popierdułki z przedmurza chrześcijaństwa w zachodniej Azji!
- Jakaś pani końsul miała niewybrednie zażartować ubierając Pana Premiera w mundur np. Hermanna Brunnera. Nazwisko pani końsul jest Szonert. Tyle tytułem komentarza. Naszego resortowego korektora przecinków też czysto polskie - Natorf. Za to imię iście rewolucyjne i bardzo słowiańskie. Gdybyśmy my rządzili MSZ-em (a dziadek korektora przecie szefem departamentu swego czasu był), pani końsul raczej by wyleciała, i nie jesteśmy pewni, czy w Poliszstorze w bejzmencie dżikagoskim mogłaby objąć stanowisko konserwatora powierzchni płaskich do metra dziesięć wysokości.
- Zaparkowała autko pani minister od dobrozmiennej rozwałki szkolnictwa. Gminna wieść niesie, że w miejscu dla niepełnosprawnych. Złośliwi zapętlają się - broniąc jakoby onych niepełnosprawnych, smarują niepełnosprawnością panią minister, głosząc mianowicie, że sprawy nie ma, bo zaparkowała we właściwym miejscu, gdyż sama jakoby (na umyśle) fiśnięta*. Trochu nie na temat, bo prawko skąd by miała?
- Jakaś pani poseł miała wyartykułować projekt o niedopuszczaniu rozwodników, zdrajców i kawalerów do posłowania. Panie Naczelniku, pan pogoni ten element, przecie pan też w cywilnym sensie kawaler (związki z felidae i Ojczyzną to przecie insza materia).
- Tato pana Mateusza Kornelowicza założył (po wykidnięciu z cookies-fafnaście, czy odejściu - nie śledziliśmy) własno partiu. Krzyż na drogę dla kolegi fizyka. Cholera, rozwodnika na dodatek...
- Plota głosi, że minister Szyszak w stanie wskazującym potknął się o kilka drzew, a później usiłował sugerować, że wycięli je nieznani sprawcy. Stan wskazujący musi opiewał na zbyt wysokie stężenie krwi w EtOH.
- Miasto dostało sraczki przed długim końcotygodniem.
- Ktoś na plotku się rozwodzi, ale nie pamiętamy nad czyim małżeństwem.
- Z pewnością reklamuje się nam jeszcze lepsze telefony i aplikacje, a ze starymi modelami wstyd będzie się pokazać w socjecie ("...wysoka socjeta, kawior, mineta" - Rudzielec/Gargamel z Borewicza). Choć nasza resortowa 5110 ciągle na topie.
- Platforma pod przewodem wiadomego Gregorio Screttino zapowiada na plakatach i w telewizji przemysłowej na tzw. mieście wielki iwent, pt. marsz wolności; pod motywami zapożyczonymi z 1989 roku. Ładnie, choć nie wiemy, czy zapożycznictwo bardziej pomoże Platformie, czy zaszkodzi etosowi. A może wg niektórych zaszkodzi Platformie. Tak czy siak, "reszta świata kontra PiS" chyba rozejdzie się po kościach, bo Gregorio to ryzykant. Jeszcze żeby grał tylko swoimi środkami w tę ruletkę. Cała nadzieja w innym graczu i, choć Gregorio nie wydaje się celem ambitnym, prewencyjny odstrzał mógłby być wskazany.
- Gadają, że .N tonie. Szkoda, może nie tyle pana Ryszarda, co owych kobitek, z panią Kamilą na czele. Tonie też sympatyczna i zdrowo zdystansowana do cyrków minister(ka?) Streżyńska. Kto wie, może w ramach ciągłości i rozsądku trafi na to samo stanowisko w następnym rządzie, oby bezcyrkiewnym.
- Dwóch typów w "Polityce" wysmażyło analizę pisoskiego języka nienawiści i ogólnie nowomowy. Nauczyliśmy się dzięki temu słowa "takichże" i pisania wtrąceń bez przecinków. Oprócz tego w kwestiach antytatarskich czy antyeskimoskich wykazali się refleksem emerytowanego szachisty po trzech zawałach. Ale podsumowanie niezłe.
- Tamże pani Róża narzeka, że abepe łódzko-krakoski nie słucha przełożonego z Rzymu. To Ispańca będzie się słuchać? Polska kościół wiedzieć lepiej, a i polityczna moralność od Kali się uczyć długo.
wuj
*Tak się kiedyś mówiło, kiedy dzieci ze słów zakazanych znały ino "dupa", tak w okolicach zerówki w przeczkolu czy pierwszej klasy podstawówki. "Kurew" i "chujów" uczyli w drugim semestrze. Choć wtedy raczej mówiło się "kurw".
No comments:
Post a Comment