszeniu piór, które niedźwiedź nabył na targu u Indian (ojej, Rdzennych Amerykanów... - o tym i o "Murzynie" tyż GW pisała).


A dziś uczta - W.K. produkuje się na łamach.

(inż.?)minister RIP.

Zeszedł był niejaki M. Handke, podobno nawet profesor, znany mi jako grabarz całkiem niezłej edukacji w Polsce. Twierdzą różni, że naukowiec szanowany i z osiągami - Zakład Chemii Krzemianów miał był stworzyć na tej samej Sorbonie, na której brylował imć Bobula. Choć - jak twierdzą źródła - studia skończył porządne, bo na ujocie krakoskim. Za mało wiem, żeby oceniać typa jako naukowca i szarża nie ta, ale postawa wobec sprawy asystenta A. i kulisy reformy edukacji każą mi podchodzić jak w rebusie z KOC-a - "z rezerwą".

Ciekawa jest reakcja gimbów, co nie znajo - skoro likwidatorka gimnazjów i jej następca są jacy są, to nagle Handke jest - w porównaniu - cacy. Ahistoryczność - odwieczna choroba wolactwa.

No i chuj, jak rzekł był kiedyś klasyk.

Wednesday 21 April 2021

nagły atak przewracacza!

Kolega pisał, że ma ciekawe urozmaicenie dla jakże nudnej procedury pt. "robimy kilometry" - przewraca, ale zapomniałem już co. Jego maksymalna liczba strąceń jak dotąd to 10 w ciągu dnia, bo są miejsca, gdzie stoją w dużych skupiskach i - jak zwykle - totalnie byle jak porzucone. Podobno fajnie jest przewrócić, bo tolerować nijak nie idzie. Pyk i za chwilę słychać brzęk. Nie pamiętam czego, ale o trotuar czy płot. Ew. szmer chaszcza jakiegoś.

Kolega rozważa zmajstrowanie sobie takiej biało-zielono-czarnej pieczątki albo naklejki poprosi wydrukować i będzie naklejał na pojazd - niczym Dyw. 303 swastyki: pod koniec bitwy mieli namalowane na jednej z maszyn "126 Adolfów" i łebek z wąsem, w ząbek czesany. Kolega czytał Fiedlera zajadle, więc wie.

Kodeks etyczny przewracacza, wersja alfa-0.1, tako rzecze kolega:

(a) nigdy nie przewracamy właściwie, oszczędnie, optymalnie, na trawniku /niepotrzebne skreślić/ zaparkowanych. Byłoby to przeciwskuteczne - bo dbałość o Ordnung na chodniku czy w okolicach należy premiować. Tak więc pozostawiamy właściwie stojące w spokoju, a obalamy te przeszkadzające, zwłaszcza na ścieżkach rowerowych; a fakt, że sam widok kogoś irytuje (kolegę np. tak), bynajmniej nie upoważnia do przewrócenia.

(b) w zasadzie bez sensu jest przewracać tak, żeby zawalidroga była jeszcze gorsza, niż w stanie stojącym, ale jeśli to ma spowodować nacisk na właścicieli, żeby wprowadzili jakie stacje dokujące itp. - niech naciska. Może np. zdrożeje od tego ta niesamowita usługa - byłoby fajnie zdaniem kolegi, bo on nie jeździ, ani ciekawości do tego nie ma, ani - kloakwialnie rzecz ujmując - forsą nie sra. Więc co, te ludzie bogate, nie dość, że kasą szastają, to jeszcze porzucają?! Otóż bajzel przez to jest, twierdzi kolega, i nie możemy się z nim nie zgodzić. Kto twierdzi inaczej, jest zawistnym karłem.

(c) nie niszczymy, choć parę z urwanym "kierownikiem" i sterczącymi przewodami widziano, koledze mówili koledzy. Aż dziw, że akumulatorów im nie wybebeszają - ale może ciężko sprzedać (to nie jest pomysł kolegi), ew. wolscy złomiarze jeszcze nie podchwycili pomysłu. Ale my bynajmniej nie podsuwamy, nie...

(d) punktacja: 1 za sztukę, 5 za przerzucenie sztuki przez jakiś płot. Ba - bywa nawet okazja do zrzucenia z kładki, bo tam też bywają porzucone, co zwłaszcza na zjazdach dla rowerów jest wyjątkowym pita. Raz koledze udało się na balustradce zawiesić pojazd za kierownik. Śmiechu było co niemiara.

Kolega ostrzega: uważajcie na dłonie i nadgarstki, potrafi trochę odbijać. Ew. zwalniajcie. Charakteru odpowiedzialności za przewracanctwo nie znamy, ale kolega radzi uważać na monitoring. Nikt nie powinien skarżyć za ten postępek - kolega szczerze wątpi, czy istnieje jakikolwiek formalny status tych stojących przedmiotów ponad porzucona własność. I szczerze wątpi, czy w takim statusie w ogóle mógłby znaleźć się zapis, że każdemu wszędzie i o każdej porze można toto porzucać aż tak byle jak. A jeśli istnieje brak zapisu - nieformalny, rozwiązanie na gębę, czy - nie daj Nieistniejący - ktoś posmarował władzom miasta stołecznego do 100 tys. mieszkańców, no to nikt z posmarowanych nie będzie ryzykował nawet, że będzie interwencja, skarga itp. - bo smarunek jeszcze by wyszedł.

Sprawa nasza jest słuszna. Żelazną ręką zapędzimy ludzkość do szczęścia, a wcześniej do porządku. Zaczynamy od ustatkowania tej szarańczy. O jej pasażerach kiedy indziej, ale w zasadzie im więcej ich zginie pod samochodami, tym szybciej reszta się nauczy. A jeśli nawet nie - planeta jest do odludnienia... Co, zaprawdę powiadam, jest bardzo szczytnym celem. A cel uświęca środki.


Darz bór!

Wednesday 14 April 2021

z pochwałami!

Dzierżymordy wykluczyły świra z obrad cyrku-niekwadratowego. Brawo.

Sunday 11 April 2021

Zbigniew, mordo!

Przed komisją weryfikacyjną ds poprawności i ogólnego okrzesania staje dziś dr włod, lat 42, niekarany, notowany za jadę dwuśladem po "zebrze". Głosu udziela się przewodniczącemu komisji, red. Zbigniewowi Hołdysowi. Pytania za jednym z ostatnich Newsweeków (z zaprawdę godnym najwyższych pochwał wstępniakiem red. Lisa!)

— Co sądzisz o wegetarianach? 

— Nic specjalnego. Jestem jednym z nich. Zwierząt hodowlanych przez to nie ratuję i nie uratuję. Człowiek jest z natury zły i chciwy, stąd wybitnie przykry los "braci mniejszych". Nie żal mi much, których szczerze nie znoszę — poddałbym je eksterminacji masowej, gdyby się tylko dało i nie groziło jakimiś przykrymi dla "pożytecznych" gatunków konsekwencjami. Cudzysłów na wypadek, gdyby ktoś pomyślał, że idzie mi tylko o własną wygodę, a jestem podobno człowiekiem. Homo ledwo sapiens, tak to nazywają specjaliści.

Nie znoszę wegeterianizmu misyjno-pouczającego, usiłującego wywołać poczucie winy w żrących mięcho czy ryby.

— Co sądzisz o islamie?

— To, co o większości religii młodszych od judaizmu i o judaizmie ortodoksyjnym. Jeśli sobie wierzą i są spokojni — żaden problem. Jeśli ogłupiają innych w ramach nawracania, sprzeciwiam się. Będąc gościem w ich kraju czy obszarze zagęszczonego występowania, postaram się im nie przeszkadzać w sprawach dla nich ważnych. Jeśli uznam, że nie spełnię warunków, nie pojadę i nie będę ich gościem; czyja większa strata — ciężko oszacować. I absolutną symetrię w oczekiwaniach chciałbym móc widzieć u każdego, u którego to oni są gośćmi. Proste jak konstrukcja cepa. (A'propos cepa: specom od zabijania w imię boże — czyjekolwiek, ale skoro islam, to tak jakoś się skojarzyło — chętnie zadawałbym komisyjnie  pytanie, czy gotowi są tu i teraz zabijać i/albo zginąć za wiarę. Jeśli tak, powtórzą i podpiszą — prawnie usankcjonowana kula w łeb, następny proszę. Hurysy w niebiesiech czekajo. Czy anieli, xuj ich tam wie.)

— O zegarku Lewego?

— Nie bardzo wiem, o co dokładnie chodzi, musi jestem nie w kursie. To ten kopacz piłki? Pewnie zarabia więcej niż uczciwy i niepolityczny sędzia, dobry nauczyciel, sumienny robotnik czy rzemieślnik. Uważam to za niefortunny zbieg okoliczności, zaprawdę pożałowania godny. Ale rewolucji robić nie zamierzam, nie te czasy. Zresztą są ważniejsze sprawy.

— Jesteś za zrównaniem praw ludzi LGBTQ z prawami obywateli hetero?

— Ależ oczywiście. Co do prawa do wychowania dzieci w nie-hetero-rodzinach, wyobrażam sobie, czemu ten temat robi kato-konserwie taki ból dupy — doprowadziłby bowiem do debaty, czy i kiedy parom hetero wolno wychowywać dzieci. Ta debata jest potrzebna, ale kato-konserwa woli jej unikać i strzec status quo, ew. patologie przykrywać tajemnicą spowiedzi i jawnie lobbować przeciwko przepisom antyprzemocowym czy edukacji seksualnej.

— Czy panowie homo mają prawo całować się na ulicy, etc.?

— Ależ oczywiście. I mam prawo odczuć wtedy — instynktownie — skrajne obrzydzenie, odwrócić wzrok i nikomu o tym głośno nie powiedzieć, bo po co? Ale: jeśli komisja d/s poprawności będzie moje zachowanie obserwować z drona i stracę przez to punkty socjalne i za karę będę musiał pójść do Błękitnej Ostrygi i zatańczyć tango z więźniami czy motocyklistami, to proszę o zamianę; może być sprzątanie psich gówien z chodnika. Może być to gówno z polskich psów, na polskim chodniku. I nie mówcie mi, że w Polsce gówna na chodniku nie macie, bo w każdej chwili mieć możecie. Sprawdzić, czy nie ksiądz... Nie mamy pańskiej sutanny i co nam ksiądz zrobi?

— Co, gdy moje dziecko okaże się częścią tej grupy?

— Nie mam dziecka. Ale gdybym miał, to pytanie o stawanie w obronie jest niedookreślone — nie wiem, kto i jak atakuje. Jeśli ktoś od mojego syna całującego się z kolegą odwróci wzrok, zrozumiem. Mam się obrażać? Czy żądać: patrz, mój syn całuje się z kolegą! To takie cudowne! Po prostu niektóre sprawy mamy prawo uznawać za nienależne naszym obserwacjom. Chyba im bardziej biernym i przypadkowym, tym bardziej nienależne. Jeśli ktoś usiłowałby pobić mojego syna za całowanie się z kolegą — przy braku świadków i monitoringu postarałbym się, żeby już więcej bić nie usiłował, a na samo wspomnienie doznawał tzw. moczenia się.

— Zastanów się nad słowem "Murzyn"...

— Stop, starczy, już się zastanowiłem. Jak nie było obraźliwe, tak nie jest. A jeśli Murzynom się uroiło nagle, że jest, ich problem i problem każdego przedstawiciela  n ę d z y   a k t y w i z m u, który z tej i podobnych okazji wyprowadza, że należy uważać na słowa, bo a nuż się ktoś obrazi. Tak samo jak moim problemem byłoby bycie "Pszekiem" gdybym się wyniósł do Rosji, "Liachem" na Ukrainie, choć raczej bym się tam nie wyniósł, "Pollackiem" w NY czy Dżikagu ("polish jokes" w pakiecie!), czy gdybym usłyszał we Francji, że ktoś jest "pijany jak Polak". Albo cokolwiek gdziekolwiek indziej, gdzie polskość przesadnie wysokich notowań nie ma. Więcej — owe niskie notowania rozumiem i w czymś — średnio rzecz biorąc — popieram. Moją ambicją jest być kimś innym. Albo mam chwilowo brak ambicji, bywa różnie. Dalej red. Zbigniew: pojawił się pogląd, że to słowo może brzmieć pogardliwie. Znajdujesz w sobie źdźbło empatii i będziesz go unikać? — jak mniemam, słowa "Murzyn", nie źdźbła mam rzekomo unikać. Nie podzielam tego poglądu. Empatia nakazuje mi załamać kończyny górne nad losem tych, którzy tak straszliwie w imieniu innych (np. Murzynów) na zapas i hurtowo przejmują się, oraz namolnie i z nieodłącznym poczuciem moralnej wyższości pouczają tych, którzy akurat niektórych poglądów nie podzialają. Były czasy, kiedy "czarny" było terminem pogardliwym (vide "12 groszy"). Jeśli idzie o termin "murzyn" — piszący prace na zamówienie — to jest problem dla wykrywaczy plagiatów ew. komisji egzaminacyjnych. Ale skoro upowszechniono średnie i wyższe wykształcenie, to koszty jakieś się ponosi... 

Jestem za równością ras, wierzę, że jednakowo edukowani ludzie rozwijają się tak samo, modulo czynniki osobnicze, podlegające rozkładowi statystycznemu o parametrach nieczułych na rasę. Ale nie wiem tego. Więcej — za kimś, ale nie pamiętam nazwiska, z Dołkinsem rozmówka była — uznałbym wszelką ew. wiedzę o obiektywnych różnicach w tych rozkładach za szkodliwą, którą należałoby — po potwierdzeniu — schować przed jakimkolwiek społeczeństwem, opinią światową etc.

Jest mi przykro, że niektóre rasy dalej tkwią w gettach, a także przez wpływowych przedstawicieli swojej rasy są w tych gettach mocno trzymane. Choćby Murzyni w US przez nie-białą przecież melorecytującą bandyterkę czy dilerkę. Jeśli chodzi o trzymanie w gettach czarnych przez białych, pretensje pod adres lidera światowej demokracji, znanego również jako szeryf, ew. kolonizatorów Afryki. Zresztą dekolonizatorów też. Polecam z dobrym filtrem Kondotierów Gan-Ganowicza.

— Kilka dni temu osoby broniące praw kobiet wywiesiły na kościele przy pl. Zbawiciela w Warszawie transparent o treści "Ordo Iuris wypierdalać". Powiesiłbyś taki? Nawet jeśli podzielasz jego treść? A co z ludźmi, którzy w tym kościele się znajdują?

— Dziwi mnie pytanie w defaultowym w rodzaju męskim, tu akurat red. Zbigniew trafił, ale co by to było, gdyby trafił na kobietę albo kogo innego? (ką inną?). Obraza! Ale do adremu: uważam, że Ordo Iuris w oczywisty sposób powinno wypierdalać, ale to nie jest sprawa moja, tylko raczej kontrwywiadu. Ludzie w kościele są mi obojętni, byle nie pierdolili na prawo o lewo o pambuku i ich pastuchy nie miały aż tak różem usłanego żywota w porównaniu do pracujących uczciwie. Kasy z budżetu, zwolnień od podatków, ziemi za 1% wartości itp. A w obecnej sytuacji niech poprzestają na zarażaniu siebie nawzajem, jeśli chcą/muszą. Parafrazując Generała, końmi ludzi do względnego zdrowia ciągnąć nie będziemy.

— Co z krzyżem w Sejmie? 

— Oczywiście, że zdjąć. Dwa dni przed powieszeniem. Można powiesić odwrócony na świątyni-wyżymarce do pomarańczy.

— To na początek.

— Strach pomyśleć, co będzie dalej. Patrzę naprzód do tego, redaktorze Zbigniew! Szkoda, żeście o aborcję nie zahaczyli czy status Kościoła kat. w tej krainie, w której ciągle myśl nie płynie.


Epilog. 

W 1997 czy 1998 uzbierałem trochę na małego, 15W Marshalla. Miał przezeń grać i grał mój pierwszy Mayones, takie typowe superstrato od Pana Dziewulskiego, na dzisiejszą wiedzę troszkę wad toto miało od nowości, ale na ówczesną — perła, marzenie i w ogóle cud-miód.  Piecyk podał mi w sklepie na Wspólnej taki brodaty gość. Podobno Hołdys — ktoś tam (gitarzysta?) zespołu, którego nigdy nie słuchałem i słuchać nie będę. "Idźcie do domu" było niezłe, reszta to granda. Zresztą może to Blady Pank nagrał, a nie ten Prefekt. Od jakiegoś czasu pan Zbigniew pisze łzawo-pięknoduszne felietony właśnie w NW. Choć te z początku ery "Dobrej zmiany" były niezłe. A'propos felietonów: przepięknie napisał tam inny mój bohater, że — wyjmuję nieco z koń-tekstu, o debilizmie bodaj było — picie alkoholu i prowadzenie samochodu w stanie upojenia to ludzki błąd. Jak to ujął nieodżałowany H. Brunner, "uu-u, niebezpieczne tematy!" Skądinąd mam podstawy przypuszczać, że akurat autor, prowadząc kiedyś w stanie wskazującym (co zdaje się grozi uszkodzeniem innych uczestników ruchu, własnych dziecków w swoim samochodzie oraz co się rozumie samo przez się zarobieniem punktów i stratą prawka), był w stanie ówcześnie dla siebie normalnym, niestety. Tj. gdyby nie był w stanie wypitym, prowadziłby znacznie gorzej i mniej bezpiecznie. Mam nadzieję, że to się u niego zmieniło, bo tak w ogóle to przesympatyczny typ. A ludzie to wredni plotkarze — stąd wiem o sprawie, dawnej, oby przeminionej z wiadrem. Może nawet jaranie rzucił, choć lata temu u red. Jagielskiego zapowiadał, że raczej nie.

Thursday 8 April 2021

Krzysiu K. RIP

Mamy w resorcie poważny problem po słowach 71830-a o śpiewaczyku. Nagle żeby 71830-em pomiatać, wypada (musi jakimś ponurym zrządzeniem forum kulturwnego gazety peel, celowym czy nie - nie rozsądzamy) jednocześnie choć trochę ubóstwić onego śpiewaczyka i w łunie jego sławy czy też echu melodyj odrobinę się podgrzać. Niechby i z absmakiem i poczuciem wewnętrznym w duchu "co ja tu, kurwa, robię?!". Niejeden dyskomforcik tego sortu zniesion będzie bez mieszczański i wolsko-drobno-biznesmenowy i -łumenowy fałszyk, którym podszyte bywają wolactwa postawy.

Zdrowsze naszym zdaniem podejście prezentuje komentariat zaangażowanego serwisu płotek, gdzie na zarzucony (koniecznie ze znakiem zapytania, co świadczy o ostrożności procesowej) temat "charakteru państwowego" pochówku śpiewaczyka, wypowiada się już chłodnawo i z widoczno rezerwo.

Krzysiu Krawczyk - niech się w niebiesiech od anielskiej słodyczy i harf zerzyga - jest w mojej szufladce "skrajny obciach" i pozostanie tam na zawsze. Jeśli dobrze sięgam pamięcią, to od lektury pamiętnego artykułu red. Szczygła o disco-polo z GW ("Usta są zawsze gorące"; jest na niniwie22). I z racji twórczości, której nie mogę zarzucić, że za wiele razy byłem nią atakowany (jak np. twórczością zasłużonego tow. Kurta Kombajna, który jednak miał odwagę ostatecznie rozwiązać swoją kwestię we własnym zakresie i za to herbatnika cenimy), to jednak sam widok przyprawiał o mdłości. Podobnie miałem ze wspomnianym diskiem wszelkiej maści, teknem, hiphłopem, Złotą Marylą, Ich Troje i inszym pra-wolsko-weselno-biesiadno-śpiewnym  s y f e m. Jak to trafnie ujął klasyk, I hate happy music. Wesołej, łzawej, duszewnoj tyż. Choć hiphłop akurat ponurawy bywa, bo siedzimy na dzielni, jaramy zioło, spodzień jak żagiel i kaptur na pustym łbe i brak nam perspektyw. Albo insze Cyganie, co znajo cały świat czy hej sokoły, co niechybnie stanowi inspirację ze strony band UPA/OUN. No dobra, przy "Katiuszy" można się wzruszyć, co niechybnie czyni ze mnie ruskiego szpiona.

71830-ów u steru też nie znosimy; ale święte oburzanie się, że 71830 przyganiał młodzieży, że śpiewaczyka nie doceniała, też postrzegamy jako nietrafione - ów śpiewaczyk schlebia raczej gustom (czy - jak elity lubio - bezguściom) ciemnego luda, więc wypadałoby odmachnąć się i  z j e b a ć  taką sugestię z wyższego stanowiska. Choćby w duchu "szczym do ludzi, ujocki dochtórze praw?". Nu a tak - opiat' prosrali... Opozycja z morskiej pianki kawowej.

Thursday 1 April 2021

Wolskie aktorskie mitu, czyli pochwała fali.

Nie popierając przykrych dla tzw. człowieka z zewnątrz praktyk w szkołach aktorskich, zastanowiłem się, czy aby na pewno te metody to jakaś straszliwa zbrodnia i patologia. Na pierwszy rzut oka owszem. Na drugi - wg mnie nie do końca.
     W życiu Warszawy nie zostałbym aktorem - nie znam się, nie chcę, nie wiem, nie umiem, jest mi to obce prawie jak religia czy praktyki nie-...-normatywne. Więc przez tępą projekcję i brak wyobraźni absolutnie się nie dziwię, że tak to wygląda od środka - owo szkolenie, bo nazywanie tego studiami wyższymi jawi mi się jako lekko naciągane. Jako nastolatek widziałem na TV Polonia jakieś zrzynki z pracy wielkiego reżysera Wajdy, z prób. Oglądałem i oczom nie wierzyłem, że tak można postępować z ludźmi. Ale widocznie z aktorami owszem. Literalnie trzymał ich za przód świni i nikt nie śmiał podskoczyć.
     W zasadzie nie należy ludziom życzyć źle. Ale jeśli ktoś idący w ten światek nie wie tak elementarnych rzeczy, ew. uważa, że "mnie to ominie", i jednak nie omija - można odrobinę współczuć, ale nie sposób nie zapytać (najwyżej przylgnie do pytającego łatka "bezlitosnego"), czy owo uważanie nie było aby naiwne, a ostrzej - czy będąca udziałem niejednego absolwenta "filmówki" perspektywa taniego żywota z gatunku "być znanym z tego, że jest się znanym" nie wymaga aby pewnego... wpisowego. Bo bez tych pytań to ino marność i "mitu" onym grajkom pozostaje.

Paru czarnych poleciało z piedestału, najhumorystyczniej Flaszka. Paru ponoć się zaraziło tym, czym wg słów ich towarzyszy z firmy, w kościele zarazić się nie można. Kasa, kasa. Ale lud zdaje się coraz słuszniej podburzony. Marzę o Polsce z Kościołem kat. i relacjami onego z państwem na wzór niemiecki. Niepotrzebne budynki odda się na szkoły, domy dziecka, samotnej matki itp. Na wieżach urządzi się ścianki, żeby się ludzie mogli wdrapywać. Może pambuka wysoko znajdo?