Friday 9 September 2022

uwaga językowa!

Zabawna sytuacja - zwrócono mi uwagę na rzekomo rażące słowo użyte przeze mnie tu i ówdzie. Mianowicie "ciężko" zamiast "trudno". 

Zabawne jest to, że pozuję czasem (a nawet bardzo często) na lokalnego speca i krytykanta, ale o tym zwracający uwagę nie wie. A ja zachodzę w głowę, czy "trudno" jest dużo właściwszą formą od "ciężko". Mam absolutne zero skojarzeń ze szkoły czy literatury (prawda - nienajwyższych ona jest lotów nad kukułczym jajem), nie waham się używać obu tych przysłówków prawie jak synonimów.

Co innego z jawnymi kolokwializmami, np. "ciężkie zadanie" (np. na kolokwium!) - spokojnie bym coś takiego spod tablicy w "klasę" rzucił, ale nie bez odpowiedniej miny - tj. rozwiążemy zadanie, które jest trudne, ale nie naśladujcie mojego sposobu wyrażania się. Dziecki mondre, zrozumio. W tekście pisanym na poważnie - nigdy, ale też nie bardzo wiem czemu; ot, nie pasuje. A przysłówek tak. Ale może jestem cham, choć czytam Chopina, Sienkiewicza gram.

Jeszcze zabawniejsze, że ów zrażony powołał się na sieciowy sjp (w którym jest taki zacny ściek jak "korpus języka polskiego") -  w komentarzu prof. K. Kłosińska raczyła była - pardon - rzygnąć, że owo "ciężki" to często, cyt., "paskudny potocyzm". Patrzę i milczę, to starcza za komentarz. W papierowym sjp przymiotnik "ciężki" ma też znaczenie "trudny". Ale to staroreżimowe wydanie może być i zapewne winno w nowej erze braku gazu zostać zużyte do ogrzania kwadratu. Rzuć wapno na druty.

Profesórka jeszcze wiosny nie czyni, jak niski lot kukułki nad jakimś gniazdem, który zapowiada dyszcz, który właśnie wczorej w nocy był spadł i dzisiej tutej tuman zalegał. Mądrości zresztą, jak to u klasyka było. Ostatecznie Krycha z Trybunała Kuchennego też za profesórkę, i co? Wiadro. Do prawników zwykle podchodzę z rezerwą (niezapomniany skecz KOC-a, dziś zostałby sklasyfikowany jako "suchar"). Prof. Łętowską mogę czytać i słuchać, czasem przewijać wzrok wzgl. stream nieco w tył, bo akurat gubię rachubę - czysta przyjemność i poczucie tej wyżyny, do której jedynie można aspirować. A prof. Krycha? Cóż - sama się określiła zażartym poszczeniem (sprzeczność sama w sobie, jak mawiał komik Fedorowicz, akurat odnosząc się do centralizmu demokratycznego i Domu Kultury MO). I ani jej, ani prawu, ani sprawiedliwości, ani resztkom po TK (nb. do którego działalności przed przejęciem też znalazłyby się jakieś anse, przynajmniej w mojej szafie Lesiaka) - w niczym to nie pomaga.

No comments:

Post a Comment