Tuesday 30 August 2016

zapiski leminga, XII

zaproszenie do kotła?



Czytam GW i gały przecieram ze zdumienia. Paru ludzi ("intelektualiści" — ponury żart?) z Ukrainy chce ustanowienia trzech dni pamięci polskich zbrodni na Ukraińcach, i nie jest to powód przetarcia. Pięknie, czemu nie — to i owo się o naszych wyprawach tamoj wie, choć w podręcznikach jakoś średnio szło uświadamianie w tych kwestiach, zgodnie z działającym przecież hasłem "co złego, to nie my"*. Podobnie "Ogniem i mieczem" też wiadomo, czemu nie doczekało się ekranizacji za czasów дружбы народов. A jednocześnie nie widzę usprawiedliwienia wyczynów banderowców — z grubsza licząc co najmniej dwa wieki po ostatnim wpierdolu, jakie od nas wschodni sąsiedzi zebrali, i to od klasy panów, nie chłopstwa. Jeszcze bardziej zniesmacza kult Bandery odgrzewany dziś niczym zgniły kotlet, podobnie jak u nas śmierdzą sumienia co bardziej krewkich "Wyklętych" — też pracowicie odgrzewanych. Ale sprawiedliwość należy oddać — zapewne Polacy dopuszczali się zbrodni na Ukraińcach, i niech sobie mają odpowiedź na polskie postanowienia o rzezi wołyńskiej i nazwanie jej ludobójstwem; czy też niech zgłoszą pretensje o akcję "Wisła". Tylko jeśli w tej odpowiedzi znajduje się kwiatek, cyt. za Wyborczą:
"Polityka porozumienia zagwarantuje naturalny sojusz Ukrainy i Polski w walce z odwiecznym wspólnym wrogiem - Rosją"
to traktowałbym to jako albo owoc długo nieczynnego, prze- albo niedopitego umysłu z synapsami przerośniętymi cholesterolem** albo jawne zaproszenie do wojny. A w stanie wojny z Rosją, przypominam, znajdujemy się tylko zgodnie z rojeniami jednego takiego eksperta od zdrady o świcie i ciężkiego helu w puszkowanych parówkach. Zresztą o nim też będzie wkrótce.
    Więc jeśli — w ramach spiskowoteoriodziejowej interpretacji — jest to prowokacja unkuta przez umyślnych mojego imiennika i "oteczestwiennika", Włodzimierza Włodzimierzowicza — to przepraszam, bracia Moskale, ale kupcie swoim Stirlitzom i Pleischnerom cieńsze nici i skuteczniej podfarbujcie "Ukraińców", bo na takie coś nawet radykałowie i połowa pisowców się nie nabierają...
   A jeśli sieriozno, to może taki deal, drodzy Sąsiedzi — póki Rosja jeszcze się śmieje z Waszego tekściku — weźcie sobie naszego światłego ministra, on na pewno pomoże wam w walce z odwiecznym wrogiem, choćby siłą mentalną, a ma jej nieprzebrane pokłady, i może w pakiecie jeszcze tego chuderlawego Łysenkę od finansów; my prof. Balcerowicza chętnie przyjmiemy z powrotem, jeśli jeszcze u was siedzi. Zaś ew. zaciężnych czy wprost mięsa armatniego — poszukajcie gdzie indziej... My tu pokojowe i niespotykanie spokojne ludzie, ot co.


przekazuję znak przedpokoju.

* Pamiętam jak dziś sformułowanie z podręcznika do polskiego, o bodaj 40% populacji ówczesnej Rzeczpospolitej mówiących po polsku, "związane to było z pozyskiwaniem żyznych terenów na wschodzie"... Jak ładnie i cieniutko, co? Ot, polityka historyczna czystej wody.

** "хохлы едят много сала", jak to wiadomy basista na trzech strunach ujął

No comments:

Post a Comment