Tuesday 2 November 2021

kompromitacjom, c.d.

Nie mogłem zasnąć, więc czytałem. A co? Ano, wiadro. A koń-kret-nie wygrzebany z zaświatów numer czegoś z Wyborczej, z 12. grudnia 2020. Zależało się, zgodnie z tym, co śpiewał wokalista - przewróciło się, niech leży

Obśmiałem się z wywiadu z kosmosamochodem Elonem, najbardziej z inżyniera i reakcji na tytuł/stopień. Z grubsza tyle rzekł był, że nauka to odkrywanie tego, co już jest, a inżynieria to stwarzanie tego, czego nie było i bez człowieka być nie mogło. Może i tak. Ale chyba w prostej drodze redukowalne do zachwytu nad "babką z piasku". No fakt - pewnie na pustyni nawet by nie było odpowiedniej figury, a geniusz dziecka z wiaderkiem... Zresztą wiaderko tyż z linii produkcyjnej, w postawieniu której maczali brudne łapska inżynierowie. A o pojawieniu się krzemu czy tlenu - e, a po co. Było zawsze, nie? Ew. pamBuk stworzył był siódmego dnia, jak mu z nosa jucha leciała. Stąd to znane powiedzenie - jak krew w piach.

Ale zdecydowanie bardziej podobał mi się wielogłos ws. tzw. dziadersów. Artykuł sekciarki S. Chutnik chociażby. Mentalnie jakieś 14-16 lat max., na szczęście językowo i wizualnie więcej; w ostatniej kwestii zwłaszcza usta i oczy przepiękne. I nos, tak powiedział tow. Hohol. Taki owczy. Tekst ten z powodzeniem nadaje się do pewnego eksperymentu, ale trzeba będzie przybrać stosowny kamuflaż i wypuścić w odpowiednim miejscu... Znacznie bardziej pogłębione rozważania, ba, przemyślenia, dała reżyserika Holland, którą kiedyś miałem przyjemność odsądzić i nawet skreślić. Mniejsza, że raz przysoliła terminem, uwaga: h u n w e j n i b i z m, co w istocie swojej i formie zakrawa na czysty jakizm (przeżyjmy to jeszcze raz: hatakumba, junta wojskowa, wymawiana przez jot, i pewnie wiele innych). Zresztą może to sprawka redakcji? Dalej spostrzeżenie, że zupełnie nie dorosłem do tego przeglądowego dolepienia dziaderstwa do mitologii greckiej, bom niedouk wieczny. A najlepszy z tych tekstów to ten o dialogu i dyskusji w ogóle, i o straszliwym wyrzynaniu tychże w dzisiejszych ramach "mediów społecznościowych", czy oddziaływań "baniek". Linczów, wzmożeń i uniesień moralizatorskich itp. popapraństw, zaiste pożałowania godnych.

Z wesołych spraw wypłyniętych ostatnio w NIE czy Przeglądzie - ponoć hipchłopowiec "Mata" to syn prawnika Matczaka z UW, publikującego regularnie w GW. Może mam jakiś syndrom refleksu szachisty... Nawet mądrze pisał, raz czy dwa trafiłem. A ponoć ostatnio średnio się w tym układzie dzieje, a profesor został odszczekiwaczem w soszjalmidjach, no i popełnił jakieś czytadło. Za to ten od melorecytacji (klasyk: ей, нигер, рэп это калdotarł na szczyty kariery i, jak donosi "prasa śniadaniowa", został twarzą popularnej sieci fastfudowych restauracji. Piękne. "Gdy jem hamburgera, nawala mi nera". To z Lalamido. Gdzie są niegdysiejsze śniegi? 

Wolskie snobstwo przestało się pałować nad międzynarodowo odgrywko arcydzieł Frycka. Ja też kulturny człek jestem, hoduję na dysku Poloneza as-dur brzuszny, 1.6 l, lekko przyrdzewiały i poduszki nie działaja, stryjek płakał jak sprzedawał. I jeszcze jeden utworek, co go znam z ZCDCP, odc. "Polska światu". "Jakis polonez.mp3" się nazywa, tak go widocznie Meastro* zatytułował.


* intencjonalne, nie żadna tam litrówka.

No comments:

Post a Comment