Wieści z frontu sprzątania świata:
1. Pani przeprowadza rower przez jezdnię ścieżką dla rowerów;
2. Brudas rozgniata puszki na ścieżce i wkłada do bagażnika/koszyka. Brudas i rower zawalają 2/3 szerokości ścieżki;
3. Samochód (blachy BY, jeśli ktoś ciekaw) rusza z wolna wzdłuż chodnika obok ścieżki wzdłuż rzeki naprzeciwko stadionu. Tak z ukosa, wolno, do wyjazdu na ulicę. Zero patrzenia, czy może ścieżką ktoś jedzie. Splunięcie i jesteśmy kwita.
4. Kolega X donosi o hattricku przewracacza. No bo normalnie to się obala te hujonogi porzucone, ew. jeśli nie ma pośpiechu, to się zesiada z pojazdu i wtrynia te sprzęty na trawnik. Raz kolega wsunął korpus hujonogi przez pręty balustradki na kładce, tak że hujonoga zawisła na kierownicy. Ale wczorej było lepiej - kolega pędził ścieżką, a tu dwoje pieszych na ścieżce. Zero refleksji, gdzie stoją. I co, kurwa?! Robią fotkę odstawionym hujonogom! Kolegę zalała nagła krew, więc pieszych na pełnej kurwie wyminął chodnikiem i jedną z właśnie odstawianych hujonóg obalił z plaskacza na schodki. Blisko miejsca opisanego w p. 3. Trochę nadgarstek ćmił, ale przestał.
"Ludzie, myślcie, to nie boli."
No comments:
Post a Comment