Indophone, cz. 2
Po ptokach, powiedział lotnik opylając las. Tym sucharkiem poczynamy kolejny przynudnawy wywód, jednakowoż z małą poprawką, mianowicie "po progach". Wyszły komfortowo i bez większych uszczerbków w podstrunnicy.
Co więcej, nowe pięknie siadły po koszmarnej operacji pozbawiania części ostrza, coby tradycji (nie ma takiego imienia Tradycja) stało się za przeproszeniem zadość, i żeby gryf wyglądał (jeśli nie uwzględniać tego bolesnego faktu, jiż jest to, za przeproszeniem, bolt-on) jak z Gipsona.
Dało się również w miarę zacnie powyrównywać kieszeń gryfu, która fabrycznie była legutko zasmarkana lakierem i nieco wyboista.
*** Za chwilę dalszy ciąg programu. ***
[minęło tyle czasu, ile potrzeba -- zupełnie jak w scence z Tytusem i orzechami]
[minęło tyle czasu, ile potrzeba -- zupełnie jak w scence z Tytusem i orzechami]
Uwaga, poniższe przedstawia podstrunnicę wykończoną może w tercji, może w połowie.
dr włod
No comments:
Post a Comment