Tuesday 4 June 2024

git (nie) kopyrta

gitlab - wyrzyg na temat i obok.

Kurwa, co za zło. 20 wojtków temu skonfigurowanie od zera pod swój sprzęt (a pamięci brakowało) kernela L. było prostsze nić dziś rozeznanie się w tym syfie. Ożeż ja cie-ż dzisiaj nie pierdolę... Mogę utworzyć "projekt", ale o utworzenie default branch w jego ramach muszę żebrać u Ownera/Maintainera, bo jestem Developer. Analogia w znanym mi świecie: każde mkdir robi katalog z uprawnieniami jak po chmod ugo-w. Mam katalog, mogę wchodzić i wychodzić. Świat i ludzie... Prawie jak z tym osłem, co mu miś i świniak chcieli prezenty dać na urodziny, ale miś nie wytrzymał nierównej walki z nałogiem i pożarł miód, a prosiaczek w biegu wykopyrtnął się i "pękł balonik". No i bardzo praktyczna rzecz, że obwisłą cokolwiek gumę i sznurek z balonika można do garnka po miodku wkładać i wykładać. 

A już pierdolenie się z ssh, jakimś agientem i kluczami itp. pod Windą, ścieżki w gitbashu - oddzielny przybytek rozkoszy półliterackich.

Ja jebię, co wyście tam odjaniepawlili? Zwłaszcza że współpracować z nikim nad niczym nie zamiaruję - za dobrze życzę ludziom.

Najweselej było z "profilem" i jakimiś kluczami i innym śmieciem - nawet zaimek można sobie wybrać, hi, szi, itp... Doszukać się po prawo od liso-podobnej ikonki, że jakiś tam generyczny zielono-biały bohomaz to defaultowy "avatar" też cinżko (co za słowo swoją drogą, do kurwy nędzy... - chyba ktoś kiedyś pałował się do kinoprodukcji pod tym tytułem, prawie jak Antek Aviator, ale trochę inaczej). I guj do uploadu plików jest, dla lamerów jak ja. Multiselecta dla plików nie uświadczysz, koń by się uśmiał po weszpolsku...

Nawet jakieś nazwisko mnie mignęło, tj. współtwórcy tej katastrofy - Zaporożec. Brzmi dumnie, ale nie tak dumnie, jak Żyguli. ("Czy to prawda, że radziecki samochód Zaporożec może poruszać się z prędkością 250 km/h?" "W zasadzie tak, ale tylko, kiedy zjeżdża ze świętej góry Ararat.")

Nnnno. 

No comments:

Post a Comment