Thursday 9 December 2021

korektura

Czytam dziełko płk. Turowskiego (Moskwa ...). Niestety, redachcja/kurechta dała ciała po całości. Tu się jedzie zagranicę, robi się coś popołudniu, miejscami rażąco pierdoli się komuś położenie przecinków wzgl. ich braku, nawet masła maślane występują. Coś w rodzaju "od razu bez zwłoki". A czytając o worach w zakonie (kursywa moja) biegnę myślą do dawno nieoglądanego* CiałaTy jesteś jednak mega-worem! Cholerra, ile kosztowało tam dać kursywę czy cudzysłów? A tak - wygląda, że w jakimś zakonie jest wór. Pewnie tak, ale nie o to się chyba rozchodziło, nie to autor miał na myśli; choć biorąc pod uwagę, gdzie działał kiedyś - ha! Pshypadeq?!). No i okazjonalne naprawdę dziwne tłumaczenia na polski tego i owego, co transkrypcją pararosyjską tam wtrącono. Choć konia z rzędem temu, kto przekonująco przetłumaczy rad starat'sya. Tym dziwniejsze, że płk Turowski to rusycysta. Ale płk. Bosaka przetrzymaliśmy, to i to tyż, czemu nie. A i rewelacje oficera P. W. (z epizodem w PWPW, nie mylić z innym P. W., kumplem Antoszki -  tym, co mówić nie bardzo umi) pamiętamy - coś w rodzaju, że korekta mu "język zamorduje". Choć nijak nie wydaje się, żeby Turowski usiłował pisać stylem jakkolwiek zbliżonym np. do resortowej polszczyzny Bosaka. O Wrońskim nie wiem, bo w Weryfikacji aż tak się to w oczy nie rzucało, a Mordu założycielskiego (ks. Gałuszka :) jeszcze nie czytałem, a jak przeczytam, to pewnie z niesmakiem, podobnym jak P. W. historyjkę o "generale Cz." - to chyba przybredził w Czasie nielegałów.

Reszta byków z pamięci: A nóż... (coś tam się zdarzy - jak w żarcie, a nóż-widelec). Coś jest nie potrzebne, (+ jeszcze jeden taki błąd), coś stało by się (choć kto wie, może można). Niemniej użyte w miejscu zdecydowanie wskazującym na nie mniej, podobnie mieszane nieraz i nie raz. Tłumaczeniowe potknięcie - nu ty dajosz. Wcale nie musi oznaczać nie żartuj, wg mojego rozeznania (nejtiw, od 2. roku życia szprycham w tym lenguidżu) oznacza raczej podziw. I tak to wyrażenie rozumiem w kontekście - ktoś komuś serię wygarnął, a kumpel właśnie, że dajosz. Gdzie tu widać żart - nie rozumiem. Mient przetłumaczony jako męt. Dziwaczne - skoro to tyle, co glina/gliniarz. Rzekomo od polskiej mendy, co wszakże znajduje odzwierciedlenie w utworku Apteki. Czy przekształcenia w ZSRR były Gorbaczowskie, czy Gorbaczowowskie, sam nie wiem. Ciążę ku drugiej wersji, a jeśli ktoś jest przeciw, to pytanie: jak utworzyć taki przymiotnik od nazwiska Gorbacz? Jakaś niekonsekwencja w odmianie Alei vs Alej (Jerozolimskich). I chyba raz przetrwała Aleja Jerozolimska, ale może mi się to mieszać z rzyciorysem Antoszki Miczurina. Jakieś eksplozje ładunków wybuchowych przy okazji puczu Janajewa, a.k.a. gekaczepe. No tak, cholera, ładunki wybuchowe eksplodują, ale to jest stary poczciwy akwen wodny. W ramach wisienki na torcie czy na torfie czy inszego kwiatka do kożucha na mleku, nad którym nie płaczemy, kiedy płoną lasy: gross zamiast gros. (Lepsze niż onegdaj clue w miejsce clou. "I have no clou what clue means." - "Nie mam gwoździa, co znaczy wskazówka". Hyhy... Wskazówka-zegar-kukułka-lot-szpital, przynajmniej próbowałem.) Gerard Ford jako prezydent USA. blin zamiast blinów, także zamiast tak że. Po prostu wszystkie członki opadają.

No to teraz przyjebuję (jak w "Ciele": Wiesz, jaka jest różnica między złodziejami i niezłodziejami, Goldi? Bo to oni zajebują, a nie im zajebują... Czujesz tę jebaną różnicę? - bo zapłaciłem za e-booka trochę, może należało ściągnąć skądś i okraść Autora, a opłatę przelać korektorowi, podpisanemu jako P. W. (skaranie z tymi P. W. - ale niech to, lepszy jest ten tu korektor w literki niż jeden z tamtych P. W. powyżej w gadanę). I niech sobie chłopina kupi słownik. Jak to w Bajtku leciało...? Oglądałem ostatni raz ten numer pewnie w latach 80. I był list od czytelnika, mocno niegramotny. Pamiętam tyle, że kończył się zdaniem Na poczcie bym wpłacił sumę pieniężną. Na co redakcja coś odpowiedziała i zakończyła PS Przeczytaj dzieła zebrane Jodłowskiego i Taszyckiego. Po co to dziś hodować we łbie? Nie wiem. To prawie jak Nirvana - nie da się odsłyszeć. Ani odzobaczyć Kurta Kombajna, któremu jednakowoż za pociągnięcie za trigier jesteśmy w resorcie wdzięczni. ("Proponuję przesunięcie kolegi śpiewaka do sekcji gimnastycznej. (...) I (...) co też ważne - przestanie śpiewać!".)

Abstrachując od litrówek [badum-tss] - czyta się, i za to wielki odwrócony krzyżyk i pozdrowienia i CzeKa-my w resorcie na rozwijanie się akcji i reakcji.

Zakończone. Zwinięcie akcji - kapitalne, może też przez zaskoczenie, że trochę za szybkie - urwane jakby, panie dzieju, niedosyt: tyle naplątane, oczekujemy rozplątania, może momentów jeszcze nieco. A tu nic, koniec fil'ma. Za te epilog - mistrzostwo świata, może przez to, że idealnie pasuje do moich przemyśleń. I językowo prawie czyste. Zakupuję ze środków operacyjnych pozostałe dzieła tegoż Autora. Jeśli czyta - śmiało niech się kontaktuje, mogę korektę po korekcie zrobić za friko, tj. za cenę przeczytania za darmo. Bo w wydawnictwie o wdzięcznej nazwie Melanż widocznie co najmniej jeden korektor imprezuje, a kasę pewnie bierze. 

I to jest sprawiedliwość, ja się pytam, panie redachtórze?

 

________

* nieoglądane. Zawahałem się... Zajrzałem w g***le, dostałem stronę o**tu, gdzie na wszystkie odpowiedzi z uzasadnieniem (niewielki ułamek, bo - demokratycznie - ustalono chyba, że po prostu razem) żadna nie trafiła w to, jaką częścią mowy jest one "oglądane" - wszyscy eksperci, że przymiotnik. A to przecie imiesłów.

No comments:

Post a Comment