Thursday 27 January 2022

otępienie, odc.++;

Ziniżynierzony znów mędrkuje:

Polska, podobnie jak wiele innych wysoko rozwiniętych krajów, zobowiązała się do (...)

Ha - piękne! Dawno się tak nie śmiałem.

Można łatwo sprawdzic, że przyjmując jeszcze bardziej dokładną wartość (...), wynik pomiaru objętości i jego niepewność już się nie zmieniają

- Idąc przez most, spadła mi czapka. Klasyk.

Krzywa, to figura geometryczna znacznie ciekawsza niż prosta. Posiada różne cechy, których prostej brakuje, jak chociażby: krzywizna, maksima i minima, czy punkt przegięcia. Krzywe mają swoje nazwy*, na przykład: parabola, hiperbola, okrąg, elipsa, spirala itp.

 Drugi czynnik zawiera potęgowanie, ale ze znakiem minus, a więc im większa jest wartość w wykładniku, tym mniejsza będzie liczba. 

- Matole, a zastrzeżenie, że masz rację  dla podstawy przewyższającej 1 to gdzie?

(...) a e, to podstawa logarytmów naturalnych, e = 2,718281828459…, a więc jest to liczba, której wartość znamy.

Boże Nieistniejący. To mieli czytać (i pewnie czytają) ucznie w szkołach? Co za matołectwo półpiśmienne - kwiat wolskiej nauki i jej popularyzacji.

Z tą krzywą to popłynął - leciuteńko (bo milcząco i bez śladów "czynności psychicznych") utożsamił krzywą z wykresem funkcji, a tymczasem dla krzywych oderwanych od układu współrzędnych pierdolenie o maksimach i minimach ma sens z gatunku "niewielkich", tj. pozostaje czczym pierdoleniem. Krzywizna to mocno dyskusyjna sprawa, bo wzory kol. Freneta istnieją, ale w powiedzeniu, że krzywa jest prostowalna też coś jest. Podobnie z "ekstremami" - można wziąć krzywą i tak kręcić układem współrzędnych, że "minima" i "maksima" się poprzemieszczają, że tu i ówdzie jakiś wykres funkcji przestanie nim być... Elementarne, Watsonie. Ale jak widać, są rzeczy na tym świecie, które się inżynierom nie śniły. A już "Krzywa, to (...)" oraz "a e, to (...)" - no przepysznie! Ech, wrócić by to stado na maturę z polskiego. Za moich czasów od września czwartej klasy było jedno wielkie rycie. Bo też żadnego z przedmiotów nie zadniedbywałem aż tak, jak onego "polaka". I na stare lata za Grammar Nazi. Ot, los człowieka.

Drugie - "liczba, której wartość znamy" - ja jebię... Dzeta od trzy też pewnie "znamy**", tj. umiemy porachować w miarę dokładnie i na potrzeby fizyki (o ile występuje - może w okolicach spraw zw. z rozkładem Plancka, skoro dzeta od czterech też?) wystarczy umiejętnie zaprząc do tego kompunter. I rachować co najmniej tak dokładnie, jak reszta danych "uczestniczących" w problemie - bo więcej cyfr znaczących, o czym słusznie i pracowicie pan zinżynierzony dziecki poucza, zapodawać nie ma sensu najmniejszego. Swoją drogą - co to za dziwoląg ta wartość liczby? I jak często w praktyce korzystamy - jawnie - z tego, że owo e mieści się gdzieś tam między 2 a 3? W praktyce najczęściej tłuczemy wykresy i eksploatujemy tablice czy machiny liczące. Żadnej głębokiej znajomości itp. w tym być nie musi. Ot, jakaś tam podstawa logarytmów jakichś tam. Przecież inżynieria i tak woli dziesiętne... Nie jest tak, czarnuchu?!

* Z nazwami skojarzyła mi się relacja o wykładach prof. K. Przez intonację i porę dnia i - plotka głosi - stan w głowie wymienionego (nie mylić ze stanem intelektu - zdaje się wybitnym w swoim czasie, ale za naszej kadencji nieco przyśniedziałym w zakresie twórczym) były to wykłady z gatunku nieco mało porywających, ale dobre. Otóż "kładąc" dla roku o 1 młodszego teorię grup, K. miał wprowadzić jakiś termin... jak to na wykładach. Np. mógł być to charakter reprezentacji. Po czym na chwilę przerwał wywód i rzekł, w przybliżeniu, co następuje: bo wiedzą państwo, w matematyce wszystko ma swoją nazwę... jak w życiu codziennym...   ...np. ...słoń. Klimat tych wykładów był taki, że można powiedzieć jedynie: żałuję, że mnie tam nie było. Zakwasy brzucha i policzków gwarantowane. Raz nawet skleciliśmy dodatkowego słuchacza z płaszcza kolegi i wieszaka i ustawiliśmy w pierwszym rzędzie. K. wytrzymał, tj. zagryzł zaczątki uśmiechu.

** Choć nie wiem, czy udało się toto wyrazić przez nieco bardziej elementarne liczby.

No comments:

Post a Comment