Sunday 29 January 2017

zapiski leminga, XLIII

Czas




upływa ponoć pod znakiem wypadku pana Antoniego, imprezy pana Bartłomieja w mieście pana Krzysztofa i ciążącego nad Rzeczplitą zmogu z Wawylu. Wypadki zapewne są czymś w rodzaju próby generalnej, choć w kwestii urywania się z miejsca kolizji* raczej są powtórką z rozrywki -- smok przecie musi się upomnieć o szwagra czarownicy... 'He voz ran ovar by zi Berlyn express...  ...It voz an axident...' 'Of course, Herr Flick...', czy jakoś tak to szło w dawnym serialu. Skoro już o SS się zahaczyło, to sensacja ze świata exspecsłużb -- grafomani jacyś ustalili, że to Wałek podpisywał się pod donosami "Bolka". Wałek dalej zaprzecza. Jesteśmy powściągliwi zarówno w wierze, jak i w ocenach -- bo misiom z SB wierzą czynownicy z IPN, a Wałęsie... ech. Nie musi kłamać ani mataczyć, bo tego, kim jest i tak nie zasłoni -- za bufonowaty i za głupi przecie; ale przynajmniej z jakimś prawdopodobieństwem ustalono, że piśmienny. A może prowadzącemu obiecał, że nie powie. A może Mieciu coś wie? Tak czy siak, humor w narodzie jest i hece o wygranej przez braci K. bitwie pod Grunwaldem słusznie spychają na dalszy plan czyjeś skoki przez płot, czy zupełnie czyjeś inne transfery ze skoków gdzie indziej.

Co do smogu: błysnął pan błękitnokrwisty -- że niby jarający fajki głosu w sprawie tej mieć nie powinni. Przyklaskujemy, choć wystąpienie palacza w tem temacie pamiętamy jedno; został zje*any tak doszczętnie, że zapewne musiał pójść na szluga, dla ukojenia skołatanych nerw; sprawa do środków musowego przykazu** chyba nie wniknęła, ale może kontakty pana Kostka "sięgają głębię" niż nam się tu zdaje.

Gadają o jakimś uchu cały czas. Jeszcześmy nie oglądnęli w resorcie, techniczny w ciemni dopiero kopiuje, ale opił się z flashki spirytusu do czyszczenia osi optycznych soczewek*** w obiektywie Obskurkammery.

Mrą klasycy. Paru grajków (w tym niejaki Koen, którego kilku godzin w samochodzie w 2008 albo w 2009 nie zapomnimy do końca życia -- dęte to było i beznadziejne, kompletnie nie jak "Sacrifice" Venomu czy "Lepper Mesjasz" panów wąsaczy, ale chyba lepsze niż Misiudżekson i insze Barbigerl). Jakiś czas temu odeszedł Wajda, niedawno Bauman, którym przecież częściowo (gospodarczo) gada dziś duża część jego (polityczno-historycznych) wrogów. Ujadają przy tym, więc chichot ponurego losu jest niepełny. My tu w resorcie cieszymy się, ze w "NIE" pisuje prof. Werblan. I że żyją (wg wiki) generałowie Baryła**** i Żyto, o których (a także o gen. Oliwie) kiedyś ktoś "niepokorny" pedział, że "nazwiska jakieś takie z czworaków", samemu nosząc nazwisko błękitnokrwiste.








Pan Kijowski został szefem regionu Mazowsze Solidur.., eee, wróć... KODu. Może i tak, choć naszym tutaj, wicie-rozumicie, zdaniem, powinien mniej więcej jak Hanna wziąć bety, d-ę w przysłowiowe troki i posmakować życia np. pół roku na śmieciówce, jako i my smakujemy. Pisoskie pisaki na forum GW mają rację, że Naczelnik powinien wysłać typowi list z gratulacjami. Cieszymy się natomiast, iż kolega Ł., od którego nazwiska zgodnie z wyrokiem sądu bynajmniej nie wzięła się nazwa wiadomego procederu spinaczkowego, stoi na stanowisku bardziej pryncypialnym niż ów zjazd, któren jednak pana Kijowskiego wziął i wybrał.*****




Tyle nowości z najweselszego baraku w obozie. Kończymy niniejszy komunikat prasowy wraz z obszernymi omówieniami i sucharami z powodu wyższej konieczności ugotowania oraz spożycia kaszy gryczanej oraz jajecznicy. Do następnego. Smacznego!



wuj

* geniusz Endrju Zybertowicz po paru dniach wypuścił zacne uzasadnienie sprawy z cyklu "a gdyby tu było nagle przedszkole, w przyszłości" -- tj. że nie trza się było zatrzymywać, bo a nuż to zamach. Brawo, a nawet Brawogrill.

** chyba autentyk, chyba z czasów stanu wojennego. A nawet jak nie, to brzmi dobrze.

*** autentyk -- zamówienie z 96jeżoH z lat 70tych, zaksięgowane przez nielubianego intendenta. Plotka głosi, że ów razu pewnego zabrany został przez łapiduchów z sercem w stanie zawału. Na tę wiadomość X na posiedzeniu miał machinalnie odwrócić się do okna, stać kilka sekund, po czym z kamienną twarzą odwrócić się i wycedzić "bardzo jest nam wszystkim przykro". Podejrzenia były jednak takie, że do firanki X szczerze się uśmiał, bo intendenta nie lubiano.

**** anekdota z życia wzięta -- siedzi (a może kima "na dzięcioła") lekko pod kacem oficer dyżurny w jednostce w X. Telefon z warty. Wizytacja. "Kto?" "wizytacja, gen. Baryła..." lekko skacowany oficer dyżurny: "Spierdalaj, też jestem generał..."; już od następnego dnia kontynuował pono służbę w Y. Wsk.: Y = Orzysz.

***** z ostatniej chwili -- koloratkowy funkcjonariusz profesor chodzenia po wodzie i doktor niepokalanego poczęcia, niejaki Bortkowski (nb. doradca p.o. prezydenta -- kontynuacja ks. Cybuli, czy jak?) o opozycji raczył był się wyrazić mało przychylnie, czyli po polo-katolicku.  Znaczy wszystko w normie.

No comments:

Post a Comment