Thursday 8 October 2020

styropianu zamęty

Niezależni studenci z krzyżami, pracują dla przymierza...


Wystawia pani książkę, której szukałem od dawna. No to dzień dobry, bą-tą, mad'muazel, pardą, proponuję 2 x tyle, co oferta — tj. cenę książki za przesyłkę, pączkomatem poproszę. Cisza. Dzwonię. No nie było mnie przy komputerze, odpiszę panu wieczorem. Cisza. Dzwonię następnego dnia; tak dziś panu odpiszę. Cisza, ale odpisuje jeszcze nazajutrz — słowem, jak to mechanicy od śmigła mówią: kontakt! Że wyśle, ale boi się paczkomatu. No to udzielam instrukcji na miejscu, a że wielokrotna zwłoka ("zwłoki" brzmi źle) wydaje mi się nieco podejrzana, proponuję, że może by tak za pobraniem. O nie! Nie za pobraniem — zrobiono ponoć panią w trombę już dwa razy. Dzwonię jeszcze raz — dociekając, jak niby miałbym panią zrobić w trombę, skoro (nie zapłaciwszy) przecież nie odbiorę rzeczy, o którą się staram, a na kasie i tak łapy nie położę, tylko operator pączkomatów. Trochę groch o ścianę, ale sprawdzam kontakt operacyjny metodami białego wywiadu. Poststyropian pono, nawet odznaczony za tej waaadzy, z klucza NZS, nie mylić z NSZ. Krzyś Wonności i Solidurności. Może i tak. Stwierdzamy w resorcie, że skoro środowisko, które nasi skutecznie infiltrowali, to można zaufać, niech tam. Przesyłamy stosowną kwotę złotych polskich, ale pączkomat koło pani nadawczyni okazuje się ponoć żądać etykietki. To pani może spróbuje pod pracą, a jak nie wyjdzie, to PP niech przewiezie mnie to. Proszę bardzo, pani spróbuje... Dałbym sobie pół ucha uciąć, że nie spróbowała, łaskawie zwróciła 2 pln., sugerując tym samym, że przesyłka wyniosła ją całe 13. Po przesyłce od 25.09 do tydzień później ani śladu. Ogłoszenie zniknęło, więc — jak mawia zdrowy na muniu red. W. Xero, księdzowatym głosikiem — nadzieja umiera ostatnia.

***

3.10, więc poprosiłem przez internety o potwierdzenie nadania. Cisza. Zresztą cisza jest od 24.09, wtedy wysłałem potwierdzenie przelewu. Więc po sprawdzeniu krzynki wieczorem — czy aby świstka nie ma od sprzedawców życiorysów Pana Leszka, Wyklętych i przepisów siostry Eulalii, uskuteczniam drobne dochodzenie u źródła — że jednak poprosiłbym o nr przesyłki i dowód nadania, bo nie bardzo jest po niej ślad... I czego się nie naczytałem — że mam iść na pocztę i sprawdzić, że wysyłająca nie odpowiada za to, co robi poczta (a bo ja to sugerowałem?), że wysyłała potwierdzenie — a ja durny im bardziej się ślepię w korespondencję, tym mniej to potwierdzenie widzę... — bo pani tak w ogóle mało pisata i komunikatywna była. A na koniec dowiaduję się, że smsem nr przesyłki wysłała. Jeśli dla kogoś nr przesyłki to dowód nadania, no to powodzenia. A może z załącznikiem pchła w smsie i widocznie 5110 nie umiała mnie tego wyświetlić. Dowiedziałem się, że nie ogarniam, że sam odpowiedziałem na potwierdzenie, że wysyłała, i żebym nie dzwonił, bo jest późno... A może to jednak jakiś wybitnie wyrafinowany bug onego medium, przez które sprawa się odbyła? Że skoro pani wysyła coś "aplikacją" na mój nr, to przez przeglądarkę na PC już tego nie zobaczę... Brzmi jak głupi żart, ale kto wie — nie takie rzeczy przechodziły (nie tylko bez kompilator, ale i testy).

***

Od 1990 wiem, czego jest warta "S", dziś dawno post-"S". Styropianowej degrengoladzie mówimy NIE. Odbieramy rzecz upragniono z siedziby niedojszłych wyborów korespondencyjnych  i od wieczora brniemy wincyj przez dziełko poczciwego płk. B.; ileż to byków i jakże załamujący brak korekty, jak zwykle... Ale specyfika i klimacik jest, nie ma dwóch zdań. "Konspiracyjny łącznik" otóż. Zbliża się jesień 1984, ciekawe, czy wiadomy temat się pojawi... A najweselszy jak dotąd wyimek, cienki jak blaszana żaluzja — kpt. Głowacz (Aleksander M.) podaje czy proponuje komuś-tam do napitku (bo tankują jak zwykle u B. często-gęsto) kawałek... makowca. No i o. Więc już, tego-jakby, można przyszpanować, że "kumate znajo". Z podobnego gatunku był Sznurkowski, który w "Łączniku z Brukseli" miał się właśnie udać do Sztokholmu. Za to gen. "Sarewicki" to nieporozumienie — naprawdę grubiej przybliżyć się nie dało?


wuj

No comments:

Post a Comment