Właśnie. Udało się pojeździć - do Gassów i z powrotem, nawet z dwiema górkami, w tym prawdziwie alpejsko serpentyno do okolic Słomczyna. No a druga to do Konstancina tylko. Wiało nieco, ale kudy temu do wichrów w dol. Rodanu, Aosty czy Maurienne. Że nie wspomnę łaskawie o serpentynach i ich ciągowości albo braku.
Byle do lata...
Ze zwierzaków zanotowano dwa lecące łabędzie i kota w polu. Czarny, z biało kropko pod szyjo. Bardzo zacny, jak to kot wincy.
No comments:
Post a Comment