Friday 3 February 2023

nazizm nasz powszedni

Kolega TW "Skrawacz" z zaprzyjaźnionego w naszym zjednoczeniu zakładu raportuje:

Tak się złożyły okoliczności przyrody, że w zakładzie pracy pojawiła się stażystka Jadzia - uczennica jednej z placówek edukacyjnych w naszym powiecie; aspirująca do matury - za rok. Placówka żąda, żeby nauczane tamoj osoby odbywały staż czy praktyki zawodowe - zdarza się, akurat padło na nasz zakład. Ponieważ praca wykonana przez Jadzię i inicjatywa wykazywana w toku przerosły m. in. moje oczekiwania - zero kreatywnego migania się od zadań, zero jawnego leserstwa, brak tendencji do nadużywania napojów wysokoprężnych - postanowiliśmy w kolektywie podczas obrad Rady Zakładowej i POP, co następuje:

(a) jednogłośnie i przez aklamację w uznaniu zasług przyznać ocenę celującą (placówka edukacyjna oczekuje "cyferki"),

(b) dostarczyć także (nie ma obligu) pisemną "laurkę", zwaną pospolicie "opinią", czy też na odwrót,

(c) za rok zaprosić Jadzię na drugą część stażu.

Z własnej nieprzymuszonej woli uznałem, że warto przy okazji napisać (prawdę), ile przy okazji sam się nauczyłem w zakresie obróbki skrawaniem, niemniej majster uznał tę deklarację za prawie obrazoburczą i skwitował krótko "szkoły to w ogóle nie interesuje", "szkole nic do tego". Ton, w jakim to wypowiedział, zmusił mnie do zadania pytania kontrolnego - czy aby w ten sposób nie traktuje szkoły jak bandy idiotów, co majster ohoczo potwierdził i rozszerzył ten osąd na całe szkolnictwo. Być może zreflektował się, bo jednak jego syn był moim czeladnikiem - lata temu - więc półgębkiem bąknął coś na temat tego, że jednak zawodówka jego syna to było coś niecoś innego, ale i tak dyrekcja była taka i owaka. I że to "wyjątek od reguły". Co do mojego pomysłu napisania o nabytym dzięki współpracy z Jadzią doświadczeniu, było jeszcze gorzej - majster autorytatywnie stwierdził, że nic takiego miejsca mieć nie mogło z zasady, bo Jadzia w ogóle doświadczenia nie ma i mieć nie może - jako uczennica. Rzecz jasna, sprawa stażu została przez majstra wyłącznie nadana (bo ciocia Jadzi to kumpela kumpla majstra - jak to u nas), a faktyczną opiekę nad praktykantką sprawowałem przez 99% czasu sam, 1% majstrowi za kiwanie głową i zatwierdzanie sprawozdawczości bez zaglądania należy się jak psu buda.

Nie wiem, jak innym dziekanom, mnie to śmierdzi na wiorstę tzw. nieuprawnionym uogólnieniem i sądzeniem bez znajomości stanu rzeczy, a więc nieuchronnie zdradza objawy akcentów typowo agrarnych w odniesieniu do obuwia mojego majstra. Wprawdzie to skrajny klasizm, ale w chwili obecnej - targany nerwami i zażenowany - inaczej tego określić nie mogę.

Ze swojej strony życzymy Jadzi na nowej drodze życia: zdanej pomyślnie matury, mądrych majstrów i wszelkiej sprawiedliwości klasowej. Dobrym nauczycielom - choćby nielicznym - szczerze współczujemy.

Wszelkie podobieństwo do zdarzeń rzeczywistych jest przypadkowe. Morał: wypada czasem myśleć i wnioskować ostrożnie. Zwłaszcza jeśli ktoś porywa się na nie do końca dostępny przyrząd z arsenału retorycznego, a mianowicie kwantyfikator. Nawet jeśli skończyło się najlepsze w powiecie technikum im. Gottwalda, a WysRol kończyło się w ciemnoszarym budynku przy Banacha, wypada być ostrożniejszym.

No comments:

Post a Comment