Sunday 11 April 2021

Zbigniew, mordo!

Przed komisją weryfikacyjną ds poprawności i ogólnego okrzesania staje dziś dr włod, lat 42, niekarany, notowany za jadę dwuśladem po "zebrze". Głosu udziela się przewodniczącemu komisji, red. Zbigniewowi Hołdysowi. Pytania za jednym z ostatnich Newsweeków (z zaprawdę godnym najwyższych pochwał wstępniakiem red. Lisa!)

— Co sądzisz o wegetarianach? 

— Nic specjalnego. Jestem jednym z nich. Zwierząt hodowlanych przez to nie ratuję i nie uratuję. Człowiek jest z natury zły i chciwy, stąd wybitnie przykry los "braci mniejszych". Nie żal mi much, których szczerze nie znoszę — poddałbym je eksterminacji masowej, gdyby się tylko dało i nie groziło jakimiś przykrymi dla "pożytecznych" gatunków konsekwencjami. Cudzysłów na wypadek, gdyby ktoś pomyślał, że idzie mi tylko o własną wygodę, a jestem podobno człowiekiem. Homo ledwo sapiens, tak to nazywają specjaliści.

Nie znoszę wegeterianizmu misyjno-pouczającego, usiłującego wywołać poczucie winy w żrących mięcho czy ryby.

— Co sądzisz o islamie?

— To, co o większości religii młodszych od judaizmu i o judaizmie ortodoksyjnym. Jeśli sobie wierzą i są spokojni — żaden problem. Jeśli ogłupiają innych w ramach nawracania, sprzeciwiam się. Będąc gościem w ich kraju czy obszarze zagęszczonego występowania, postaram się im nie przeszkadzać w sprawach dla nich ważnych. Jeśli uznam, że nie spełnię warunków, nie pojadę i nie będę ich gościem; czyja większa strata — ciężko oszacować. I absolutną symetrię w oczekiwaniach chciałbym móc widzieć u każdego, u którego to oni są gośćmi. Proste jak konstrukcja cepa. (A'propos cepa: specom od zabijania w imię boże — czyjekolwiek, ale skoro islam, to tak jakoś się skojarzyło — chętnie zadawałbym komisyjnie  pytanie, czy gotowi są tu i teraz zabijać i/albo zginąć za wiarę. Jeśli tak, powtórzą i podpiszą — prawnie usankcjonowana kula w łeb, następny proszę. Hurysy w niebiesiech czekajo. Czy anieli, xuj ich tam wie.)

— O zegarku Lewego?

— Nie bardzo wiem, o co dokładnie chodzi, musi jestem nie w kursie. To ten kopacz piłki? Pewnie zarabia więcej niż uczciwy i niepolityczny sędzia, dobry nauczyciel, sumienny robotnik czy rzemieślnik. Uważam to za niefortunny zbieg okoliczności, zaprawdę pożałowania godny. Ale rewolucji robić nie zamierzam, nie te czasy. Zresztą są ważniejsze sprawy.

— Jesteś za zrównaniem praw ludzi LGBTQ z prawami obywateli hetero?

— Ależ oczywiście. Co do prawa do wychowania dzieci w nie-hetero-rodzinach, wyobrażam sobie, czemu ten temat robi kato-konserwie taki ból dupy — doprowadziłby bowiem do debaty, czy i kiedy parom hetero wolno wychowywać dzieci. Ta debata jest potrzebna, ale kato-konserwa woli jej unikać i strzec status quo, ew. patologie przykrywać tajemnicą spowiedzi i jawnie lobbować przeciwko przepisom antyprzemocowym czy edukacji seksualnej.

— Czy panowie homo mają prawo całować się na ulicy, etc.?

— Ależ oczywiście. I mam prawo odczuć wtedy — instynktownie — skrajne obrzydzenie, odwrócić wzrok i nikomu o tym głośno nie powiedzieć, bo po co? Ale: jeśli komisja d/s poprawności będzie moje zachowanie obserwować z drona i stracę przez to punkty socjalne i za karę będę musiał pójść do Błękitnej Ostrygi i zatańczyć tango z więźniami czy motocyklistami, to proszę o zamianę; może być sprzątanie psich gówien z chodnika. Może być to gówno z polskich psów, na polskim chodniku. I nie mówcie mi, że w Polsce gówna na chodniku nie macie, bo w każdej chwili mieć możecie. Sprawdzić, czy nie ksiądz... Nie mamy pańskiej sutanny i co nam ksiądz zrobi?

— Co, gdy moje dziecko okaże się częścią tej grupy?

— Nie mam dziecka. Ale gdybym miał, to pytanie o stawanie w obronie jest niedookreślone — nie wiem, kto i jak atakuje. Jeśli ktoś od mojego syna całującego się z kolegą odwróci wzrok, zrozumiem. Mam się obrażać? Czy żądać: patrz, mój syn całuje się z kolegą! To takie cudowne! Po prostu niektóre sprawy mamy prawo uznawać za nienależne naszym obserwacjom. Chyba im bardziej biernym i przypadkowym, tym bardziej nienależne. Jeśli ktoś usiłowałby pobić mojego syna za całowanie się z kolegą — przy braku świadków i monitoringu postarałbym się, żeby już więcej bić nie usiłował, a na samo wspomnienie doznawał tzw. moczenia się.

— Zastanów się nad słowem "Murzyn"...

— Stop, starczy, już się zastanowiłem. Jak nie było obraźliwe, tak nie jest. A jeśli Murzynom się uroiło nagle, że jest, ich problem i problem każdego przedstawiciela  n ę d z y   a k t y w i z m u, który z tej i podobnych okazji wyprowadza, że należy uważać na słowa, bo a nuż się ktoś obrazi. Tak samo jak moim problemem byłoby bycie "Pszekiem" gdybym się wyniósł do Rosji, "Liachem" na Ukrainie, choć raczej bym się tam nie wyniósł, "Pollackiem" w NY czy Dżikagu ("polish jokes" w pakiecie!), czy gdybym usłyszał we Francji, że ktoś jest "pijany jak Polak". Albo cokolwiek gdziekolwiek indziej, gdzie polskość przesadnie wysokich notowań nie ma. Więcej — owe niskie notowania rozumiem i w czymś — średnio rzecz biorąc — popieram. Moją ambicją jest być kimś innym. Albo mam chwilowo brak ambicji, bywa różnie. Dalej red. Zbigniew: pojawił się pogląd, że to słowo może brzmieć pogardliwie. Znajdujesz w sobie źdźbło empatii i będziesz go unikać? — jak mniemam, słowa "Murzyn", nie źdźbła mam rzekomo unikać. Nie podzielam tego poglądu. Empatia nakazuje mi załamać kończyny górne nad losem tych, którzy tak straszliwie w imieniu innych (np. Murzynów) na zapas i hurtowo przejmują się, oraz namolnie i z nieodłącznym poczuciem moralnej wyższości pouczają tych, którzy akurat niektórych poglądów nie podzialają. Były czasy, kiedy "czarny" było terminem pogardliwym (vide "12 groszy"). Jeśli idzie o termin "murzyn" — piszący prace na zamówienie — to jest problem dla wykrywaczy plagiatów ew. komisji egzaminacyjnych. Ale skoro upowszechniono średnie i wyższe wykształcenie, to koszty jakieś się ponosi... 

Jestem za równością ras, wierzę, że jednakowo edukowani ludzie rozwijają się tak samo, modulo czynniki osobnicze, podlegające rozkładowi statystycznemu o parametrach nieczułych na rasę. Ale nie wiem tego. Więcej — za kimś, ale nie pamiętam nazwiska, z Dołkinsem rozmówka była — uznałbym wszelką ew. wiedzę o obiektywnych różnicach w tych rozkładach za szkodliwą, którą należałoby — po potwierdzeniu — schować przed jakimkolwiek społeczeństwem, opinią światową etc.

Jest mi przykro, że niektóre rasy dalej tkwią w gettach, a także przez wpływowych przedstawicieli swojej rasy są w tych gettach mocno trzymane. Choćby Murzyni w US przez nie-białą przecież melorecytującą bandyterkę czy dilerkę. Jeśli chodzi o trzymanie w gettach czarnych przez białych, pretensje pod adres lidera światowej demokracji, znanego również jako szeryf, ew. kolonizatorów Afryki. Zresztą dekolonizatorów też. Polecam z dobrym filtrem Kondotierów Gan-Ganowicza.

— Kilka dni temu osoby broniące praw kobiet wywiesiły na kościele przy pl. Zbawiciela w Warszawie transparent o treści "Ordo Iuris wypierdalać". Powiesiłbyś taki? Nawet jeśli podzielasz jego treść? A co z ludźmi, którzy w tym kościele się znajdują?

— Dziwi mnie pytanie w defaultowym w rodzaju męskim, tu akurat red. Zbigniew trafił, ale co by to było, gdyby trafił na kobietę albo kogo innego? (ką inną?). Obraza! Ale do adremu: uważam, że Ordo Iuris w oczywisty sposób powinno wypierdalać, ale to nie jest sprawa moja, tylko raczej kontrwywiadu. Ludzie w kościele są mi obojętni, byle nie pierdolili na prawo o lewo o pambuku i ich pastuchy nie miały aż tak różem usłanego żywota w porównaniu do pracujących uczciwie. Kasy z budżetu, zwolnień od podatków, ziemi za 1% wartości itp. A w obecnej sytuacji niech poprzestają na zarażaniu siebie nawzajem, jeśli chcą/muszą. Parafrazując Generała, końmi ludzi do względnego zdrowia ciągnąć nie będziemy.

— Co z krzyżem w Sejmie? 

— Oczywiście, że zdjąć. Dwa dni przed powieszeniem. Można powiesić odwrócony na świątyni-wyżymarce do pomarańczy.

— To na początek.

— Strach pomyśleć, co będzie dalej. Patrzę naprzód do tego, redaktorze Zbigniew! Szkoda, żeście o aborcję nie zahaczyli czy status Kościoła kat. w tej krainie, w której ciągle myśl nie płynie.


Epilog. 

W 1997 czy 1998 uzbierałem trochę na małego, 15W Marshalla. Miał przezeń grać i grał mój pierwszy Mayones, takie typowe superstrato od Pana Dziewulskiego, na dzisiejszą wiedzę troszkę wad toto miało od nowości, ale na ówczesną — perła, marzenie i w ogóle cud-miód.  Piecyk podał mi w sklepie na Wspólnej taki brodaty gość. Podobno Hołdys — ktoś tam (gitarzysta?) zespołu, którego nigdy nie słuchałem i słuchać nie będę. "Idźcie do domu" było niezłe, reszta to granda. Zresztą może to Blady Pank nagrał, a nie ten Prefekt. Od jakiegoś czasu pan Zbigniew pisze łzawo-pięknoduszne felietony właśnie w NW. Choć te z początku ery "Dobrej zmiany" były niezłe. A'propos felietonów: przepięknie napisał tam inny mój bohater, że — wyjmuję nieco z koń-tekstu, o debilizmie bodaj było — picie alkoholu i prowadzenie samochodu w stanie upojenia to ludzki błąd. Jak to ujął nieodżałowany H. Brunner, "uu-u, niebezpieczne tematy!" Skądinąd mam podstawy przypuszczać, że akurat autor, prowadząc kiedyś w stanie wskazującym (co zdaje się grozi uszkodzeniem innych uczestników ruchu, własnych dziecków w swoim samochodzie oraz co się rozumie samo przez się zarobieniem punktów i stratą prawka), był w stanie ówcześnie dla siebie normalnym, niestety. Tj. gdyby nie był w stanie wypitym, prowadziłby znacznie gorzej i mniej bezpiecznie. Mam nadzieję, że to się u niego zmieniło, bo tak w ogóle to przesympatyczny typ. A ludzie to wredni plotkarze — stąd wiem o sprawie, dawnej, oby przeminionej z wiadrem. Może nawet jaranie rzucił, choć lata temu u red. Jagielskiego zapowiadał, że raczej nie.

No comments:

Post a Comment