Saturday 24 September 2016

zapiski leminga, XXI

zakaz komentowania!



Po wczorajszym przewspaniałym prezencie, jaki Paniom (i klerowi i podziemiu i zagranicy — tak szeroki gest nie może przejść bez echa!) zrobił Sejm, pojawiło się, oczywista, mnóstwo głosów z różnych stron. Także radosnych, w tym pewnej pani doktorki habilitowanej praw, przy czym nastąpiło przy tej okazji jakieś zamieszanie w związku z fotką z pewnym panem od hiphopu. Pochodzi on z miasta, które nieodżałowany Oleksander obwołał, cytuję, "Kielce, moje Kielce!", koniec cytatu. Nieporozumienie wyjaśniono, ale sprawa miała tzw. dalszy ciąg, czyli poszło "za ciosem", dostawszy się w łapy nocnikarzy; i tu jest tzw. klu, zwane też kluczem, albo clou całej sprawy, czyli "tu leży pies pochowany" — otóż zanim owa pani profesórka dostała (najprawdopodobniej) zakaz wypowiedzi od władzuchny wewnątrzpartyjnej, a do tego czasu kłapała paczszczą często-gęsto, myśląc, jeśli w ogóle, to po wypowiedzi, a nie przed, krążył w kręgach zbliżonych do kół nader przykry i brutalny żart — że mianowicie pani profesórka też jest uchodźcą — uchodzi za... i tu dość bezpośrednia diagnoza stanu intelektu pani profesórki. Zabawne więc, że i historia i diagnoza zatoczyły koło i wpisały się w krytykowaną niejednokrotnie politykę GW braku komentarzy pod artykułami o imigrantach (i zamachach również) — oto pod artykułem, w którym wspomniano o reakcjach po debacie i głosowaniu nad projektami poprawek do ustawy antyaborcyjnej oraz o głosie, jaki dała z siebie pani profesórka wyjaśniając nieporozumienie z posłem od melorecytacji, Gazeta litościwie wyłączyła komentarze. Może to i lepiej, jeszcze by co przykrego w kierunku pani profesórki poleciało od wrednych krytykantów nierozumiejących musi ducha epoki.
    A skoro już "w temacie" profesorskim — słuchalimy dla zdenerwowania "debaty" o bohaterze narodnym Kuklińskim. Gąb użyczyli: ex głoseł Gadzinowski, gen. Dukaczewski, prof. Cenckiewicz i pan Frąckowiak — whoever that might be... aha, syn J. Szaniawskiego. Na którego niejaki Bubel ma bardzo ciekawy kwit, ale niejakiemu Bublu wierzyłbym b. ostrożnie) sprzed paru lat. Pan Frąckowiak przewodzi izbie. Nie, nie takiej... izbie pamięci! Debata o bohaterze Kuklińskim, z okazji filmu Dżekstrąg. Bardzo zgrabnie i szydząco cedził i odchrząkiwał Gadzinowski, perfekcja (choć czasu mało) — Dukaczewski, Frąckowiak i Cenckiewicz — tradycyjna ekwilibrystyka i żonglerka. W tym zachwycająca pomyłka o domniemanej przynależności R.K. do organizacji "Miecz i pług" (założonej przecież i kontrolowanej przez Gestapo...) R.K. za te przechwałki (nie: ukrywanie) nawet wywalono z partii. Na krótko, bo chciał z powrotem... Przywoływano także postać cudownie nawróconego dr. hab. L. Kowalskiego*. Współczujemy panu moderatorowi (Kazimierz,, nazwisko nie padło, ktoś twierdzi, że dr Wóycicki), bo tłuszcza pozwalała sobie na wiele; pierwszy raz na uczelni, to czegoś się naumieć trza. A co to ma wspólnego z "tematem profesorskim"? Ano to, że dr hab. Sławomir Cenckiewicz jest profesorem! Wykładowcą na uczelni. I to w Toruniu, ale nie na UMK. "U ojca Tadeusza", jak sam zapewnił... Bardzo nam się to tutaj w resorcie podoba...


Pozdrawiamy lud pracujący miast i WSI!


*nie przywołano! Pomieszało się mnie z innym słuchowiskiem, u zacnego Jasia Pospieszalskiego...

No comments:

Post a Comment