Sunday 4 August 2024

powtórka z...

"Janosika"...

Muzyka: motywy kojarzące się do bólu ze "Stawką", a nieco inne podlegające procesowi zwanemu "reuse" w "Życiu na gorąco" i "Alternatywy 4". Ciemnota pisze "Alternatywach". Zachodzimy w głowę, czy J. Matuszkiewicz za każdym razem kasował jak za oryginał/nowość. I czy zapożyczył skądsiś motywy westernowe, a jeśli tak, to skąd. "Bonanzy" ani "Przez prerie Arizony" nie oglądalim, bo niewystarczająco starzyśmy. Ale urywek z "Bruneta" (za chwilę urwany z powodu awarii w podstacji) coś tam do myślenia daje. Z familijnych łesternów pamiętamy ino "Miasteczko Paradise" i "Jak zdobywano Dziki Zachód" - przez mgłę taką, że nie tylko siekierę, ale i cały samolot można zawiesić.

Język: Janosik mówi czystą współczesną polszczyzną, tylko okazjonalnie na modłę gorallenvolkistowską. Kwiczoł i Pyzdra co jakiś czas mylą się z c/cz itp., ale niech tam. Pierwotny I sekretarz bandy zbójników, tj. harnaś, który zagrał też w 07 zgłoś się (mecenasa, od pamiętnego dialogu z wódką) i dwóch chłopów (rozpoznanych przez betkę jako pan Kierka i chłop Pawlak zza Buga) - ano, po góralsku, ale z pięknym wschodnim "ł"; przy czym lwowskości ani wileńskości nie przypisujemy onej wymowie, prawda, przez politpoprawczak, żeby nie suflować neopostkolonialnej narracji. Także samo przez się Miś Uszatek, ale bez aż tak humorystycznego efektu, gdyż wyraża się jednak bez naleciałości z góralszczyzny niejako z założenia. Niby Horvath, ale pewno Węgier. Jak nie ustasze, czy ks. Tiso, to tak czy siak ten węgierski... - chwila grzebania w pamce -  Horthy. W zasadzie podobnie. Jedna banda kolaborantów. Wracając do tematu: dobrze i konsekwentnie wysławia się za to Matraszak Władysław, grabarz, ale czemu Balcerka nie rozpoznaje, trudno stwierdzić - być może z potrzeby konspiracji. Leberka, dawniej Brunner, też w podziemiu, musi zmęczony wypisywaniem nazwiska murgrabiego Brzęczyszczykiewicza. Notatka na boku: ów Matraszak przed zapoznaniem Leberki i Balcerka istotnie robi jako pracownik The Funeral Parlor w Dżikagu, kiedy Dżona Pawlaka chowają. Ale zdziwienia nie ma, że Pawlak z góralskiej wsi nie poznaje go jako zbója, skoro w Dżikagu widział go ledwie parę sekund i to w trudnych okolicznościach - bodaj świeżo po tym, jak okazało się, że ksiądz ma żonę.

Wisienka na torcie - odc. "Beczka okowity", narada jakichś wyższych czynów wojska C.K. No i szefu zagaja, że cesarz jest nicht zufrieden, z niezłym niemieckim akcentem. Za chwilę - kancepcja u was jes't'? - wyraźnie z rosyjska! Taka szpila niby? Ok. 00:03:50. Żeśmy się ześmieli ze śmiechu, jak to ładnie powiedziano w "Napoleonie inkasa". Scena, w której baby - zainspirowane przez Kwiczoła - spuszczają łomot Pyzdrze za spożycie EtOH czy też zamiar: pomieszczenie śledcze trzęsie się od onego łomotu niczym w kreskówce, pyszota. (W eleganckim towarzystwie to się nazywa grog.)

Dodatkowo wypada nadmienić o szczęśliwym odnalezieniu pierwowzoru wiekopomnego Duńczykowego ty suko, ty!... Pyzdra mianowicie tak rzekł był (bez drugiego "ty" co prawda, tys prowda), wygrzebawszy uwierający kamień z lewego obuwia, tj. kierpca.

Tak czy siak śmiesznie, ale i słusznie, zwłaszcza z klasowego punktu widzenia. Przesłanie przecie jest jasne. Tylko Maryna - co red. Maja za parę lat na stronę ĆA bezskutecznie przekabacać będzie - jakby nie w 100% z ludu i co jakiś czas firmowym fochem strzela. Za to tow. Tekla Wagnerówna po powrocie z rajdu pieszego przez błota Polesia wykazuje się czujnością na odcinku zachowania trzeźwości. Resort proponuje umorzyć postępowanie w związku z zakapowaniem na Gestapo tow. Kolickiego i (chwilowej) sojuszniczki - u Niemca pseudo Annemarie Elken - z którą Kolicki spotkał się później (ale kręcono wcześniej) na nartkach w okolicach Zermattu (sądząc po kadrach, które decydują o wszystkim; tak twierdził tow. Stalin i do dziś podzielają ten pogląd wszyscy powiązani z przemysłem fotograficznym tudzież filmowym). Gdzie to ja... Aha, tamoj tow. Wagner (raczej Parteigenossin) występowała jako Berta. Sojuszniczka zaś odbywa dziś wyrok za godne pożałowania zaprzaństwo i rażąco drobnomieszczańskie nawyki wobec słusznych dążeń i aspiracji tow. Leszka Góreckiego, któremu, mimo że szkołę miał daleko od szosy, w nauce pomagała córka onej Annemarie, tym razem występującej pod legendą dentystki w prasłowiańskim Litzmannstadt. Córka Ania, studentka biologii. Nawiasem mówiąc, zdająca ważny egzamin (brzmiało to jak wyryte na blachę i recytowane bez zrozumienia, ale myśmy z biologii mieli ledwie trzy, a i zagrożenie raz) u żony prof. Glassa (wszystko na mojej głowie!). Ania ma podobnie miły uśmiech jak ten w wykonaniu sympatii tow. Winnickiego (po odejściu z I Armii piął się po kolejnych szczeblach kariery politycznej) znanej nam jako "Żaba". (Tu należy wspomnieć o operacji wtórnikowej "starszyna"; w oddziale Janosika jednym z wyższych kamratów jest właśnie Czernousow.) "Żaba" wcześniej utrzymuje bliską relację z tow. Borewiczem i jest bodaj najpoważniej przez niego traktowana, co nijak nie powinno dziwić, jeśli wziąć pod uwagę smutny fakt, że mąż ją opuścił - ich córeczka była niewidoma. Dziwne też jest, że wspomniany Pawlak ze wsi nie wiedział, że córka jego, Ania, po powrocie ze Stanów dziwnym zrządzeniem losu trafiła na dwór Misia Uszatka, TW Horvath. To też, rzecz jasna, przykrywka; stugębna plotka głosi bowiem, iż w przyzamkowej bimbrowni Polmos zajmował się badaniem zawartości - wiadomo... Doc. Furman nie zagrał tutej, bo jest poszukiwany. Za to mąż śpiewaczki owszem, ale tylko chwilami. TW Wróblika odnajdujemy w "Oblężeniu" jako łącznika Klossa (ja Wisła-5), a wcześniej w zabawnej scence, gdzie udziela wskazówek na miejscu - jak mianowicie skręty robić - młodemu "z zapasowego", co to prochu nie wąchał. Czy też kresek nie wciągał, nie wnikamy. Kiedy Janosik został bossem mafii i został tatą Sary, źródła milczą, ale dojdziemy i do tego. Murzyna z Harvardu nie zanotowano w ogóle, pewnikiem obronił doktorat przed atakami komisji.

Dalsze ustalenia: Knoch i Ohlers przy jednym stole. I jedna z masonek od Dyzmy też. Prinzessin Lala Koniecpolska, czy jak jej tam było. Tylko głos jakby nie jej. Ba, nawet Miećka Aniołowa w tym składzie jest, ale mdleje (nie od cegieł w paczce). Dodatkowo starszyna Czernousow prowadzi działalność społecznie pożyteczną na niwie likbiezu, ale nie bezinteresownie. Sugeruje się wzmocnić kontrolę operacyjną, ale tak, by jego dowództwo nie zdało sobie z tego faktu sprawy, gdyż groziłoby to zachwianiem sojuszy, na których nam żywotnie zależy.

Rekapitulując i summa summarum - nijak nie rozumiemy, czemu by onego obrazu kinematograficznego nie uczynić jakowymś towarem eksportowym. Janosik mógłby spokojnie stawać w szranki z takim Robinem np., ew. współpracować, gdyby AW i MI6 się porozumiały, a Severski napisał (no skoro Sara... - narzuca się). A i z Konradem Wallenrodem czy Mickiewicziusowym Konradem - tytułowym bohaterem "Dziadów" - też dałoby się to pokojarzyć. Świat jest zmęczony naszą pożal się BORze powstańczą fanfaronadą i porywaniem się z motyko na słońce; Karpat, czy Żoliborza - obojętne. O ile świat nas widzi. Naszym zdaniem nie bardzo, a kto wieczne przeglądanie się w tym krzywym zwierciadle projektuje na otoczenie, jego sprawa. Zwłaszcza że krzywizna ta daleko nie zawsze jest uświadomiona i jest to problem palący, a palenie szkodzi zdrowiu. Konflikt ze Słowacją w kwestii pierwszeństwa, tj. czyj ten Janosik był naprawdę, proponuje się rozwiązać kanałami dyplomatycznymi. A nasze słuszne pretensje do Austrowęgier o współudział w rozbieraniu przejdą raczej bez protestów i nadymania się. Od tego jesteśmy my (...i kogo pokazują w telewizji? Nas!)

No comments:

Post a Comment