sportowa retrospekcja
Wredny i paskudny organ prasowy dostarczył gawiedzi fotek z wakacji różnych wysoko postawionych. Oprócz kultowych już "porciąt Pana Prezesa" (czekamy na wersję wypuszczoną przez producentów "odzieży patriotycznej"!) itp. pokazały się także dwa bodaj zdjęcia z dyscypliny dziś u mnie uśpionej, a niegdyś bardzo mi drogiej, w której ochoczo spalałem się i spełniałem. Oto jeden z głosłów gada, że w piachach czeskich wbijał haki i wieszał liny. Zacnie, choć zakrawa na jeszcze większe ryzyko, niż wspinanie tamoj, przynajmniej zgodnie z wyobrażeniami sprzed kilku lat, zwiedzałem bowiem Adr i wzgórze naprzeciwko, tamże kimałem, uprzednio dokonując szczegółowego zmacania kilku małych form, oczywiście łatwych, tj. puszczających w pół godziny. A drugi z kolei, z nieco inszej partii poszedł dalej — fotka z gór (choć nie wiem, czy ze wspinania) zawierała także drugą twarz. W sumie nic strasznego: X z partii Y robi sobie zdjęcie na wycieczce z kumplem Z. Gdyby nie fakt, że Z ma na zdjęciu obok X'a w y p i k s e l o w a n ą t w a r z . . . W czymś humanitarne, biorąc pod uwagę i osobę X i partię Y.
Aż może się przejdę na murek z tej okazji i w ramach olimpiady, echa której pono nawet do MONu trafiły i sypły medalami. Być może zgodnie z pamiętnym nic nie uprawia! chodzi właśnie o zachętę...
No i o.
No comments:
Post a Comment