WSIeci powiązań
lobbystyczno-ajenturalnych!
Jesteśmy tu w resorcie świeżo po lekturze wyrobu pana red. Piątka. Przyznajemy
się otwarcie do przekartkowania kilku wyjątkowo skomplikowanych wątków
międzynarodowych; doczytamy w czasie posiedzenia na porcelanowym kraterze.
Natomiast wątek krajowy, gdyby dotyczył był kogoś z przeciwników obecnej opcji,
winien by był mieć siłę rażenia przysłowiowej bąby "H". Znając zaś moralność
Kalego (przepraszam zainteresowanego) obecnej opcji i mentalność jej
zwolenników, być może będzie miał siłę rażenia kapiszona. Powiemy tak: jest
kilkadziesiąt razy bardziej podejrzanie niż w przypadku (szytej grubymi nićmi)
"sprawy Oleksego"; więc wotum nieufności, a przynajmniej dymisja takiego
ministra w normalnym państwie byłyby formalnością. Ale co w normalnym państwie,
to nie u nas, niestety. Jeszcze. Co do związków międzynarodowych, nie
chcąc bynajmniej bronić pana ministra Macierewicza, podejrzewamy jednak, że miał
miejsce scenariusz wilka w owczej skórze, jeśli (co skądinąd prześmieszne)
uważać Jankesów za owce, a Wschodnich za wilki. A że, jak widać, pan minister to
dusza człowiek (nie: dusheshchypatiel'nyj), to zaufał tym i owym. A o sprawach
rodzinnych (tatkę panu M. sprzątnęli pono Wschodni) tu nie należy zapominać,
więc wariant kolaboracji świadomej nie wchodzi naszym zdaniem w grę. Jednak
skrajnie odjechany antykomunizm i od tego wypączkowana ruso- i spec- fobia
wydają się być autentyczne. No, a skoro odjechanego łatwiej jest rozmaitym
szemranym osobnikom złowić, to jest jak jest. Dodatkowy argument przeciw
radykalizmom.
Tak
czy siak, jeśli nieświadomy agent wpływu okaże się trafem w, jak to
mawiał nieodżałowany gen. Zambik, sedno tarczy, sobie pogratulujemy
prawidłowej diagnozy już sprzed półtora roka temu nazad, a obcym, z pozycji
ostrożnie nacjonalistycznych chłodno możemy powiedzieć, że w
zasadzie dobra robota, dziękujemy za materiał do dalszych studiów, ale zajmijcie
się swoją wątrobą, swoją wschodnią flanką
i przestańcie łobuzować. Nadmieniamy na zakończenie tego
trudnego tematu, że zapialibyśmy ze szczęścia wespół z szyfrantem i
stójkowym przy nieprzesłodzonej czarnej herbacie*, gdyby jeszcze parę
nici zaprowadziło naszych łapsów z kontry do ciepłej ziemi, czyli do
grodu Ko-piernika. "Ile problemów to by teraz rozwiązało...", jak mawiał
klasyk (na chorobowym). ...A Stoczni za ten brak cegiełek to nikt,
k...a, nie przeprasza. Za wrak i jego brak (ładnie się rymuje) nie, nawet te,
co sprowadzić obiecały, ale po 5M pln te czy owe
lepkie, długie łapy się wyciągają. Długie w przeciwieństwie do krótkich.
A jak się zachowają u nasz służbiści? Ponoć w abewu już się zaniepokoili.
Jest to zresztą jedna z okoliczności, w których konkurencja między różnymi
gatunkami łapsów jest zjawiskiem pozytywnym, szczególnie, że wietrzymy, że
szefujący esce wu raczej łatwo przewietrzyć się nie da.
Słowem: ciekawie się dzieje. I ciekawie będzie przeczytać o tym we wspomnieniach
syntezatora mowy i malinowego dudynia.
***
Unieśliśmy kropidło i poświęciliśmy z funduszu operacyjnego kwotę 6.90 pln na
egzemplarz wydania periodyku "DoRzeczy". Skusiła nas okładka z Wałkiem i
reklamówka tekstu obiektywnego historyka Cętkiewicza. Czemu nie, pomyślał
Stirlitz, i jak stał, nabył rzeczonego świerszczyka drogą kupna, uprzednio
wyłożywszy go wraz z zawartością koszyka na ladę.
Tekst red. Ziemkiewicza jest całkiem niezły, nawet nie drażni samonawiązanie do
radosnej twórczości sprzed ponad dekady. Bo ostrze tym razem zwrócone w stronę
nocnikarstwa niepokornego i tiwi. Ciekawe; zaczątek myślenia, czy żal cztery
litery ściska z powodu braku polukratywnionego stołka czy też koryta? Panie Redaktorze drogi, to,
co dzieje się teraz, hurtem z całokształtem dawnej działalności środowisk
lagorepublikańskich, gapolowskich i radiomaryjnych, stanowi niezły argument za
tezą, że należało temat "Michnikowszczyzny" zostawić w zwisie na przysłowiowym
kołku. Skoro dwukrotnie po dwóch latach rządów (2005-7 i teraz) i po dwóch
kadencjach na ławce rezerwowych elita propagandy tzw. prawicy nie opanowała
niczego (przepraszam za odpowiedzialność zbiorową, ale to moja ocena, nie wyrok)
ponad jątrzenie, animowanie nadęć, mitomanię i "politykę historyczną" o retoryce
rodem z drugiej połowy lat czterdziestych i finezji przysłowiowego cepa, to
czego oczekiwać? Postarajcie się tak pisać, żeby Urbanowi usechł dział "z
czarnej dupy się wyrwało", wtedy przestaną was nowzględnie normalni ludzie bić
po łbie i wyśmiewać. I zacznie się debata. Póki co wy jesteście oszołomy i
gupki, a my ubecy i zdrajcy, ale to nie jest debatą; choć nakłady i tanie
pisanie gwarantuje.
Zabawny tekścik o hamerykańskim wynglu. Że
odżywa, bo Trampek skreślił jakieś Obamowe deklaracje klimatyczne i emisyjne i
ludzie się cieszą, bo robotę przywrócono. I że nie dość, że Chińczyk z daleka,
to jeszcze UE ten wyngiel kupuje. Jakoś ani słowa się autorowi nie wymkło nt.
wyngla naszego, co go nikt nie chce, nawet mimo obietnic wyborczych tych i
onych. Milczenie jest złotem... "Wojna bydzie. Psed wojnom tyz był."
Rysunki i pismo na "karykaturach" — trauma, nie
wiedzieliśmy, że można tak źle rysować, co samo w sobie stanowi dla nas
odkrycie, jako że gust w kwestiach pacykarskich mamy mocno tępy i niewyrobiony.
Cezary Krzystopa nazywa się ów mistrz pyndzla.
Dział "humorystyczny" — pomyłka, już sławetny Sucharburger jest
śmieszniejszy. Uwaga o iluś tam procentach niepotrzebnych wezwań Straży Pożarnej
— w kontekście danej przez nierząd d..y przy okazji nawałnic —
piękny manewr. W sumie nie wiadomo, czy to omijanie tego i owego, czy śmiech
komuś prosto w oczy. I jeśli śmiech, to w czyje?
Tow. Wolski nawet miejscami trafnie. Blogerka "Kataryna" coś niecoś
bredzi o "ubekach", sedno omijając z daleka, być może ze względu na to, że przecież tak bezpieczniej i wygodniej. Panu** Łysiaku gratulujemy,
niedługo osiągnie poziom wierszyków "zygosza" na forum GW. Jak to szło? "
Gdyby
nie onych zdradzieckie plany, to prezydent by żył, a tupolev byłby cały"? Jak to
ujęto w skeczu "Doroznosiciele", "wampir, nie poeta".
Na koniec wisienka na torcie. Mefiuł Tyrmand. Narzekania, że obecna
konstytucja pisana była przez postkomunistów dla postkomunistów i z
ogranicznikami na wypadek ponownego wyboru Wałka. Kto wie, choć my wątpimy
i wietrzymy bzdet, nie do końca wszakże rozumiejąc, czy to Wałek czy owi
postkomuniści dla pana Mefiuł stanowią większy zbiornik obrzydlistwa. Na
wszelki wypadek przypominamy, że Wałkowe poparcie w 2000 osiągnęło rekordowy
poziom 1.1% i wątpimy, czy w 1996/7 był jeszcze jakimkolwiek zagrożeniem dla
owej mitycznej postkomuny z czarnej Wołgi. Sądzimy, że jako prezydent i w
debatach z Kwachem wziął się chłopek-roztropek skompromitował fachowo i ludzie
to widzieli, zrozumieli i spokojnie odstawili typa na półkę. Królestwo za powrót
do tamtych czasów. Pod koniec uwaga redachtora o opozycji w konteście omawianych
zmian w rządzie, na co pan Mefiuł replikuje "chrzanić opozycję". Szkoda, że nie
zadano tego pytanka przy okazji owych planów konstytucyjnych. A może i dobrze —
jeszcze by otwartym tekstem padło "chrzanić" i byłby punkt zaczepienia.
Artykuł Ł. Warzechy o karze śmierci — do omówienia osobno.
***
Sukienkowe purpuraty w sprawach polsko-niemieckich naskrobały coś nawet na
poziomie. Jeszcze od zapowiadanego (w charakterze straszaka musi) w Niusłiku
invocatio dei się w imię ojca i syna odżegnają i aż w Nieistniejącego tu w
resorcie uwierzymy... A że ci i owi na jutubie międlić będą, coż. Zarobić na
chleb też trza, więc niektórzy sprzyjają kibolstwu. Ilość nie przechodzi w
jakość, a petunia non kotlet. Kiedyś zmądrzeją i przeproszą. W pierwszej
kolejności siebie samych.
wuj
* tow. Szlachcic miał powiedzieć w latach 70tych na zebraniu Biura, że przyjaźn
polsko-radziecka powinna być jak mocna, gruzińska herbata, i dodać "i nie
przesładzajcie jej, towarzysze". Czy za to poleciał, nie wiemy. Być może
wie to tow. Kania. Zbieżność nazwisk z nobliwą redaktorką Dorotą, miejmy
nadzieję, przypadkowa. A niejako przy okazji i ze spóźnieniem życzymy tow.
Stanisławowi wszystkiego dobrego w związku z okrągłą, 90tą rocznicą
urodzin!
** być może pan Łysiak był kiedyś tow., nie zagłębiamy się w życiorysy, ceniąc sobie dobre imię nieboszczki PZPR,
tak czy inaczej mocno zbrukane kilkoma sztandarowymi przechrztami.