Sunday 26 June 2022

mistrzowie typografii ze Sorbony!

Oto! Promieniowanie, klękajcie narody! Mafemel, albo i lateks, panie! Hel italikiem, bo taki specjalni wincyj. Z justowane do lewa, hehe. Amatorzy. I co ja mam z wami robić? Tolerować, tolerować... - mawiał mjr Bień, jak jeszcze był nauczycielem historii :D

 


I na dokładkę kod lateksowy:

$\begin{matrix}\left. 

\frac{U}{R} = \frac{U}{R_{1}} + \frac{U}{R_{2}}\ \ \ \ \ \ \ \ \ \ \Rightarrow\ \ \ \ \ \ \ \ \ \ \ \ \ \frac{1}{R} = \frac{1}{R_{1}} + \frac{1}{R_{2}} 

\right. \\\end{matrix}$

Ja nie wiem, kto z kim się na co pozamieniał, ale Szpital przemienienia czy też tamten lot nad gniazdem zdecydowanie wymiękają...

Monday 20 June 2022

znów spierdolili

Ale inaczej niż poprzednio. Czyli rozwój jednak jest. Zastanawiam się, jak oni to robią... Przecież zakodować do takiego stanu jak widać chyba jest trudniej niż dobrze? Jak to jest możliwe, że kilka głupich ułamków z latexa pokazuje się normalnie, a jakiś inszy - już źle, bo znika pół ósemki. I nie zależy to od tego, czy se życzę "cmbright", a akurat życzyć se muszę - takie wymogi. Słowem - dziadowstwo.

Monday 13 June 2022

rowerowe idiotyzmy, cz. 2

2014. Wracam szosę, bo wspinanie zaczyna się nudzić, zresztą biję w szklany sufit cyfry i brzucha. A zresztą jest okazja, bo praca się zmienia. Start z Lozanny. Długi drugi dzień - spod Brig przez Simplon do Locarno, a może dalej - wyleciało. Przed Domodossola znalazłem na szosie czarną podwiązkę. Orderu sobie nie przyznałem, ale chyba wśród trofeów jest. Może dam do ogłoszeń "znaleziono". Następnego dnia nie pamiętam, trzeci chyba jeszcze nad jeziorami, czwartego do Grosotto, już w Valtellina.

Najgłupszy dzień wyjazdu to przejaździk przez tradycyjną Stelvio i w Sta Maria w lewo - Ofenpass, która prześladuje mnie po dziś dzień. Na wjeździe objawiła się sprawa, której wcześniej w Alpach nie widywałem - muchy w ilościach hurtowych. A trzeba wiedzieć, że od tej strony podjazdu raczej pić nie ma (z) czego. Zresztą od drugiej też. Stąd chyba nazwa, Ofen należy kojarzyć z oven. Więc muchy piją z człowieka, zwłaszcza gdy pot z niego spływa. Rozbicie obozu nastąpiło tuż po przęłęczy, w pobliżu jakiegoś Gasthausu. Rano się okazało, że okrakiem na mrowisku - pobudka od oparów kwasu mrówkowego, coś jak mocny ocet - zgroza i pochwała moskitiery w namiociku... Jak mu było? Hannah. Jedynka, określona kiedyś przez człeka, co to na jednym campie spędza z rodzino całe wakacje jako "namiot dla psa". Czemu nie. Dzień restu i walki z mrówkami i lenia nad rzeczką.

Później przepchałem się przez Albulapass i w dół do Renu. Przed przejazdem przez Versam w czasie obiadku o mało co nie oberwałem strzałą - jakieś dzieciaki szyły z łuków. Pouczyłem. ("Masz cela, jak baba z wesela" - tak się za moich czasów mawiało, bo kiedyś to było, panie...)

Następny dzień też urwanie głowy - za jednym machem Oberalp, Furka i Grimsel i melina w Meiringen. Padało już na wjeździe na Grimsel, na parę minut się przetarło, a później goniło w dół, ale ten wyścig wygrałem.

Po dniu restu pogoniłem do Berna, a tam burza jaksiemaszwiktor. Nie znalazłem campu i zlądowałem w pobliżu tunelu dla pieszych, w którym było kapitalne echo i można było buczeć, muczeć i nucić, nawet po trzy dźwięki po sobie i słychać było akordy. No i w życiu nie chodziłem "w krzaki" przy takiej zlewie, zresztą krzaki rzadkie i było ryzyko przyłapania, na szczęście nieziszczone, za to zi-srane... W tunelu można było się przekimać i rano zniknąć. Pani z pieskiem nigdzie nie doniosła, wbrew opowieściom złych jazykow o Szwajcarach. Następne 2 dni na legalu oraz zakup świstaka pluszowego dla bratanicy. Chyba jeszcze istnieje w zabawkowisku jej siostry. Wujem trzeba być, nie ma to tamto.

Thursday 9 June 2022

NW bez wstępniaka!

Podobno red. Lisa nie będzie już w Newsweeku. Szkoda Tomasza; dobry był z niego herbatnik. Przez siedem lat pisać oczywistości pomieszane z okazjonalnymi bzdetami i odlotami, ego nadymać, pomstować i załamywać ręce - w słusznej ostatecznie sprawie - a i tak cała para w gwizdek. Nie zazdroszczę losu człowieka Szołochowa.

Ciekawe, kto na jego miejsce. Może felietonista Zbigniew? On po linii przecie, a i humanitarny taki jest, czy też humanistyczny - nie odróżniam, bom cham. Albo od razu Szymek z wałowni. 

Przegalopowalim w resorcie przez "Zamęt" oficera Siewierskiego. Bardzo zacnyj szpionskij roman (ha - Roman Leski - przypadek?!), z wkładką lokowania rzecz jasna, jak typowo u tego autora. Tylko nie ma Konrada, co pija tylko jakiś tam kiefir, a i tego kiefira jakoś w spożywczaku braknie. Wina Tuska. Albo Putina.

Okiem nadkorektora: razi błąd w postaci "siedem i pół tysiąca metra", a tak to naprawdę wincy bynajmiej po polskiemu poprawno ,napisane i przeredaktorowane i przecinki ,na swoich miejscach. Oprócz jednego jawnego byka, który mocno rzucił się w oczy - wygląda jak sprawa wyjątkowa, ominięta przez - kto wie - machinowe sprawdzanie. Odszukam, celem oświecenia.

Przy okazji udało się zrozumieć niektóre rzeczy z "Odwetu", czytanego chyba na wakacjach rok temu.

Friday 3 June 2022

halasy

Nie wiem, kto gra, ale chujowo i glosno. Lupu cupu takie, disko biesiadno czy cus, piosenka ogniskowa itp. Szczesliwie dysponujem w resorcie sluchawkamy, to jaki metal wpuscim. Szanowac sie trza, do wuja!

4. czyrwca jutro. Rocznica przelomu. A dla pop-partiotow niech bedzie noc teczek. Kazdemu jego...