w telegraficznym skrócie...
...wioskowy gupek Wiciu zepsuł powietrze, a przekaz dnia opiewa na (pi)soir de Paris. Ot i tyle. Czy w świecie się z tego śmieją, czy wyłącznie kryją zażenowianie - nie wiemy. Najweselsze, że podwładny onego stwierdził, że nie wie, co szefu miał na
(bez?)myśli, a na dodatek stoi to w sprzeczności z komentarzami samego
Krzysztofa Jarzyny ze Szczecina, czyli presesso di tutti presessi.
Znanego w kręgach ętelygienckiego Jolibordu jako Naczelnik, dla kumpli -
Jaro. Ale moż* e miss Zacharowa z ichniego MSZ coś powie - szykowna babeczka, nie ma dwóch zdań, jak się patrzy. Jak się nie patrzy, też szykowna.
Chciałoby się pomarzyć, żeby Naczelnik okazał silną rękę i Wicia wespół z Antosiem w kaftan-tandem zawiązać służbistom nakazał i w psichuszku, starym, dobrym radzieckim zwyczajem. Ale jak, do cholery, skoro Orłelszczyzna to czysta i paplacze bzdetów 3x3 są w cenie? A dwóch takich, jak tych trzech właśnie - ani jednego nie znają baśnie, jak to ujął kiedyś Lech Konopiński. Pamiętam, słuchałem na winylu... "Lecha poniosła zbytnia odwaga i tak, jak orzeł wpadł w środek zła. Sam chciał rozbić podwójne straże i sam chciał walczyć z wielkim cesarzem*, lecz gdy na wodza z mieczem nacierał, cesarz wbił włócznię w pierś bohatera" - 30+ lat minęło, a pamiętam jak wczoraj... To było składanie słów! A nie jakieś tam białe tego-tamtego... Że logika nazbyt parciana, czy coś.
wuj
*Karol Wielki mu było.
No comments:
Post a Comment