Monday 13 June 2016

zapiski leminga, I

kompromitacja GW — nie zasłyszana*.


— gazety, z którą ogólnie sympatyzuję, a już z red. Michnikiem (bez znajomości osobistej, tylko opisowej, wystąpieniowej i książkowej, więc jednostronnie) to bardzo. Tu i ówdzie szepnę dobre słówko, tam ataki pajaców sprawiczałych odeprę, słowem — mieszanina walki z wiatrakami, rozdawania sucharów i zadawania wrednych pytań — nic tak nie raduje jak pokazywanie grubych nitek polit-hist-agit-propu szydełkowanych pracowicie przez RDZę i jej poprzednie wcielenia czy wświnienia. Wykazuję pobłażliwe zrozumienie dla potrzeby budowania legendy narodowej, ale kłamać też trzeba umieć, żeby okłamywani preparowane treści przyswajali, a nie doznawali słusznego oburzenia w duchu "dla kogo te bzdety?".

Ogólnie cieszę się, że coś w rodzaju Gazety Wyborczy istnieje; zarzuty zaś o nadawanie tonu i pogardliwe traktowanie innych... Hm. Za komentarz niech wystarczy to, co robią ci inni nadając ton, czy usiłując. Jeśli z tego wynika, że w tym kraju należy trzymać resztę za twarz przy próbie nadawania tonu i że w ogóle wymagamy nadawania tonu — to źle z nami, i stanowczo niech robi to zły Michnik i podła Wyborcza, bo reszta... Wiadomo. Co więcej, zadałem sobie trud przejścia przez Ziemkiewiczowską "Michnikowszczyznę", ale za stary jestem, żeby na takie tricki się nabierać, i za dobrze pamiętam, kto zaczynał się rozkręcać przy korycie, kiedy rzecz wyszła.

A wracając do naszych baranów, 12.06.16, jakoby urodziny królowej Wielkich Brytyjczyków. Szumny nagłówek: Wałęsa wrzuca na FB zdjęcie z królową Elżbietą. "I co Jarek? Zazdrościsz?" A dziś Mocne! Wałęsa na FB z królową Elżbietą. I TAKA aluzja. Jak to ujął klasyk, "w twarz mi ktoś napluł", w dodatku podwójnie, bowiem jako przeciwnik lustracji a'la "polska prawica" miałem wolę ująć się za Wałkiem w czasie, gdy czynownicy z IPN wybebeszyli zapiski gen. Kiszczaka** i dorabiali Wałkowi gębę konfidenta — więc za darmochę traciłem czas i zdrowie nad klawiaturą i jakże bohatersko jebałem pisowskie szczekaczki, ale — przyznaję — wybiórczo w Wałkowym życiorysie, bo kwitek na SB mało mnie interesuje w związku z tym, co robił w latach 80tych. Trochę na zasadzie, że sposobów na podpisanie chłopaki z bezpieczeństwa mieli może mało, ale za to skuteczne, a kto z dzisiejszych rozliczeniowców byłby wtedy takim kozakiem, żeby nie podpisać... Dla mnie wystarczająca jest postawa Wałka przy Okrągłym Meblu i kapitalne przegadanie Miodowicza, proszę bardzo, łącznie z "S" mamy legendę. Mając jednak w pamięci jego prezydenturę — w tym złotą wannę, obiadek nad jeziorkiem, szemrane postaci jak Mieciu i Cybula, różne "falandyzacje", wojny i wojenki na górze, tonę bufonady — a jednocześnie ulgę, że w drugiej turze w 1990 wygrał jednak on, a nie ten drugi — w życiu nie broniłbym jego roli w III RP; choć uważałem, że po zawrotnym wyniku w 2000 — bodaj mniej niż 2% w wyborach, w których Kwachu zawojował ponad 50% — czegoś się na politycznej emeryturze nauczył i coś zrozumiał. Być może milczenia. A tu — hovno. Poziom posłanki-sałatki...

Droga Gazeto, jeśli sprawa ma "drugie dno" i ma być próbą wpłynięcia na część tłukowatą wiadomych osiemnastu z groszem procenta, toście się spóźnili jakąś dekadę — tłukom Wałek został dawno i skutecznie zohydzony... A pod rozwagę: jakim niby obiektem zazdrości posła Kaczyńskiego ma być fotka Wałka z Jubilatką, skoro poseł Kaczyński — jak gadają wiewiórki — za granicą był aż raz, w Odessie mianowicie, z rodziną. I jakimż to (oprócz tego, że zapewne nieprzemyślanym i mimowolnym, ale zawsze...) prezentem dla Jubilatki ma być takie coś?! Myślcie... i jak wymyślicie cokolwiek, wytłumaczcie mnie, ciemnemu.


wuj włod
--
* Do zasłyszanych podchodzę z tzw. rezerwą. Dziwnym trafem, ludzie, których znam i/lub cenię jakoś do red. Michnika większych zastrzeżeń nie mają.

** Najciekawsze dla mnie były notatki z okoliczności towarzyszących odsunięcia Gomułki od władzy. I post factum wszyscy krytycy i jego i Jaruzelskiego powinni chwilę dobrze o nich pomyśleć, że w ramach pół- (albo nie-?) -legalnych procedur osobnicy tacy, jak Korczyński czy Moczar zostali odstawieni na bocznicę. Nie wiem, czy gdyby zostali, pozwoliliby na powstanie KOR, SKS, Solidarności i strajki. A jeśli już, to stan wojenny wyglądałby... Resztę pozostawiam domyślności. Zresztą, kto wie, czy było to istotnie wybebeszenie, czy po prostu podrzutka.

No comments:

Post a Comment