Thursday 23 November 2023

szachy - ubaw po pachy

Nie umiem grać, nigdy nie umiałem i się nie uczyłem. Do dziś wiem, że istnieje coś takiego jak roszada, ale nie wiem, co i jak i z której strony. Tylko że król z wieżą i to bez uprzednich ruchów (chyba). Asymetria jest i ciężko spamiętać. Z komputerem przegrywam w paru-nastu ruchach, no bo nie umiem. Z człowiekiem wygrałem ze 2-3 razy w życiu Warszawy.

Los nieszczęsnego Garika przestrzega, choć wiadomo, że poza ligę warcabową (to z jedynego wg mnie zabawnego popisu scenicznego p. Janka P. - Pietrzaka, nie Pińskiego, ten też szachmatist) - i to czwartą - nie wyszedłbym. Więc nie aspiruję. Zresztą w ogóle głupi ostatnio jestem, mam problem z zamknięciem okna. Ale ja nie o tym... - gadulstwo. Szuflada zniesie wszystko.

Otóż życzliwy TW Traktor podsunął temat szachistki, która rzekomo zrezygnowała z konkursu jakiegoś-tam, w którym nagrody fundował ktoś, kto jeszcze dress-code stosowny do miejsca rozgrywek narzucił. Zawodniczka zrezygnowała, co można zrozumieć, ale rozbawia do łez (a może przez łzy) dość niejednoznaczny komentarz. (Należy nadmienić, że informacja od TW - notorycznego konfabulanta i analfabety w jednym, co stanowi mieszankę wybuchową, ale pracujemy kim możemy tu u nasz w resorcie - zawierała kapitalny kwiatek, że rzekomo zawodniczka owa "straciła 750 tys. dol. za ... i 250 tys. za ..." - wnosimy wobec tego o renegocjację stawek z w.w. TW.)

O ile niezgoda na kilkudniowy status "stworzenia drugiej kategorii" i noszenia się w zgodzie z dress-code'm jest zrozumiała, trochę dziwić może (jak kto nie zna zasad rozgrywek i być może obron tytułów) możliwość straty tytułu iluś-tam-krotnej mistrzyni świata i okolic, czy strata możliwości zarobienia niebagatelnej kasy (jak mniemam, za sam start jest mniej niż za jako taki sukces), o tyle żal, że mało kogo to obchodzi, jest niestety odrobinę komiczny. Tj. należy zazdrościć tej odrobiny izolacji.

Pani szachistko, dla większości w naszym nowym wspaniałym świecie, w którym wysoko stanęła technika, ważniejsze są rozrywki mentalnie miękkie i niewymagające. A człowiek przed szachownicą? Przecież lepiej grają maszyny. Albo lepiej filmuje się koty (wiem, bo oglądam; kota z racji uczulenia prowadzić w ramach inwentarza nie mogię) albo wybuchy petard tej czy owej "mocy" w sadzawce, kanałku, sławojce (ale wschodniej) czy pod starym Zaporożcem. Też dziś oglądałem. Nie zmądrzałem przesadnie, chwilowo wypoczywam.

Wydaje mi się, jako męskiej szowinistycznej świni in spe, że należałoby rykoszetem sfeminizować szachy. Pionka z g2 na g4, gończyni to, klacz tamto, hetmanka siamto. Gdyby ultrafeminizm uznał, że warto się przejąć losem zawodniczki (z lica bardzo sympatycznej i niejako z urzędu bardzo inteligentnej), pewnie poszłoby. Ale raczej nie uzna. Poza tym - czemu "feminatyw" jest rodzaju męskiego?! Dlaczego?! KURWAA!!! Dlaczego?!

A na poważnie - bardzo dobrze, że "nikt się nie przejął".

***

Żeby już UPAść ostatecznie jakaś towarzyszka gimnastiorka z wiadomego kraju wykrzyczała wiochom i miastom, że nienawidzi Polski i Polaków. Dziecko, jeśli dorośniesz, zrozumiesz błąd - ale tylko hurtowości, bo do indywidualnej nienawiści powinniśmy mieć prawo - może nastąpi refleksja. A może dziadka zUPA oparzyła podczas obiadku?

A może po prostu ktoś w kwestii wojny o czyjąś tam wolność czy wszechkochajmy się dał (wreszcie?) całą wstecz i chmary pożeraczy pakietów będą musiały przełknąć pigułkie poronne.

Niech was wszyscy diabli!

Po jakimś-tam czasie: pono niejaki Duda (ale szachista, nie Benito-polacco) nie podał ręki współzawodnikowi z Rosji. Ja tam się nie znam i nie mój cyrk, ale zdaje się głupio wyszło.

No comments:

Post a Comment