Z pamiętnika frustrata:
Wypróbowałem dzisiej tutej pirszy raz Visual Studio do Pythona. Ależ chujnia, ożeż losie słodki, toż prościej już odłożyć półintellićwierćsens na półkę i w notatniku to napisać. Bo na emacsa przecie nie zasługuje. Zresztą i tak z VS nie zadziała, bo nie ma szans (a ma w zamyśle uzgadniać ProductInfo z AssemblyInfo*, a Setup.vdproj przecież zalockowany). Dodatkowe atrakcje: jest gdzieś głęboko jakiś python3.exe wśród Microsoft\WindowsApps, ale: (a) najpierw trza se kazać ten katalog pokazać, co MS uznał za niebezpieczne, bo jeszcze se juzer w kolano strzeli, (b) niewykonywalny z braku uprawnień... a wizja lokalna wskazuje, że (c) - pusty jak go pambuk stworzył, zero bajtów. Brawo. Ale w VS niby działa, co znaczy, że jest jeszcze jeden. Co jest mi pokhuy, bo git-bash akurat uruchamia ten pusty i w wyszukiwaniu pojawia się tenże. Jak to ujął tow. Czerczil, "Never have so many understood so little about so much". Kurwa wasza mać, co za porażka.
Szukałem cytatu z "Misia", okazało się, że istnieje prekursor "epizodu" jako odcinka, "epickości" jako (chyba) wspaniałości, "destynacji" wakacyjnych, "resortu" narciarskiego itp. kierunkowych translacji. Oto "skrypt" zamiast "scenariusza". Rysiek wam w osła, tępaki.
Dodatkowo: Allegro żebrze w mailach, bo dawno się nie kupowało. Kuźwa, misie, z pandemii macie zyski niebotyczne, odwalcie się, O-KEJ?!
* co ponoć i tak jest niemożliwe, bo jedno ma 4 liczby, z drugie 3. Hyhy!
No comments:
Post a Comment