Wednesday 15 June 2016

zapiski leminga, III

Wywołanie...


Dawno, dawno temu, drogie dziatki i dziadki, za siedmioma ulycamy i dwoma rzutami beretem, któren wewtedy nie mniał, wiycie, żadenego ale to pode-tekstu, na gruzach getta stała sobie szkoła. Stoi zresztą do dziś. Był koniec pierwszej połowy lat 90tych XX w., co niektórym może wydać się trudne do wystawienia, coś jak "stąd do minus wieczności" albo "panie, mnie to w planach wtedy nie było..."; w szkole pobierała nauki klasa, gdzie kilku typów (w tym niżej podcyfrowany) uwielbiało przerzucać się tekstami z zeszłotygodniowych czy -weekendowych kabaretów i programów satyrycznych, przy czym zdecydowany prym wiodła twórczość Panów Manna, Materny, Szczęśniaka i Wasowskiego, zarówno w postaci "Za Chwilę Dalszego Ciągu Programu" (dalej ZCDCP) jak i późniejszego "Komicznego Odcinka Cyklicznego", a niektórzy (dwóch, przy niezerowej irytacji reszty...) popadli w fanatyzm WAWowej audycji "Ściśle fajne", którą niestety zakończono; jak fama niesła — przez zbytnie dokładanie "magistrowi wszytkich Polaków" i jego "małżowinie, miss Jolandzie." Pana Henryka nagrywało się na magnet, nie zapominając włączyć o porze stosownej — "niedziela dwunasta trzydziści i riplej osiemnasta dwudzieścia", dziś ma się trochu na mp3 i czeka się, a nuż ktoś coś jeszcze przegra i będzie można zanurzyć się w błogie wspomnienia lat przeżytych w czasach normalności. Stare to były bowiem czasy, w czymś prostsze i wolne od dzisiejszego zapierdolu, aż łza się kręci, a Internet do szkoły owej pukał pono przez ścianę z wystającym kablem, a pod kablem na ścianie miał widnieć plajster z napisem FUW.
    Ale do rzeczy, bo dygresje na starość człowieka dopadają, nawet w nafcie unurzane ciężko schodzą... Otóż w ZCDCP była scenka*, którą odtwarzaliśmy czy przypominaliśmy doprawdy w nieskończoność, za każdym razem pokładając się ze śmiechu, a być może z meta-śmiechu, że to ciągle pamiętamy. Chodzi o odcinek dziś obecny na YT pod nazwą "ABC dla przedsiębiorczych"; otóż jednym z tematów był "seans spirytystyczny", wyraźnie nawiązujący do postaci niejakiego Kaszpirowskiego; najśmiejszniejsze były wywołania duchów Mme Curie i Napoleona ("Mario, Kurio...", "właśnie wynalazłam rad... po angielsku szczur" i "wodzu... Napoleonu!!!... czekamy!...")
     Na tym tle zdaje się uzasadniona podejrzliwość, o co też chodzi Przyczajonemu w Kampanii Wrześniowo-Październikowej, Pierwszemu Lustratorowi III RP, Specowi od lotnictwa, helu i aerodynamiki, Ministrowi Obrony Narodowej (albo jakiemuś dziwacznemu urzędnikowi), który wystosował jakoby (podaję za GW) instrukcję dot. odezwy do zmarłych (z imienia tych ważniejszych, co oczywiste) w katastrofie smoleńskiej. Że na apelach przywoływać mają m.in. Prezydenta i Małżonkę... Nie wiem też, co myśleć o tym, że jednak są opisywani jako zmarli w katastrofie, a nie polegli w zamachu — może jednak nasi animatorzy zaczynają się rakiem wycofywać, licząc na rybkoakwaryjną pamięć tych, którzy na nich NIE głosowali? A przeciwopowodziowego, Антошка! Co więcej, jeśli ta opcja chce reanimować Lepszego Brata w roli umacniacza niepodległości i suwerenności, zwolennikom takiej ikony i zapewne zarazem eurosceptykom podrzucam wredne hasełko: "Traktat Lizboński". I jesteście, przykro mi, a właściwie nie, ugotowani na zimno. A może wasi politrucy... Przy czym proszę mnie tu nie posądzać o potępianie straty części niepodległości na rzecz uczestnictwa w takim klubie; to sprawa najnaturalniejsza pod słońcem. WNATOwstąpienie przecież powodowało podobne objawy, pomijając sprawy prestiżowe dla Wojska, jak np. jedzenie żaby pt. "bohater Ryszard Kukliński". I w Układzie Warszawskim też, w zeszłej epoce, choć to była już tzw. musztarda po obiedzie, skoro o stopniu suwerenności przyszłej PRL zdecydowano bez rządu polskiego, co moim zdaniem stanowczo nam "się należało", tj. narodowi nie, ale rządowi owszem... A ile na ten rząd spadło gromów od narodu za to, co wyrabiał w czasie wojny, nie wiem... Ostatnio chyba spada nieco za mało, eufemistycznie rzecz ujmując.
      Jeszcze jedno... Znalazłem zdjęcia, gdzie ci i owi składają kwiaty pod pewnym pomnikiem. I jak przysłowiowy byk stoi napisane, że całość jest w hołdzie "polskim oficerom zamordowanym przez hitlerowskich najeźdźców". I jakoś wszyscy ze składających mają cosik kwaśnawe miny, bo, jak by to ująć, obie strony wiedzą, że ta druga strona wie, że tamta wie, że ona wie, że wszyscy wiedzą, że tam jest napisana nieprawda, a prawdy napisać nie wolno... Bo jest to "prawda oficjalna"; choć ponoć w LWP można było spokojnie "politycznemu" zadać pytanie o to — żeby dowiedzieć się, że "sprawa wymaga dalszych badań", ale żadnego besztania ani nic w podobie nie było — to stan na koniec lat 70., nie wiem, jak było wcześniej. Być może ostrzej, a przed prowiesławiem — strach myśleć. Wiecie, że podobnie będzie pod "pomnikami smoleńskimi", jeśli będzie tam coś o poległych w zamachu? WSZYSCY BĘDĄ WIEDZIEĆ, choć niektórzy będą wypierać, stosownie poinstruowani przez tych, KTÓRZY NA PEWNO WIEDZĄ... Trochę na zasadzie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, bo poprzedni akapit oczywiście tyczy, hm... okolic Smoleńska. Chyba, że ktoś odważny nazwie zamachowca po imieniu i nazwisku, co jest mocno przewrotne i nawet krzywdzące (z czysto ludzkiego punktu widzenia, nie politycznego). Politycznie wszystko zostało rozegrane zgodnie z regułami sztuki, ale nie dopatrywałbym się tu świadomego sprzyjania Rosjanom**. Raczej postępowania tak, jak oni chcą, co przecież karalne nie jest ani nie świadczy o złej woli wobec państwa; najwyżej o walce o elektorat metodami więcej niż nisko-pogardliwymi. A czy tenże animator-awiator ma problemy ze spojrzeniem w lustro? Myślę, że już nie, biorąc pod uwagę ile czasu robi to, co robi. Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić.

***

Pod rozwagę, drogie dziatki i dziadki, zwłaszcza te, co dziś murem za Partią i betonem za polskością pokątnie skrawaną, na chybcika, nocą i na kolanie - pod dzisiejsze niespokojne czasy. W zasadzie po lekturze tych  i owych z przełomu lat 40. i 50. ub. w. w sumie mogę was zrozumieć, ale niestety, wygląda na to, że wasi polityczni tatowie zagrali z wami w, z przeproszeniem, miętkiego nekrofilcowatego xuja - grając trupami i tańcząc na trumnach i grobach. Nie wiem, czy mieści się to w kategoriach "rzeczy do wybaczenia". Chyba trudniej to wybaczyć niż błędy w (profesjonalnym) śledztwie. 

Mam nadzieję, że wszyscy czegoś się nauczylim-śmy i za kilka pokoleń będzie normalnie.


dr włod.

* pakiet tych scenek na 100% zawiera
- wynajęcie mieszkania przy ukrytej kamerze;
- rozmowa z bezrobotnymi;
- odcinek z Mannem w roli nauczyciela podrywu;
- nowy hit Rol. St., grany przez Pana Rycha;
- w tymże odcinku: dzień bez papierosa;

** których jako zbiorowość staram się rozumieć, a władzy od dawien dawna im współczuję.  A że dziś za przeciwników są, bo interesy różne - trudno...

No comments:

Post a Comment