Thursday 15 August 2024

klątwa "Borowieckiego"

Syta. Macham po ostrym zakręcie wstecz w prawo, mnie ktoś wyprzedza i za chwilę daje po trompce - jakiś jeleń chciał wyprzedzać autobus, co na przystanku przystanął, jak sama nazwa wskazuje.

Lucerny. Jadę jak po swoje, wicherek w trochę w plery, bardziej w lewy bok, pod 40 na liczniku. A tu niemota katołkowata musi, z Pomiechowskiej chce prosto do kościółka, ciemno-szary samochód, blachy bodaj WR i coś-tam. Z lewej i podporządkowanej, kurwa!... Do dzwona zabrakło mniej niż pół metra. Zawróciłem za niemotą, skląłem tak treściwie i głośno, jak tylko potrafię; nawet ktoś spod świętojebliwego budynku rzucił, cobym się zamknął - też co nieco usłyszał ("niespodziewana propozycja dalekiej wycieczki krajoznawczej). 15.08.2024, może minutę przed 11:00. To byłem ja. I niemota niech się cieszy, że strzelby jakiej albo noża nie wiozłem, a i granat na pyskacza przykościelnego też by był jak znalazł. Albo zgubił. A, i zapomniałem niemocie życzyć urodzenia potworka z gwałtu, zgodnie z kościółkowym ideolo. No to życzę. Debilka odkorowana, kurwa jej mać, babć i prababć i dziadek Volksdeutsch i solidaruch na dokładkę, a po wojnie bandyta leśny, a syn jej skurwysyn.

Na kanwie dzisiejszych wydarzeń z pół-treningu i artykułu "Borowieckiego" o klątwie dwóch pedałów, czy też bezkarności. Nic to. Damy odpór na piśmie!

Aż se barszcz z proszku na ten nerw ugotuję! Za to panu milicjantowi dziękuję za wskazówkie, że do Agricola da się dojechać. Tylko przez kładkę przejść trza, bo ani na widoku przy milicji nie wolno dać z chodnika na lewy pas, a i na Wisłostradzie jakieś wojskowe sprzęty pod paradę pewnikiem ustawione. Przed brezentem i kamaszem żeby smrodzić dieslem. Zielone miasto, nie ma to tamto. No i pierwszy raz komfortowo dymałem po Sobieskiego od Dolnej do Witosa (czy Sikorskiego). Jezdnią, bo ścieżki gorzej niż urągające. Ograniczenie do 30, jadę nieco ponad, nikt się nie piekli. Kulturka.

Kolega melduje o zestrzeleniu 4 xujonóg elepstrycznych pozostawionych wybitnie byle jak. A wczoraj jedną podobno wrzucił w jakieś kolczaste krzaki. Taki kawalarz z kolegi, ma poczucie Humera.

A speedmasterowi z Woronicza (sprawa sprzed paru dni podobno) życzymy maksymalnej odsiadki i dożywotniego płacenia na ofiary i poszkodowanych. Choć sam dałbym facetowi dożywocie, a po 10 latach - fiolkę z cyjankiem z instrukcją użycia, ale bez sugestii. Wolna wola i wybór. Ale to wyłącznie za dobre sprawowanie.

Czy konie mnie słyszą?!

No comments:

Post a Comment