Sunday 19 February 2017

zapiski leminga, XLVII

Terminus, czyli




...utrwalanie betonu. Czy też cementu, bo pamięć już nie ta. Szalony Anthony przybredził (na kongresie przezpieczeństwa w Monachium, więc nie w grajdole, ino w tzw. świecie) o polegnięciu dwóch prezydentów. Z winy, jak wiadomo, Rosji i jej agresji. Sugerujemy zwierzchnikom stosownych służb sojuszniczych zajęcie się tym palantem polskim baseballem i wysłanie go do sprawdzenia, czy na dnie dołu jest wapno palone, czy gaszone. A o przysypanie przecież w takich przypadkach nietrudno, jak twierdzą nasi resortowi gawędziarze.

Wysłuchaliśmy z uwagą przez szklankę przy ścianie, co ma na temat wystąpień pp. Antka i Witka do powiedzenia urodziwa pani rzecznik tamtejszego MSZu, pani Zakharova, babeczka wygadana, rezolutna i przystojna; ale nihilego noviego ponad to, co od 1992 roku o Antonim sądzimy, nie usłyszeliśmy. Podobnie o p. Witku, ale w 1992 chyba potylicznie aktywny nie był. Kiedy przeżył nawrócenie, nie ustalono.

Element reakcyjny w CK Krakowie miał się rzekomo sprzeciwiać upartyjnianiu fabryki czekolady "Wawel". Pan Brudziński określił to jako "dzicz", najwyraźniej wyszedłszy z nerw i nie dostrzegając tego, że konsumpcja (w PR-owym sensie, nie kulinarnym) wiadomego niedolądowania, także wymaga oceny, za przeproszeniem, moralnej, że o finansowej (20+ k/mies. za "pracę" w podkomisji rzeczonego Anthony'ego różnych "psychics" --  patrz "Cartman's Incredible Gift") nie wspomnimy. A właściwie wspominamy -- ot, para d'ox.

Oprócz tego w ulubionej przez nasz Gazecie jakże interesujacy artykuł, publice od lat osiemnastu dozwolony, o lalkach dmuchanych mianowicie. Wskazaliśmy w komentarzach na wiekopomny utworek "Die Stumme Ursel" zasłużonego ansamblu znad rzeki za przeproszeniem Ruhry, pod szyldem Sodom, ale komentarz usunięto. Widocznie jacyś obrażeni przez "Der Wachturm" świadkowie wzięli i wciśli "kosz". Nie to nie, pereł przed wieprze dwa razy się nie rzuca, jak powiada starogóralskie porzekadło.

A skoro o góralach, odgrzano starego kotleta zza krat pt. Waluś. Że niby pod "Wyklętych" podciągają go niektórzy. Tym lepiej -- bo gorzej dla pamięci po bandytach, a jemu raczej to ani przeszkodzi, ani pomoże.

W sklepach czerwonoserdeczne lizaki na przecenie. Za chwilę kwiaty, palmy, modele samolotów, flagi, stroje małych powstańców, długopisy i zeszyty, znicze, flagi i race i czapki mikołajów i choinki. I maski karna-wałowe. Taki ich, psiakrew, kalendarz obchodów, czy też odchodów. Sprzedajnych. Nb. w związku z wiosną na potęgę ukazują się spod resztek śniegu wytwory prosto z odbytów domowych pupilów. Jak widać, dla niektórych dyskretne przystanięcie i złamanie bieli odrobiną brązu z psa ma widać coś z gry czy psikusa. "Co pan robi?!" "A sram, jak pani pies!"*.

O KODzie jakoś cicho od czasu wygranych przez pana Kijowskiego wewnątrzorganizacyjnych wyborów, a nasz zwiad terenowy donosi, że budki i wiaty spod URMu się w znakomitej większości zwinęły. Może to z przyczyn niesprzyjającej aury, ale licznik z przypominaczką, od kiedy to nie opublikowano wyroków w sprawach wiadomych, jeszcze tkwi. My tam, czyli tutaj w resorcie, jesteśmy jednak zdania, że prawdziwy KOD, a już zwłaszcza część, wicie, klasy robotniczej, po przemyśleniu jednak identyfikującej się z przesłaniami nakreślonymi jesienią 2015, gotowa jest się zebrać na sobotnie tradycyjne świecko spacery, a pana Kijowskiego w razie czego po prostu wytupać albo wyklaskać. W końcu idea jest ważna i stado niekiedy, a nie jakiś tam pastuch...

Z lektur: Zyzak niejaki, o Wałku piszący; pierwsze 150+ stron nawet niezłe, tak do tuż po 1970. Jest parę (nie)delikatnych sugestii i jak zwykle wiara w to, co oficery SłużBiste gadają, itp., objętość straszliwa, ale przynajmniej "się czyta", w przeciwieństwie do produkcji ex-politycznego Kowalskiego, bijącego na oślep w świetlaną postać generała Czesława.


życzliwy


* z "Dnia świra" bodajże.

No comments:

Post a Comment