Saturday 20 February 2021

inż. idiotka

Taka scenka: sklep, wykładam itemy z koszyka na taśmę, za mną ciśnie się pani z drugo panio (może mamełe?) i też wykłada, dystansu nie trzymiąc nijak i ocierając się odzieniem o moje, bo ja akurat dystans do następnego w kolejce trzymię. Pytam półżartem, czy chce się zarazić, i że ode mnie to nie radzę. Na co ona spokojnie, że jest naukowcem i pracuje przy wirusach i już "tym rzyga". Dla tzw. podtrzymania konwersacji i żeby się nie odwinąć i nie przyłożyć (zwłaszcza przy obecności monitoringu - zaprzeczać później ciężko) - zapytuję, co za specjalność.

- Biotechnologia. 

- Czyli jest pani inżynierem?

- Tak.

Refleksji nt. ewentualnego zarażenia mnie - null. Na co wyjaśniam, gdzie czyści naucznicy miewają inżynierów i rozchodzimy się w tzw. przedpokoju. Choć przy obecnym "reżimie", a i (słusznie czy nie) domniemując, z czym też ta pani inżynier mogła mieć kontakt w laboratorium (i mając wątpliwości, czy się skutków tego kontaktu pozbyła - skoro, jak sama twierdzi, "rzyga") - chciałbym mieć prawo eliminacji takich jednostek, ku oczyszczeniu i zmądrzeniu społeczeństwa. Ale nie mam. Mam za to absmak, że chociaż na zewnątrz mokrą śnieżną pigułą idiotki nie poczęstowałem. Choć zasługiwała raczej na psie gówno zawinięte w śnieg.

A o inżynierach pewnie niedługo.

No comments:

Post a Comment