Sunday 14 August 2016

foto, I

pierwsza garść wspominek —

— misie, landszafty, etc.



Przed Passo Campolongo.
Cyfra marna, a deszcz wisi w powietrzu.
Misio biało-brązowy, przeżuwający;
model bez metalowego sygnalizatora 

dzwiękowego u szyi.
Z Col du Galibier kino oko gapi się 
na północ; na ostatnim planie Mt Blanc,
czego wcześniej (2003, 2006, 2015) widać
nie bydło.
Z podjazdu na Colle dell'Agnello, dzięki uprzejmości dwojga Włochów, z którymi się mijaliśmy
zbrakło mnie kliszy, więc dobrzy ludzie poratowali możliwość uwiecznienia cokolwiek unikalnego klimatu wycieczki, wręczając na piku aj-cośtam i pouczając, że należy cisnąć ikonkę aparatu.
Misie z uszami, różnokolorowe. 
Chwilę później świadczyły sobie 
higienę wzajemną, szczypiąc się 
wzajemnie buziami w kłębach, ale paparazzo nie złapał ostrości. 
Ostatnie doświadczenia 
pouczają, że takoż postępują 
misie zwane felidae.
Misio z przydzielonym gwizdkiem,
kawałek nad Trafoi bodajże. 
Czerwonawy pasek nie wiem, skąd się wzion, 
pewnie z aparata.
ciąg dalszy nastąpi, w tym także mapa sytuacyjna.

wuj wszystkich wujów.

No comments:

Post a Comment