Chyba odkrycie sezonu. Jak ja mogłem takie coś przegapić w starych czasach? Od 2009 bodaj miałem kilka szt. (Aces High, Killers, Powerslave, Sanctuary, The Number of The Beast). Zresztą od człowieka, który już nie żyje... Unikam tylko ultra-długich żenujących chórków. Łuououołu... Wyjątek dla Heaven Can Wait, niech tam. Czasem się pojawiają i powodują skrępowanie, niczym Escape Wąsaczy. Ale pozbierane początki - lata 80. oczywiście - naprawdę dają radę.
Piękne jest też Sleduy za mnoj Arii. Zajebistość niepięknej, ale dobrej muzyki jest nie do przecenienia. Kto twierdzi inaczej - wiadomo... ten towarzysz się myli, proszę go wyprowadzić.
No comments:
Post a Comment