Monday 9 November 2020

kompromitacjom, c.d.

reklama

Wsiąkliśmy w powieść z gatunku śpikowskiego. A że jesteśmy po wiadomej stronie mocy jeśli chodzi o resort i postrzeganie historii najnowszej, mamy z jednego powodu mieszane uczucia. Komplement: naprawdę "czyta się". Ale: z chwilowymi potknięciami o (nieliczne na szczęście) fragmenty "drewniane" — nienaturalne, jakby wtrącone mimochodem i trochę cementujące wątki. Na tyle "nie a'propos", że dają — rzewne w moim przypadku — skojarzenia z "Życiem na gorąco", jeśli kto pamięta tę dziesiątą wodę po Klossie. Rażą fragmenty ucięte; dzieje się, dzieje, a tu nagle parę dni naprzód i nikt nic nie pamięta. 

Jednak największą wadą dziełka zdaje się być wręcz nachalne "lokowanie" marek. Ktoś włożył buty tej czy tamtej firmy, czy kurtkę, a główny bohater lubi tylko kefir taki, a nie inny... Do diaska; stolerowalibyśmy marki samochodów czy może konkretną whisky, ale takie reklamiarstwo? Zgroza i strach zaglądać do następnych, jak w tym żarcie z brodą o Leninie w lodówce. Szczególnie, że zaprzyjaźnieni TW twierdzą, że im dalej tym gorzej, a już ostatnia część (wedle słów autora poskładana z rzeczy odciętych od tych pierwszych kilku) nie do zniesienia. Ale co tam — skoro wszystkie wyroby nieodżałowanego płk. Bosaka śmy przeszli, to czemu by i nie kontynuować w pisaninie Zwycięzcy Północnego.

wuj

No comments:

Post a Comment