Thursday 20 October 2022

klasa robotnicza i urzędnicza

Na osiedlu X mieści się biuro, w którym rzeźbię i zarabiam na chleb z masłem i czosnkiem. Tak się składa, że mieści się na parterze, a nad parterem - tak się składa - jest balkon. Z tego balkonu, tak się składa, łuszczy się jakaś treść, co podobnież wynika z wad tego i owego, w tym przesiąknięcia waty szklanej itp. spraw. Administracja (może zmotywowana mieszkańcami/najemcami tamoj na górze) zdecydowała się coś tam zdjąć, skuć, odnowić - brawo! Tak się jednak składa, że do robót trza prądu, co panowie robotnicy ogarnęli w sposób prosty - wpinając się wtyczką do gniazdka na 100% biurowego, gdzieś przy wyprowadzeniu do klimy czy jak tam. Tydzień robili, hałasowali, ile elektryczności zżarło przy tym - nie wiem. Sądząc po kuciu, wierceniu i szlifowaniu - niemało. Pokapowałem się dopiero przedwczoraj, a po moim bezinteresownym donosie szefostwo natychmiast zgłosiło sprawę administracji. Ta odreagowała prawidłowo - powiedziała, że panów robotników opieprzyła, szefostwo oczywiście przeprosiła. Tymczasem wczoraj znów zastałem wtyczkę w gniazdku i radosne korzystanie z wysokowatowego sprzętu. Po paru minutach majdrowania przy bezpiecznikach i teście (z lampką biurową!) udało się odłączyć panom pajęczarzom źródło elestryki. Dziś jest cicho, bo prądu nie ma. Klątw ze strony przedstawicieli przodującej klasy nie stwierdzono. Usiłowali stukaniem w okno chyba czegoś dociekać, ale ich pech, że było to okno szefostwa. Uznałem, że wg Nikto ne je doma rozmawiać nie będę. Wszakże Generał pouczał: są granice, których przekroczyć nie wolno.

Wywiad środowiskowy postara się ustalić, czy administracja istotnie panów robotników opieprzyła, czy tylko tak powiedziała. Dane operacyjne po kanalu Dżona (ogród zoologiczny, narożna ławka, wybieg koło żyrafy) niedługo.

W ramach zemsty pan robotnik podlał żywopłot. Tak się złożyło - widać klasa u. nie dba nawet o higienę i komfort. Rewolucję by zrobiły, to by było dbane. A może tak by się złożyło, że jednak nie?

Finał: panowie przytachali generatorek dieslowski, który trochę popierdział i posmrodził, więc mam za swoje.

- I NA CO TO JEST DOWÓD?!
- ŻE SZLACHTA ZNÓW ROZPIJA CHŁOPÓW!!!

Ciąg dalszy, żeby nie było... Wczoraj panowie przodującej klasy pacykowali jakiś zewnętrzny sufit pod naprawianym balkonem czy czymś tam, zostawili robotę wraz z folią i ustawioną drabiną. Folię w pewnym momencie wydął wiatr i drabina uległa przewrotce, zrywając po drodze wszystko. Wzdrygnąłem się odrobinę, ale robiłem swoje dalej - co mnie to obchodzi? Rano przyłażą z pytaniem i pretensją w oczach: czy ta folia i drabina tak bardzo przeszkadzały. Żeż kurwaichzapierdolonawdupęmać. Nie dość, że zastawili (czym innym niż drabiną i folią) wyjście na zewnątrz, to jeszcze podejrzewają z automatu innych o wrogie działania. Zastanawia, że nawet z łatką złodziei jeszcze usiłują pyskować. A ja trzynastu lat nie mam, żeby robić im takie akurat kawały. Jestem zbyt leniwy.

Swoją drogą, co za zepsucie obyczajów! Za starego reżimu wysłałoby się odpowiednią trójkę do ich macierzystego zakładu i portret by się zdjęło, prawie jak u tego Mateusza Birkuta, co był kumplem uznanego reżysera Vaydussiego i facetem Jandy. Oglądałem na dewede. Dużo czytam, zapamiętuję...

No comments:

Post a Comment